Lechia Gdańsk wygrała 1:0 z Wisłą Płock na inaugurację wiosny. Bramkę zdobył Łukasz Zwoliński, który po meczu porozmawiał z dziennikarzami. Odpowiedział m.in. na pytania o kontrakt. Oto, co napastnik powiedział po dzisiejszym spotkaniu.
O bramce:
- Zakończyłem rok bramką, to głupio było też bramką nie zacząć (śmiech). A tak poważnie to bardzo się cieszę. Wiemy, jak bardzo potrzebowaliśmy tego zwycięstwa. Chcemy jak najszybciej mieć spokój i piąć się w górę tabeli. I też tutaj ogromne brawa dla drużyny, bo może momentami wyglądało to, jak obrona Częstochowy, ale wiedzieliśmy, że Wisła ma super piłkarzy w środku pola i ma też ten luz i komfort, że są w środku tabeli. My mieliśmy swój plan i cieszę się. Zrobiliśmy dużo na boisku i to spowodowało, że cieszymy się z trzech punktów.
O tym, czy czekał na reakcje VAR-u:
- Standard. Tym razem było tak, że chłopaki do mnie biegli, a ja mówię: stop, jest spalony 100%. Panowie nawet się nie cieszę, trzymetrowy spalony. Jak strzeliłem bramkę, to zobaczyłem, że Rzeźniczak był trzy metry przede mną i mówię: no nie ma szans. Na szczęście potem okazało się, że ktoś tam z drugiej strony był. Fajnie. Pierwszy raz bez kontrowersji.
O formie i sparingach w Turcji:
- Wydaje mi się, że ta forma jest zawsze jakąś niewiadomą dla wszystkich drużyn, które zaczynają rundę. Ja już nie mam 18 lat, żeby przeżywać wyniki w sparingach. Nie chcę tutaj broń Boże nas usprawiedliwiać, ale te sparingi graliśmy po jednostkach treningowych czy siłowni. Wiedzieliśmy, że nie graliśmy na świeżości. Wiadomo, że wyniki budują, ale nie wiem, co byłoby lepsze: wygrać sparingi w Turcji i dziś przegrać, czy przegrać w Turcji i dziś cieszyć się z wygranej. Mamy na tyle doświadczony zespół. Wyniki były sprawą drugorzędną, a my kładliśmy nacisk, żeby się dobrze przygotować do rundy.
O planie na mecz z Wisłą:
- Na pewno mieliśmy taki cel, aby przez pierwsze 30 minut nie stracić bramki. Wszyscy wiemy, że jak na początku traciliśmy bramki, to później różnie to bywało. Wiedzieliśmy też, że Wisła Płock ma więcej komfortu niż my i będzie stwarzać więcej sytuacji. Taki był plan i cieszę się, że wszyscy się poświęciliśmy i zaufaliśmy naszemu sztabowi. W kilku momentach troszkę zabrakło (np. w kontrach - przyp. red.), więc mam nadzieję, że będziemy robić wszystko, aby zamieniać kontry na bramki.
O tym, co czuł kiedy sędzia odgwizdał rzut karny:
- Szczerze powiem, że czasami jest takie uczucie gdzieś z tyłu głowy, że to jest ten dzień. Wyniki gdzieś tam się ułożyły, a ty wiesz, że naprawdę pracowałeś cały mecz. I mówię nie ma szans. Nie ważne, czy ty Dusan to obronisz, czy Dominik nie strzeli - po prostu nie będzie bramki. Czasami szczęściu trzeba pomóc, ale szczęście też sprzyja lepszym.
O zdrowiu:
- Jest okej. Tylko skarpetki do wymiany i jest lekki obrzęk, ale na szczęście nic poważnego. Przy faulu Kuby Rzeźniczaka odskoczyłem i tylko drasnął mnie w Achillesy, a przy faulu Mateusza Szwocha będzie trzeba trochę lodem kostkę pookładać.
O tym, czy dostał nową umowę:
- Cisza. Nie wiem, na czym stoję. Z dyrektorem sportowym mieliśmy akurat długą i fajną rozmowę, bo dyrektor ma syna, a ja mam dwie córki. Bardziej porozmawialiśmy sobie o życiu. Na pewno dyrektor sportowy miał kilku zawodników, z którymi musiał odbyć poważniejsze rozmowy. Moje nazwisko jest na "Z", może dlatego wciąż czekam (śmiech).
źródło: własne