Lechia Gdańsk wygrała 1:0 z Legią Warszawa po przepięknym trafieniu Macieja Gajosa. -  Nawet na treningu ciężko o takie gole - przyznał kapitan Lechii w rozmowie z dziennikarzami. Pomocnik dodał, że zadedykował bramkę zmarłemu pod koniec zeszłego roku tacie.

Kapitan Lechii rozpoczął rozmowę z dziennikarzami od swojej reakcji na bramkę. - To był sytuacyjny strzał. Przejąłem gdzieś piłkę w okolicy połowy boiska, akurat bramkarz stał wysoko, no i co, próba strzału. Fajnie to wyszło i najważniejsze, że udało się wygrać w końcu mecz. Nawet na treningu ciężko o takie gole. Po odbiorze piłki zerknąłem na bramkarza, gdzie jest. Zespół Legii był wysoko. Ułamek sekundy, zobaczyłem i oddałem strzał. Cieszę się, że to wpadło - ocenił.

Nie było w ostatnich tygodniach żadnych powodów do optymizmu, co jechaliśmy na mecz, to próbowaliśmy coś zmienić, a w sumie nic nie mogliśmy zmienić. Od 2 kolejek wiedzieliśmy też ze nie mamy szans na utrzymanie. Dzisiaj był mecz ważny, był to też dzień Flavio. To był jego dzień i tyle. Wygraliśmy mecz na otarcie łez - dodał.

Czy pomimo spadku Gajos prowadził jakieś rozmowy z klubem nt. przyszłości? - Nie było żadnych rozmów - zdradził i dodał: -  Ciężko, ciężko coś powiedzieć. Wiadomo, że już nie mamy szans. Te rozmowy będą się toczyć na pewno. Przed ostatnim meczem wszyscy będą chcieli wiedzieć, na czym stoją. Nie wiem, jaka jest moja sytuacja.

 

Jak kapitan ocenił współpracę z trenerem Badią? -  Ciężko powiedzieć. Najważniejszego celu nie zrealizowaliśmy, a za to jesteśmy rozliczani. Zagraliśmy, nie wiem, 7-8 meczów, dopiero pierwsze zwycięstwo i to po spadku.
Gajos zakończył rozmowę z dziennikarzami od specjalnej dedykacji. -  Na pewno najgorszy sezon. A czy najładniejsza bramka, to zależy, z jakiej strony patrzymy. Na pewno takie bramki nie padają zbyt często. Był to też dla mnie ciężki czas prywatnie, bo zmarł mój tata i zdobyłem pierwszy raz bramkę po jego śmierci i chciałem mu ją zadedykować - powiedział.

 

źródło: własne