W sobotnim meczu z Legią Warszawa właściwie każdy z piłkarzy Lechii zasłużył na pochwały. Wszyscy zagrali na wysokim poziomie, co przełożyło się na zwycięstwo biało-zielonych w stolicy (2:1). A skoro zawodnicy zagrali dobrze, to i oceniamy ich w sposób należyty. Oceny w skali 1-10.
Dusan Kuciak (8). Był skupiony od pierwszej do dziewięćdziesiątej minuty. Uratował Lechię przed stratą gola przynajmniej trzykrotnie. Świetny występ.
Karol Fila (5). Pierwszy kwadrans dość niepewny. Popełnił spory błąd chwilę przed straconym golem. To on w dużej mierze sprokurował rzut rożny, po którym Legia strzeliła bramkę. Ta sytuacja go jednak nie zdeprymowała, bo w dalszej fazie spotkania było już tylko lepiej. W pierwszej połowie popisał się doskonałym dośrodkowaniem na głowę Macieja Gajosa, w drugiej zaś to on wrzucał przy golu na 1:2.
Michał Nalepa (8). Nikogo nie zaskakuje to, że zagrał na bardzo wysokim poziomie. W tyłach nie do przejścia. Agresywny, pewny w interwencjach. W dodatku po raz kolejny dorzucił gola. Najpierw strzelił Lechowi, teraz Legii. Martwi jednak sytuacja z drugiej połowy, gdy po wejściu Jose Kante obrońca Lechii zalał się krwią. Ma złamany nos, a sobotni wieczór spędził w jednym z warszawskich szpitali. Trzymamy kciuki, żeby szybko z tego wyszedł.
Błażej Augustyn (8). Wraz z Nalepą stworzył mur, od którego wręcz odbijali się legioniści. Każde dośrodkowanie było z łatwością wybijane, w tym te z samej końcówki spotkania, gdy Legia postawiła wszystko na jedną kartę. Strzelony gol to tylko dodatek, ale sposób w jaki Augustyn atakował piłkę jest potwierdzeniem jego aktualnej formy. Podobać się mogły płaskie podania z pominięciem drugiej linii.
Filip Mladenović (6). Zacznijmy od najgorszych wieści - dostał żółtą kartkę za faul taktyczny. Było to czwarte napomnienie Serba w tym sezonie, więc nie zagra w następnej kolejce z Zagłębiem Lubin. Jednak poza tym był pewnym punktem drużyny. W tyłach bardzo dobrze radził sobie z zawodnikami Legii. I tak naprawdę poza jedną akcją, gdy łatwo minął go Paweł Stolarski, nie mamy się do czego przyczepić.
Lukas Haraslin (7). W pierwszej połowie grało mu się chyba aż za łatwo. Młody obrońca Legii zostawiał mu bardzo dużo miejsca, z czego Słowak chętnie korzystał. Efektem były dwie świetne sytuacje, które Haraslin sam sobie wypracował. Po przerwie miał trudniej, bo na jego stronę w zespole Legii oddelegowany został Artur Jędrzejczyk. Nie można też zapomnieć o asyście bezpośrednio z autu.
Jarosław Kubicki (6). Nie znamy założeń Lechii na ten mecz, natomiast podejrzewamy, że trener Piotr Stokowiec będzie z Kubickiego zadowolony. I trudno się dziwić, wydaje się, że należycie wywiązał się ze swoich zadań. Zawsze był tam, gdzie być powinien. Dawał zespołowi jakość w środku.
Daniel Łukasik (7). Głównie dzięki niemu Legia nie zdominowała środkowej części boiska. To mogło się podobać. Szybka gra na jeden, maksymalnie dwa kontakty. Sporo odbiorów, celne zagrania na kilkadziesiąt metrów, przyspieszające akcje. Kolejny bardzo dobry występ Łukasika.
Maciej Gajos (5). Być może nie dał Lechii w ofensywie tyle, co w poprzednich meczach, ale tym razem miał więcej zadań defensywnych. Cofał się po piłkę, brał się za rozgrywanie. Notę obniżamy za sytuację z końcówki pierwszej połowy - nieatakowany na piątym metrze musi strzelić gola.
Żarko Udovicić (6). Jeszcze brakuje mu regularności, jeśli chodzi o liczby, natomiast w każdym meczu daje Lechii jedno - walkę od początku do końca meczu. Dla niego nie ma znaczenia czy jest 1. minuta czy 90. - w każdym przypadku biegnie do piłki na pełnym gazie, a gdy ją traci nie macha rękami, tylko goni za przeciwnikiem. Wykonał ciężką pracę.
Artur Sobiech (5). To nie był mecz dla tego typu napastnika. Była walka w parterze, jak i w powietrzu, zabrakło natomiast sytuacji. Koledzy nie wypracowali mu okazji do strzelenia gola, ale na szczęście wyręczyli go środkowi obrońcy.
***
Tomasz Makowski, Sławomir Peszko i Flavio Paixao - grali zbyt krótko, by ich ocenić.
źródło: własne