Lechia miała walczyć o europejskie puchary, a jest miejsce poza „ósemką”, duże rozczarowanie i punkt mniej na koncie niż rok temu.

 

Lechia przechodziła jesienią wiele zawirowań. Od zmiany trenerów, po wymiany piłkarzy. Zespół ciągle poszukiwał tożsamości, miał za dużo wahań formy. Kiedy biało-zieloni zaczęli już wygrywać (za czasów Thomasa von Heesena, a potem Dawida Banaczka), nagle przyszło załamanie. Mecz w Łęcznej, przegrany przez Lechię 1:3, jest najlepszym podsumowaniem jesiennych występów gdańszczan w ekstraklasie.

 

Zawiedzione oczekiwania

– Nie tak to zakładaliśmy. Zagraliśmy ostatnio dwa dobre mecze ze Śląskiem i Wisłą. Mieliśmy dobrą passę, bardzo dobrze nam się trenowało i byliśmy mocno zmotywowani. Atmosfera w drużynie była dobra do tego stopnia, że w szatni rozmawialiśmy tylko o meczu z Górnikiem Łęczna. A tu wyszło inaczej – mówił Sebastian Mila, którego postawa jesienią przypominała grę Lechii. Kiedy Mila wreszcie wrócił do wysokiej formy, Lechia znowu stała się zespołem.

 

– Rok kończymy poza pierwszą ósemką, ale wierzę w nasz zespół i jestem przekonany, że wiosną się w niej znajdziemy. Różnice punktowe między drużynami nie są tak duże i szybko można odrobić straty. Powodem do optymizmu jest to, że zdołaliśmy wyjść z dużego kryzysu – podkreśla reprezentant Polski.

 

Jesienne występy zespołu powinny być sygnałem ostrzegawczym dla działaczy, choć nikt nie zamierza rozdzierać szat. Biało-zieloni wciąż są w grze o czołówkę. Gorzej, że autobus z napisem „Europa" niebezpiecznie się oddalił.

 

– Miejsce, na którym Lechia zakończyła rok, to wynik zdecydowanie poniżej naszych oczekiwań. Wprawdzie jeden punkt straty do ósmego miejsca to nie jest duża strata, ale trzeba też mieć na uwadze styl gry, który prezentowała drużyna. Brakowało stabilnej formy. Raz były mecze dobre, a raz bardzo słabe. Z tym musimy się zmierzyć w rundzie rewanżowej – mówi Marek Jóźwiak, menedżer Lechii i szef skautingu gdańskiego klubu.

 

Jedną z przyczyn nieudanej rundy Lechii było złe przygotowanie fizyczne. Wiosną ma się to zmienić, bo klub z Gdańska rozważa zatrudnienie nowego trenera przygotowania motorycznego.

 

– Letni okres przygotowawczy nie był zbyt dobrze przepracowany. Mamy w zwyczaju robić częste badania wydolnościowe zawodnikom, którzy nie wypadali w nich zbyt dobrze. Później kolejny raz zmienił się trener, pojawiły się zawirowania i wszystko było robione w pośpiechu – zauważa Jóźwiak.

 

Czy będą rewolucje kadrowe?

 

Czytaj więcej. Cały artykuł znajdziesz tu

 

 

 

Źródło: przegladsportowy.pl/własne