Przecieraliśmy oczy ze zdumienia, oglądając poczynania Jaroslava Mihalika, który w Lubinie zagrał swój najlepszy mecz w barwach Lechii. Nie on był jednak MVP tego spotkania, co ciekawe nie został nim też Dusan Kuciak. Tytuł ten zgarnął Conrado - mający udział przy każdej z czterech bramek strzelonych przez gdańszczan. Oceny w skali 1-10.
Dusan Kuciak (6). Prawdopodobnie bardzo rzadko chwali się bramkarza, który puszcza cztery bramki w meczu, natomiast Dusan zagrał w Lubinie... po swojemu, czyli bardzo dobrze. Już w 1. minucie w dobrym stylu obronił rzut wolny egzekwowany przez Filipa Starzyńskiego. W zasadzie przy żadnym straconym golu nie miał nic do powiedzenia, z kolei parę razy popisał się znakomitymi interwencjami.
Rafał Kobryń (3). Słaby mecz Rafała. Zawalił pierwszego gola. Musi się lepiej zachować w tej sytuacji. Koledzy krzyczeli mu "plecy", a on nic sobie z tego nie robił i pozwolił na oddanie strzału, choć piłka bardzo długo leciała w pole karne. Młody obrońca był tego wieczora dość elektryczny. Na początku jeszcze nie był zdenerwowany, ale z biegiem czasu grał coraz bardziej zachowawczo. W drugiej połowie dał się łatwo ograć (chwilę później miał pecha, bo piłka się od niego odbiła) przy bramce na 3:4.
Michał Nalepa (4). Wrócił po pauzie za kartki i trzeba przyznać, że parę razy zachował się tak, jak nas do tego przyzwyczaił. Rzucał się z poświęceniem, nie kalkulował. Czasami zabrakło paru centymetrów, by zapobiec utracie gola. On bezpośrednio nie maczał palców przy trafieniach dla Zagłębia, natomiast jeśli zespół traci cztery gole, obrońcy nie mogą być wysoko ocenieni.
Mario Maloca (4). Właśnie z tego powodu identyczną ocenę otrzymuje "Generał", choć on mógł zapobiec utracie jednej z bramek. Chodzi o gola na 3:4. W tamtej sytuacji Mario w dość łatwy sposób dał się ograć Filipowi Starzyńskiemu, umożliwiając mu oddanie strzału.
Rafał Pietrzak (5). Pierwszy raz zagrał w Lechii na swojej nominalnej pozycji. Miał udział przy pierwszej bramce, bo to on wrzucał z rzutu wolnego. Tak naprawdę trudno się do niego przyczepić za grę w defensywie, bo jednak Zagłębie częściej atakowało drugą stroną boiska.
Jaroslav Mihalik (7). Cytując klasyka... gdy rano wstał z łóżka, chyba coś mu przeskoczyło w głowie. Jaroslav zagrał rewelacyjnie w Lubinie. Przy odrobinie szczęścia mógł skończyć ten mecz z hat trickiem i asystą. Już na początku spotkania jego podania nie wykorzystał Patryk Lipski. Potem Słowak zagrał koncertowo, strzelając dwa gole po dwóch kontratakach. Szczególnie druga bramka była efektowna. Minął rywala na małej przestrzeni i oddał błyskawiczny, precyzyjny strzał. Później miał identyczną sytuację, jednak nieznacznie się pomylił. Bez wątpienia był to jego najlepszy mecz w Lechii. Oby takich więcej!
Kristers Tobers (4). Zagrał tylko 45 minut i tłumaczymy to sobie na dwa sposoby. Po pierwsze nie grał w Lubinie wielkiego meczu, w dodatku złapał żółtą kartkę i musiał uważać. Inna sprawa, że ostatnio Łotysz grał praktycznie wszystko, więc konieczny był dla niego odpoczynek.
Tomasz Makowski (3). On również nie spisywał się najlepiej podczas tego spotkania. Sprokurował rzut karny, zupełnie niepotrzebnie wystawiając rękę. Z pozytywów - chwalimy za udział i sprawne wyprowadzenie kontrataku przy golu na 2:3.
Patryk Lipski (4). Cóż, zmarnował fantastyczną okazję na początku meczu. Później nie grał jakoś bardzo źle, ale miał to nieszczęście, że brał udział w kluczowych dla tego spotkania sytuacjach. Zapamiętamy mu zwłaszcza naganne zachowanie z końcówki. Remis 4:4, Zagłębie napiera coraz mocniej, Lechia wywalczyła rzut wolny. Był czas, żeby się ustawić, odetchnąć. Co zrobił Lipski? Pospieszył się, nie poczekał i zagrał... niecelnie w kierunku Łukasza Zwolińskiego. Zaraz mieliśmy kontratak gospodarzy. Oczywiście, gdyby Zwoliński wyszedł sam na sam, pewnie pisalibyśmy inaczej. Sam pomysł był niezły, ale wykonanie dramatyczne.
Conrado (8). Gracz meczu, bez dwóch zdań. Miał udział przy każdej z bramek zdobytych przez Lechię. Pierwszą strzelił sam, przy dwóch asystował, a ponadto wywalczył rzut karny (dyskusyjny, ale sędzia odgwizdał). Grający szybko, z pomysłem, fantazją. Nie wiemy co zjadł przed meczem, ale prosimy, nalegamy wręcz, żeby nie zmieniał diety.
Łukasz Zwoliński (6). Doczekał się premierowego gola w biało-zielonych barwach. Perfekcyjnie wykonał rzut karny, na dużym spokoju. Co poza tym? Miał bardzo duży udział przy trzeciej bramce dla Lechii, bo to on podawał do Conrado. Co prawda aż dwanaście razy tracił piłkę, natomiast wielokrotnie był podwajany, gdy ją otrzymywał, więc możemy mu to wybaczyć. Jedyne co zawalił (choć to może zbyt duże słowo), to poszedł na raz i łatwo dał się ograć Dejanowi Drażiciowi tuż przed golem na 4:4.
***
Jarosław Kubicki (4). Tym razem po jego wejściu nie do końca udało się poukładać grę w środku pola. Wygrane pojedynki? Trzy na dziesięć.
Omran Haydary i Kenny Saief - grali zbyt krótko, by ich ocenić.
źródło: własne