Colors: Orange Color

Lechia wciąż pozostaje bez zwycięstwa po powrocie do Ekstraklasy. Tym razem punkty były na wyciągnięcie ręki, ale piorunująca końcówka Rakowa Częstochowa zepsuła piątkowy wieczór biało-zielonym. Ostatnie miejsce w tabeli i zaledwie 2 oczka to rezultat znacznie poniżej oczekiwań kibiców z Gdańska. Mimo tego solidny występ w 6. kolejce daje nadzieje na to, że już za moment sytuacja się odmieni.

1. Ofensywa robi, co może

Tylko w jednym z dotychczasowych 6 spotkań Lechia nie zdołała znaleźć drogi do bramki rywali. Zarówno w starciach z faworytami (Lech, Raków, Śląsk), jak i z niżej notowanymi zespołami (Puszcza, Zagłębie), udawało się wcisnąć gola. To najlepszy dorobek w dole tabeli, wyłączając Radomiaka. Jak podaje sofascore.com, gdańszczanie oddają 9.5 strzału na mecz, tworząc przy tym 1.2 dogodnych szans. To dobre statystyki, które pozwalają mieć nadzieję na wygrzebanie z dołka.

Po awansie większość ekip ma zazwyczaj spore problemy z bramkostrzelnością. Ofensywny styl, na jaki pozwala 1. Liga, trzeba dostosowywać do ekstraklasowych realiów. W przypadku biało-zielonych atak wciąż pozostaje stosunkowo pewną formacją. Teraz przed ekipą z trójmiasta trochę łatwiejszy terminarz, co pozwala wierzyć w powolną wspinaczkę w tabeli. Bez goli może być o to ciężko, więc utrzymanie pułapu przynajmniej jednego trafienia na mecz będzie niezwykle ważne dla dalszych losów tego sezonu.

2. Koncentracja w obronie to podstawa

Równie ważna będzie w ewentualnych przyszłych sukcesach defensywa. Starcie z Rakowem nie było pierwszym, w którym Lechia traciła zwycięstwo (i jakiekolwiek punkty) w końcówce. Podobnie wyglądały mecze ze Śląskiem, Zagłębiem i Motorem. Takie błędy mogą srogo kosztować na finiszu sezonu. Zwłaszcza wtedy, gdy w walce o ligowy byt będzie się liczyło każde oczko. Na tym poziomie nie można pozwolić sobie nawet na chwilę rozprężenia, bo zostanie ono natychmiast wykorzystane.

Para stoperów Olsson-Pllana nie zalicza zbyt udanego wejścia w sezon. Oba gole gości z Częstochowy zostały zdobyte w podobny sposób. Dośrodkowania z boku pewnie wykorzystywali Makuch i Brunes, którzy nie musieli się szczególnie napracować, by dojść do piłki. Wciąż był to o niebo lepszy występ niż ten przeciwko Puszczy, ale aż prosi się o zachowanie pierwszego czystego konta w bieżących rozgrywkach. Następna okazja już w niedzielę w Zabrzu.

3. Camilo Mena ma potencjał na wielkie granie

Gdyby w piłce nożnej przyznawano punkty za styl, to Kolumbijczyk zdobyłby wyróżnienie za piątkowy mecz. Wszędzie było go pełno. To z jego akcji padła cudowna bramka Rifeta Kapicia. Poza tym wielokrotnie rozrywał obronę Rakowa swoimi rajdami. W tym sezonie brakuje mu jeszcze liczb (1 gol i tyle samo asyst), ale to właśnie on staje się motorem napędowym ofensywnych akcji Lechii. Można nawet zaryzykować tezę, że przy nieco lepszej skuteczności kolegów, mógłby śmiało zanotować w piątek więcej niż jedną asystę.

Co prawda wciąż trwa sierpień, ale jeśli skrzydłowy utrzyma równą formę, może dać kibicom w Gdańsku wiele przyjemnych momentów. Nadmorski klimat okazał się korzystny już dla Abdou Traore, więc czemu w jego ślady nie miałby pójść Mena? Z pewnością będzie ważnym atutem w walce o utrzymanie ligowego bytu. Jego sposób gry z piłką tworzy wiele sytuacji reszcie drużyny, co z biegiem czasu musi przełożyć się na zdobywane gole. Oby tak dalej!

4. Nadzieje na poprawę

Po tragicznym występie w Krakowie, wydawało się, że o poprawę gry może być ciężko. Biało-zieloni odpowiedzieli jednak w bardzo dobry sposób i postawili się drużynie Marka Papszuna. Szymon Grabowski ustawił swój zespół kompaktowo, co skutecznie ograniczyło faworytów. Do pełni szczęścia zabrakło tylko 3 punktów, ale wspomniany już brak koncentracji w końcówce nie mógł poskutkować niczym dobrym. Nie oznacza to, że trzeba załamywać ręce.

Najbliższe spotkania (z Górnikiem, Radomiakiem i Jagiellonią) będą niesamowicie istotne, bo mogą przynieść pierwsze triumfy w tej kampanii. Przy dobrej postawie i wykorzystaniu gorszej formy najbliższych rywali, gdańszczanie mogą wydostać się ze strefy spadkowej. Piątkowy mecz pokazał symptomy poprawy i rosnącą formę zawodników. Od bezpiecznej lokaty dzielą Lechię tylko 2 oczka, zatem już wkrótce może nas czekać marsz w górę tabeli.

5. Zgoda buduje

Starcie z Rakowem było ważne nie tylko ze względu na walkę o ligowe punkty. Na trybunach doszło do przyklepania zgody, jaka łączy ekipy z Gdańska i Częstochowy. Z tej okazji w trakcie spotkania odbyło się racowisko, a cały stadion opanowała pozytywna atmosfera. To duża sprawa dla kibiców obu drużyn, którzy mieli okazję spotkać się po rocznej przerwie. Sprawiło to, że porażka była choć trochę łatwiejsza do przełknięcia.

To już drugi mecz przyjaźni w tym sezonie. Na inauguracji rozgrywek ciepło przywitano kibiców Śląska, z którymi biało-zieloni mają zgodę od dziesięcioleci. Pozycja Gdańska na ultrasowskiej scenie wciąż jest mocna i nie zanosi się na zmiany. Wyjazdy do Wrocławia i Częstochowy z pewnością widnieją już oznaczone w kalendarzach sporej części wiary.

 

źródło: własne

W sobotnim starciu 3. kolejki tureckiej Super Lig, Antalyaspor pokonał Hatayspor 3:2. Walnie przyczynił się do tego ex-Lechista, Jakub Kałuzński. 



Drużyna z Antalyi niezbyt dobrze weszła w mecz z niżej notowanym rywalem. Po pierwszej połowie Hatayspor prowadził dwiema bramkami i znajdował się w znacznie lepszej sytuacji niż gospodarze. Po przerwie na murawie pojawił się jednak Jakub Kałuziński. Reprezentant Polski zanotował 2 asysty, kolejno w 60. i 66. minucie spotkania, wydatnie przyczyniając się do udanego pościgu swojego zespołu. Ostatecznie Antalyaspor zwyciężył i obecnie plasuje się na 7. miejscu w ligowej tabeli. 

21-letni wychowanek Lechii w biało-zielonych barwach zanotował 67 występów, które okrasił 3 bramkami. Trwający sezon Super Lig jest dla niego drugim na tureckiej ziemi. Warto także nadmienić, że 7 czerwca zadebiutował w reprezentacji Polski.

Bohdan Wjunnyk w piątek rozpoczął mecz w wyjściowym składzie. I choć gola nie zdobył, to wyglądał znacznie lepiej niż w pierwszych meczach sezonu. - Dawałem z siebie wszystko z tyłu i z przodu. Dla napastnika to trudne, kiedy nie ma okazji do oddawania strzału. Ja nie oddałem żadnego - mówił po meczu rozczarowany napastnik.

Czytaj więcej: Bohdan Wjunnyk: To niezwykle trudne

Lechia Gdańsk pozostaje nadal bez zwycięstwa w PKO BP Ekstraklasie. Podopieczni Szymona Grabowskiego musieli uznać wyższość rywala przegrywając spotkanie wynikiem 1-2.

Mecz rozpoczął się od mocnego natarcia przyjezdnych, którzy już w 2. minucie stworzyli sobie bardzo dobrą sytuację. Swojej szansy nie wykorzystał Patryk Makuch, który uderzył niecelnie z szesnastego metra na bramkę debiutującego w barwach Biało – Zielonych Szymona Weiraucha.

W kolejnych minutach spotkanie wyrównało się. Obie drużyny czekały na to co zrobi przeciwnik. Piłkarze Rakowa nie wyprowadzali zbyt wielu ataków pozwalając pograć piłką Lechii, jednakże gospodarze nie potrafili zaskoczyć rywala w ofensywie.

Podczas, gdy na boisku wiało nudą… Na trybunach panowała fantastyczna atmosfera stworzona przez zgromadzonych razem fanów obu drużyn. Około 30. minuty kibice na trybunie dopingowej zaprezentowali oprawę (odpalając również race) przez co sędzia Myć przerwał spotkanie na 10 minut. Po wznowieniu mecz wyrównał się, a obie drużyny toczyły walkę głownie w środku pola.

Drugą połowę rozpoczęły liczne ataki piłkarzy Lechii. Najgroźniejsza sytuacja została przeprowadzona w 50. minucie, kiedy to szanse swoim kolegom próbowali wypracować skrzydłowi Chłań oraz Mena. Niestety żaden z zawodników ofensywnych gdańszczan nie zdołał przeciąć groźnych dośrodkowań obu piłkarzy.

Następnie odpowiedział Raków. Swoją szansę miał  dopiero co wprowadzony Brunes, ale jego strzał został zablokowany.

W 58. minucie kibice Lechii wpadli w euforię po przepięknym strzale z dystansu Rifeta Kapicia. Kacper Trelowski próbował jeszcze ratować swój zespół, ale po jego interwencji piłka odbiła się od słupka i wpadła do bramki. Gol przecudnej urody!

Po wznowieniu gry od środka zaatakował zespół Rakowa. Do sytuacji dochodził Brunes, ale norweski napastnik nie potrafił zaskoczyć defensywy Biało – Zielonych. Dobrych okazji na strzelenie gola nie wykorzystali również Makuch oraz Kochergin.

W 88. Minucie Raków Częstochowa doprowadził do wyrównania. Po świetnym dośrodkowaniu Drachala gola głową zdobył Patryk Makuch. Niestety dla Lechii od razu po zdobytej bramce podopieczni Marka Papszuna poszli za ciosem i już trzy minuty później wyszli na prowadzenie. Szymona Weiraucha pewnym strzałem pokonał aktywny w ofensywie Jonatan Braut Brunes.

W doliczonym czasie Lechia walczyła o wyrównanie. Swoją okazję miał Pllana, ale jego strzał głową przeleciał nad poprzeczką.

 

Lechia Gdańsk - Raków Częstochowa 1-2 (0:0)

Lechia Gdańsk: 1. Szymon Weirauch - 33. Tomasz Wójtowicz (80’ 11. Dominik Piła), 44. Bujar Pllana, 3. Elias Olsson, 20. Conrado (88’ 23. Miłosz Kałahur) - 5. Iwan Żelizko, 8. Rifet Kapić (C), 17. Anton Tsarenko (88' 6. Karl Wendt), 30. Maksym Chłań - 7. Camilo Mena - 9. Bohdan Wjunnyk (80’ 79. Kacper Sezonienko)

Raków Częstochowa: 1. Kacper Trelowski – 7. Fran Tudor, 4. Efstratios Svarnas, 33. Kamil Pestka (23’ 88. Matej Rodin) – 20. Jean Carlos Silva Rocha, 5. Gustav Berggren, 30. Vladyslav Kochergin, 26. Erick Otieno (84’ 21. Dawid Drachal) – 97. Lazaros Lamprou (54’ 18. Jonatan Braut Brunes), 84. Adriano (84’ 10. Ivi Lopez) , 9. Patryk Makuch

źródło: własne