Dziennik Bałtycki na swoich łamach poinformował o możliwości pracy w Lechii Gdańsk Andrzeja Iwana.
Benfica nie jest zbyt silnym klubem dla Dawidowicza?
- Nie wierzę, aby Paweł przepadł. Myślę, że dostawałby szansę, skoro klub wykłada za niego dwa miliony euro. Zresztą robi to po to, aby za dwa, trzy lata sprzedać go za pięć. Przecież oni czerpią sporo pieniędzy z transferów, bo nie należą do najbogatszych klubów. Benfica słynie przecież z tego, że potrafi szlifować z diamentów brylanty. Zresztą szkolenie młodzieży w Portugalii wygląda świetnie. I nie mam na myśli tylko Benfiki, ale też inne drużyny. W ogóle portugalski kierunek jest dobry dla nas - zarówno, jeśli chodzi o sprzedaż zawodników, jak i sprowadzanie.
Dlaczego portugalski kierunek jest dobry dla polskich klubów?
- Wystarczy spojrzeć na braci Flavia i Marca Paixao ze Śląska Wrocław czy Bernarda Vasconcelosa z Zawiszy Bydgoszcz. Oni mają duży potencjał. Poza tym piłkarze średniej klasy zarabiają w Portugalii porównywalne pieniądze, co w Polsce. Tyle że trzeba im je zaoferować, a u nas najwięcej oferują ci, którzy tak naprawdę nie mają pieniędzy.
Ile prawdy jest w tym, że miałby Pan zostać szefem skautingu w Lechii?
- Nikt nie mówił o byciu szefem skautingu. Jestem jednak w trakcie rozmów z osobami, które reprezentują właścicieli klubu. Dogadujemy się, jest dużo prawdy w tym, że mogę pracować w Lechii. Jeden z inwestorów ze Szwajcarii, który zamierza wyłożyć pieniądze, chce, abym pracował w klubie, bo ma zaufanie do mnie. Już wcześniej ze sobą współpracowaliśmy. U nas nie zawsze jest jednak spójność interesów między właścicielami a zarządzającymi klubem. Moje rozmowy mogą jednak trochę potrwać.
Źródło: dziennikbaltycki.pl