Piątek, godzina 20:30, inauguracja sezonu, środek lata i Jarmarku Dominikańskiego. Czy może być lepsza pogoda i termin na to, aby zaciągnąć na stadion Lechii jak najwięcej kibiców? Według nas nie. Inaczej myślano jednak w gdańskich gabinetach, kiedy zgłaszano imprezę masową na… osiem tysięcy kibiców. Wielu fanów pocałowało klamkę i na mecz nie weszło. Biletów bowiem zabrakło.

Jeszcze kilka dni temu kiedy pytano na Twitterze członka zarządu pana Ziemowita Deptułę o to, czy da się jeszcze zwiększyć liczbę uczestników imprezy masowej, zapowiadał, że tak. Niestety koniec końców to się nie udało, co sam Deptuła potwierdził dziennikarzom kilkanaście minut przed meczem, kiedy spotkano go pod stadionem. Efekt? Na trybunach zasiadło mniej osób niż chciało.

Jak udało się nam ustalić, w ostatnich dniach próbowano zwiększyć jeszcze liczbę uczestników imprezy masowej. Nie udało się to z powodu… braku ochroniarzy. „W całym Trójmieście nie mogliśmy znaleźć 15 ochroniarzy” - słyszymy.

Po meczu Ziemowit Deptuła przekazał nam, że próbowano też wynagrodzić jakoś brak biletów rozczarowanym kibicom. Rodziny z dziećmi wpuszczono nawet za darmo na strefę prestige. 

Podobne sytuacje oglądaliśmy już w przeszłości. Daleko szukać nie trzeba, równo rok temu podczas II rundy eliminacji do Ligi Konferencji Europy, rewanżowy mecz Lechii z Rapidem zgłoszono na 28 tysięcy osób, choć po pierwsze zainteresowanie było większe, a po drugie w mediach społecznościowych promowano mecz hasłem i hasztagiem „TrzyDychyNaLechię”. Była to sytuacja absurdalna, a wielu fanów mecz musiało obejrzeć w telewizji.

20230728kibice

Oczywiście, Motor to nie Rapid, a I liga to nie Liga Konferencji Europy. Ale sam fakt, że władze Lechii znów nie pomyślały i nie zadbały o kibiców, budzi niesmak. Pod obiektem spotkaliśmy wielu kibiców, również zza granicy, którzy chcieli jeszcze nabyć bilet. Z ogromnym żalem musieliśmy tłumaczyć im, że… tych już nie ma. Widok płaczących dzieci i odchodzących z żalem ludzi był przykry. Coś nam mówi, że ci ludzie prędko na stadion Lechii mogą nie wrócić.

Sytuacja wywołałą spore oburzenie na Twitterze. Nic dziwnego. Władze Lechii, choć już nowe, powieliły błędy z poprzednich lat. Jeden z kibiców stwierdził nawet, że Paolo Urfer strzelił sobie „w stopę”, zgłaszając imprezę tylko na osiem tysięcy. Cóż, jeśli władze chcą zapełniać trybuny, muszą wystrzegać się takich sytuacji. Sytuacji, które znów wywołują negatywną atmosferę wokół klubu.

Mamy nadzieję, że przy kolejnych meczach to się już nie powtórzy, a włodarze Lechii lepiej przemyślą planowanie i budowanie frekwencji. Frekwencji, która jest potrzebna także naszym piłkarzom. Z kluby słyszymy zapewnienia, że wnioski zostaną wyciągnięte.

Na koniec kilka słów uznania dla kibiców. Choć stadion był wypełniony zaledwie w dwudziestu procentach, to atmosfera była niesamowita. Sam trener Szymon Grabowski po meczu był pod wrażeniem. Oby tak było na każdym meczu!

 

źródło:  własne