Rezerwowy na co dzień bramkarz Lechii po raz kolejny udowodnił, że jest świetny w swoim fachu. W Poznaniu popisał się paroma znakomitymi interwencjami, a gdyby tego było mało, to w konkursie rzutów karnych obronił dwie "jedenastki" i walnie przyczynił się do awansu biało-zielonych do finału Totolotek Pucharu Polski. - Mało brakowało, żebyśmy odpadli. Mieliśmy trochę szczęścia - przyznał po meczu Zlatan Alomerović.
Można się było tego spodziewać, ale Zlatan miał sporo pracy w środowy wieczór. Co prawda w pierwszej połowie Lech nie oddał ani jednego celnego strzału, a bramkarz Lechii musiał jedynie poradzić sobie z paroma dośrodkowaniami, natomiast im dalej w las, tym Serb był coraz częściej zatrudniany przez gospodarzy. - Lech jest bardzo dobrą drużyną, grają dobrze w piłkę. Mieliśmy plan na ten mecz, chcieliśmy "zamykać" środek pola i myślę, że przez długi czas robiliśmy to dobrze. Było sporo strzałów z dystansu ze strony Lecha. Jakub Moder dysponuje świetnym uderzeniem, do tego Dani Ramirez. Jeden z jego strzałów zakończył się bramką. Cóż, taka jest piłka - powiedział Alomerović na oficjalnej stronie Lechii.
Znajdą się pewnie i tacy, którzy przyczepią się do bramki strzelonej przez Dani Ramireza. Alomerović miał tę piłkę na rękach, był bliski obrony, jednak nie zdołał nic zrobić. Później jednak bronił bardzo pewnie, w dogrywce obronił strzał Christiana Gytkjaera z bliskiej odległości, ale prawdziwy popis swoich umiejętności dał w konkursie rzutów karnych. Lech prowadził wtedy 3:2 i potrzebował strzelić raz, by awansować do finału. Na szczęście Serb wyczuł intencje zarówno Filipa Marchwińskiego, jak i Dani Ramireza.
- Możesz obronić dwa rzuty karne, a nawet i pięć. Dlaczego nie? Wszystko jest możliwe. Oczywiście mało brakowało, żebyśmy odpadli. Mieliśmy trochę szczęścia, ale ono w piłce też jest potrzebne - przyznał Zlatan.
W Lechii musi być cierpliwy, bo jednak w lidze ciągle broni będący w rewelacyjnej formie Dusan Kuciak. Ten mecz potwierdził jednak, że biało-zieloni mają dwóch klasowych bramkarzy. - Nie grałem przez cztery miesiące. Nie mieliśmy żadnego sparingu, mecze w lidze były co trzy dni, więc nawet nie było zbyt wielu okazji, żeby wykazać się na treningu. Chciałem zrobić to, co do mnie należy. Nie robiłem nic na pokaz, wybierałem proste środki. Po każdym obronionym strzale pewność siebie rosła - mówi Alomerović.
To nie Lech, a Lechia zagra w finale z Cracovią (24 lipca, godz. 20, Lublin). Gdańszczanie staną przed szansą zdobycia drugiego z rzędu Pucharu Polski. - Wiemy jaki mamy ostatnio bilans z Cracovią, ale to tylko wyzwoli w nas większą złość. Będziemy chcieli za wszelką cenę pokazać, że nie jesteśmy słabszą drużyną niż oni. Chcemy zdobyć ten puchar po raz kolejny - zakończył golkiper Lechii.
źródło: Lechia Gdańsk / własne