W piątkowy wieczór na stadionie w Gdańsku Lechia zremisowała z Górnikiem 1:1. Goście z Zabrza objęli prowadzenie i mogli zdobyć drugiego gola. Jednak szczęście uśmiechnęło się do gospodarzy, którzy wykorzystali rzut karny i następnie nie dali ponownie sobie strzelić bramki.
Oba zespoły przed tym meczem miały taki sam bilans punktowy oraz bramkowy i prowadziły razem w rozgrywkach T- Mobile Ekstraklasy. Na PGE Arenie w piątkowy wieczór zgromadziła się większa liczba sympatyków Lechii niż w ostatnim czasie. Bardzo wierzyli, że zespół z północy Polski odniesie triumf w starciu z Górnikiem Zabrze i po sześciu seriach gier wyjdzie na prowadzenie w ligowej tabeli. Jednak zawodnicy Adama Nawałki nie przyjechali do Gdańska, aby łatwo oddać trzy punkty drużynie rywala, i również w tym pojedynku chcieli zgarnąć pełną pulę.
W pierwszych fragmentach spotkania Lechia Gdańsk miała przewagę nad Górnikiem. Podopieczni Michała Probierza oddawali mnóstwo strzałów na bramkę drużyny przeciwnej, szczególnie zza pola karnego, lecz nie przynosiły one owoców. Gdańszczanie mieli przebieg meczu pod kontrolą, dlatego piłkarzom dowodzonym przez Adama Nawałkę zdecydowane trudniej było stworzyć zagrożenie. Najbardziej aktywny podczas pierwszej połowy w ekipie gości był Prejuce Nakoulma, ale bez wsparcia partnerów zawodnik pochodzący z Burkina Faso nie mógł zbyt wiele zdziałać. Zespół z Górnego Śląska dostał poważny cios w 21. minucie, kiedy w starciu z Pawłem Buzałą mocno ucierpiał kapitan Górnika, Adam Danch. Obrońca ekipy nie był w stanie kontynuować piątkowych zawodów i musiał z potwornym bólem opuścić plac gry.
W końcówce pierwszej połowy defensywa zabrzan była dziurawa jak szwajcarski ser. Wielokrotnie obrońcy pozwolili zawodnikom Lechii na spokojne rozgrywanie piłki. W 44. minucie sam na sam z bramkarzem znalazł się Paweł Buzała, lecz arbiter liniowy podniósł chorągiewkę. Do przerwy lepsi byli gospodarze, bo to oni mieli zdecydowanie więcej sytuacji niż rywale. Problem polegał na tym, że zawsze brakowało wykończenia akcji, dlatego paliły na panewce. Po dość przeciętnej pierwszej części gry kibice zgromadzeni na stadionie oraz piłkarze żyli nadzieją, że po zmianie stron padną bramki.
Po przerwie dyktować warunki zaczęli piłkarze z Zabrza. Mieli kilka okazji, lecz nie potrafili ich w należyty sposób wykorzystać. Lechia nie chciała pozwolić rywalom na zbyt wiele swobody, dlatego ruszyła do kontrataku. Jedak podobnie jak rywale mieli problem ze skutecznością. W 60. minucie na placu gry zaistniała kontrowersyjna sytuacja. W polu karnym w starciu z Marcinem Pietrkowskim na boisko padł Seweryn Gancarczyk. Sędzia nie wskazał na wapno i podopieczni Adama Nawałki musieli zadowolić się rzutem rożnym. Jednak szczęście uśmiechnęło się do nich dwie minuty później. W „szesnastce” gospodarzy nastąpił spory galimatias, w którym doskonale odnalazł się Mariusz Przybylski. Zawodnik Górnika z kilku metrów oddał silny strzał, którego nie był w stanie obronić Sebastian Małkowski.
Po stracie gola Lechia chciała jak najszybciej wyrównać stan rywalizacji i wrócić do równorzędnej bramki. Jednak to goście mogli podwyższyć prowadzenie. Prejuce Nakoulma zgubił jednego ze swoich rywali, następnie oddał strzał, ale piłka po uderzeniu zawodnika Górnika minęła światło bramki. W 80. minucie los odwrócił się na korzyść podopiecznych Michała Probierza. Futbolówka była zagrywana z rzutu rożnego w „szesnastkę”, gdzie piłkę ręką zagrał Seweryn Gancarczyk. Szymon Marciniak bez chwili zawahania podyktował rzut karny. Wykonawcą tego stałego fragmentu gry był Marcin Pietrowski, który umieścił piłkę w siatce i doprowadził do wyrównania. Trzeba jednak przyznać, że miał on miał niezwykłe szczęście, bo bramkarz Górnika wyczuł intencję gracza gdańskiego zespołu, lecz po jego rękach wpadła ona do siatki. Oba zespoły chciały postawić wszystko na jedną kartę i ambitnie do końca walczyć o zwycięstwo. Jednak nie potrafili umieścić ponownie wpakować piłki do siatki i w Gdańsku mecz zakończył się remisem.
Na PGE Arenie żadna strona nie przychyliła szali zwycięstwa na swoją korzyść, więc nadal dwie drużyny z takim samym bilansem punktowym i bramkowym przewodzą w ligowej tabeli. Górnik mógł dopełnić formalności, jednak nie wykorzystał dogodnych sytuacji. Lechia zacięcie walczyła i doprowadziła do wyrównania.
Lechia Gdańsk 1-1 Górnik Zabrze
Marcin Pietrowski 81 (k) - Mariusz Przybylski 61
Źródło: igol.pl/własne