3 Maja 2012 wieczorem powróciliśmy radośni do swoich domów. Nasza Lechia zagrała najlepszy mecz tego sezonu, zapewniła sobie utrzymanie, wyprowadziła bratni Śląsk ku mistrzostwu, pozbawiła Legię snów o LM.
Każdy z nas cieszył się, jednak każdy zdawał sobie też sprawę, że od jutra trzeba ostro zabrać się do pracy, aby nie dopuścić w przyszłości do takich sytuacji, jakie miały miejsce w tym sezonie.
Podobnie myślał i Paweł Janas, który już zaczął rozglądać się za wzmocnieniami. Nie chciał prowadzić drużyny mizernej, grającej brzydko a na dodatek nieskutecznie. Drużyny, której gra powodowała ból głowy tysięcy kibiców, którym mimo wszystko chciało się wydać pieniądze na bilety.
Niestety człowiek, od którego najwięcej zależy ma inne zdanie, a właściwie inne cele. Pan Inwestor, a raczej Pan Hamulcowy ma inne marzenia związane tylko i wyłącznie z cyferkami na koncie. I tu mała dygresja: Inwestor kojarzy się z budową, rozwojem, przyszłością w jasnych kolorach, a aktualne poczynania Pana Kuchara nie dają powodu, aby kojarzyć go z przyszłością Lechii.
Z perspektywy czasu wydaje się, że wrocławski biznesmen nigdy nie miał zamiaru inwestować własnego kapitału w Lechię, mieli to za niego robić zagraniczni partnerzy (np.S5). Oni wycofali się tuż przed wejściem klubu na PGE Arenę i nasz "inwestor" został na lodzie.
Po ostanim spotkaniu kibiców z Zarządem stało się jasne, że Kuchar nie myśli o rozwoju klubu, a o sprzedaży z zyskiem swoich akcji. Pojawiające się przecieki do prasy w tym temacie potwierdzają, że coś jest na rzeczy. I nie byłoby w tym nic złego (po prostu facet przeszacował swoje możliwości i chce się wycofać), gdyby nie fakt że pan "Inwestor" postanowił zrobić mimo wszystko interes życia (nic nie włożyc, a pożyczyć i wyjąć grube miliony).
Najgorsze jednak jest to, że Kuchar zaciagnął w klubie hamulec ręczny i nie ma zamiaru w żaden sposób łożyć na bieżacą działalność. Jego poczynania wyraźnie wskazują na tymczasowość, pewnie skleci tani zespół z tanim trenerem-magikiem, nam ogłosi że młody perpektywiczny zespół i trener, który będzie walczył o środek tabeli a może o cos wiecej! (nektórzy może w to uwierzą), a następnie poczeka....na oferty kupna akcji.
Wszystko po kosztach, bez patrzenia w przyszłość, byle jako tako działało (nie może odstraszyć potencjalnego klienta), żadnych nakładów, aby zysk był jak największy.
NO FUTURE? Niekoniecznie!
Na forach wrze, cześć chętnie zaczęłaby bojkotować mecze Lechii, naiwnie myśląc, że to przestraszy Kuchara. Jednak kiedy na stole leżą grube miliony do ugrania, to takie bojkoty nie mają jakichkolwiek szans na odniesienie skutku (wystarczy spojrzeć za miedzę do naszych "sąsiadek", a tam stawka jest o wiele niższa).
Co robić?
Nam potrzeba wytworzenia szerokiego społecznego forum nacisku, w skład którego wejdą nie tylko kibce z trybuny zielonej, ale całe gdańskie środowisko, któremu LECHIA nie jest obojetna (mniejszościowi akcjonariusze, VIPy, biznesmeni, media, Prezydent Miasta itd.).
Zobacz inne artykuły autorstwa naszych czytelników w nowym cyklu "Okiem Kibica"
Takie szerokie forum wytworzy spore ciśnienie, które może okazać się niezdrowe dla naszego cashless inwestora i będzie musiał: albo zmniejszyć swoje oczekiwania finansowe, albo zwiększyć swoje zaangażowanie w klub.
Szczególnie liczę na Miasto, które może stać się motorem napędowym całej akcji. Wiem, że teraz jest paskudny okres na tego typu sprawy, bo całość sił jest rzucona w sprawy EURO, ale panie Prezydencie Adamowicz, proszę nie lekceważyć sprawy!
Pragnę przypomnieć, że w Gdańsku mamy już jedną Wyspę Wstydu (historyczna nazwa Spichrzów) i co rusz przejmują ją we władanie różni spekulanci, którzy zamiast inwestować liczą na zysk z samej spekulacji. Nie należy dopuścić, aby teraz takim obiektem chciwej żądzy zysku stała się NASZA LECHIA grająca na najpiękniejszym stadionie.
TYLKO LECHIA!
autor: Cygnus x-1