Czy 2016 to będzie jego rok? Pomocnik Lechii Gdańsk i reprezentacji Polski jest przekonany, że pojedzie na Euro do Francji oraz pokaże się z najlepszej strony w ekstraklasie. Oby!

 

Sławomir Peszko ma cztery nerki (to fakt!) i co najmniej kilka twarzy. Jedną zaprezentował 11 października 2015 roku po meczu z Irlandią na Stadionie Narodowym w Warszawie. Mecz, wygrany 2:1, zapewnił nam awans na tegoroczne mistrzostwa Europy we Francji. Wniebowzięty Peszko krzyczał wtedy do kamery: „Będzie się działo!!!”. Cytował refren piosenki zespołu Piersi, a przy okazji zapowiadał mecze biało-czerwonych na francuskich stadionach. Peszko na chwilę odleciał, był wniebowzięty, bo Polska awansowała na te mistrzostwa również dzięki niemu. To przecież on strzelił Irlandczykom bramkę na wyjeździe w Dublinie, w meczu zremisowanym 1:1. Grał też w wygranym meczu z Gruzją (4:0) i przegranym z Niemcami (1:3).

Ale kilka tygodni po tamtym historycznym awansie zobaczyliśmy innego Peszkę. To było na stadionie Lechii Gdańsk po konferencji prasowej. Chcieliśmy namówić piłkarza na dłuższy wywiad. Zawodnik spojrzał na nas smutno i wzruszył ramionami. Lechia przegrała wtedy pięć meczów z rzędu, kibice odwracali się od drużyny, trener Thomas von Heesen został właśnie zwolniony. Było źle. Było dramatycznie. - To, jak pogadamy? - zapytaliśmy Peszkę. - Mniej gadać, więcej robić! - odparł, wzruszył ramionami i ze smutą miną znikł w głębi korytarza.

Na szczęście Lechia wygrała następny mecz u siebie z Wisłą Kraków 2:0. I następny ze Śląskiem Wrocław 1:0. Zła passa została przerwana. Peszko, jak i cała drużyna, odetchnęli. Wydawało się, że pod wodzą nowego (choć tymczasowego) trenera Dawida Banaczka Lechia odbije się od dna. Atmosfera w drużynie się poprawiła.

Peszko był znów szczęśliwy. I gotowy na spotkanie. Usiedliśmy więc na chwilę przed jednym z treningów, by pogadać o jego kilku twarzach.

 

Czytaj więcej. Cały artykuł znajdziesz tu

 

 

Źródło: gdansk.pl/własne