W piątkowym meczu z Rakowem Częstochowa Lechia prowadziła do 87. minuty i wydawało się, że w końcu przełamię złą serię, jednak w końcówce to goście zdobyli dwie bramki. Po tym spotkaniu kibice Biało-Zielonych poza smutkiem i złością, odczuwali także niedosyt.

Już po dwóch minutach od pierwszego gwizdka Raków stworzył zagrożenie pod bramką Lechii. Fran Tudor zagrał długą piłkę do Patryka Makucha, a ten po przyjęciu uderzył z półwoleja minimalnie obok słupka. Napastnik gości ponownie oddał strzał w 8. minucie, które zostało złapane przez Szymona Weiraucha.
W kolejnych minutach przeważali podopieczni Szymona Grabowskiego, jednak bez żadnych konkretów. Ogólnie mecz nie stał na wysokim poziomie, więcej działo się na trybunach, gdzie kibice obu drużyn odpalili środki pirotechniczne i wrzucili serpentyny na murawę. Spotkanie zostało przerwane na 10 minut.
Po wznowieniu gry rezultat nie uległ zmianie i do przerwy na Polsat Plus Arenie był bezbramkowy remis.
Zaraz po przerwie podopieczni Szymona Grabowskiego ruszyli do ataku. W 59. minucie przepiękną bramkę zdobył Rifet Kapic i Lechia objęła prowadzenie!
Wydawało się, że Lechia Gdańsk wygra po raz pierwszy w tym sezonie, jednak w końcówce sytuacja uległa diametralnej zmianie. Najpierw w 87. minucie wyrównał Patryk Makuch, a trzy minuty później zwycięskiego gola dla gości zdobył Jonatan Braut Brunes i tym samym punkty zamiast zostać w Gdańsku, pojechały do Częstochowy.

źródło: X