Temat niestety wraca jak bumerang. Nie jest to przyjemna sprawa, o której chętnie piszemy, ale nie można przejść obok tego obojętnie. Piłkarze Lechii od trzech miesięcy nie otrzymują pensji, co jest - nie bójmy się tych słów - skandalem i kolejną porażką prezesa Adama Mandziary.
Wydawało się, że w tym sezonie wszystko było już na dobrej drodze. Po letniej wyprzedaży (z klubu odeszło paru piłkarzy z wysokimi kontraktami) płynność finansowa była na dobrym poziomie, zawodnicy otrzymywali wypłaty regularnie. Niestety, gdy sprawdzili stan konta w październiku, listopadzie oraz grudniu, nie dostrzegli tam nowych przelewów ze strony klubu. Jak się domyślacie, od trzech miesięcy na ich konta nie wpłynęła od Lechii nawet złotówka. Zresztą, premie za zdobycie Totolotek Pucharu Polski w poprzednim sezonie dalej nie zostały wypłacone.
Tymczasem pieniądze marnowane są w przeróżne sposoby. Pierwszy z brzegu - jedna osoba z klubu (nie będziemy wskazywać konkretnie o kogo chodzi) zamówiła dwie pralki i dwie suszarki za 100 tys. złotych łącznie. Nie są one używane, bo to wiązałoby się z przerobieniem prądu na stadionie. No i tak stoi sobie ten sprzęt i niszczeje. Fantastycznie wyrzucone w błoto niemałe pieniądze.
I nie jest tak, że nie ma dramatu, bo piłkarze mają wysokie kontrakty i nawet jeśli nie otrzymują pieniędzy przez parę miesięcy, to i tak z głodu nie umierają. Podpisujesz umowę, to się z niej wywiązuj. Piłkarze to też ludzie, mają wydatki typu kredyty, leasingi, podatki też same się nie zapłacą. O ile ci bardziej doświadczeni zawodnicy mieli zapewne coś odłożone, o tyle w przypadku młodzieży jest zdecydowanie trudniej. Już parę tygodni temu słyszeliśmy, że niektórzy mają problemy, bo nie starcza im na spłatę kredytu.
W "Dzienniku Bałtyckim" czytamy, że pieniądze regularnie otrzymują pracownicy klubu, natomiast piłkarze oraz sztab szkoleniowy już nie. Słyszymy też, że klub spodziewał się zadyszki finansowej właśnie we wrześniu, co miało być planowane w budżecie. Mamy tu do czynienia z kolejnym absurdem. Jeśli nie jesteś pewien jakiejś sumy pieniędzy, to nie umieszczasz jej w budżecie. Podobno klub spodziewa się w najbliższym czasie przelewów, które pozwolą uregulować zaległości. Podobno. Były obietnice ze strony prezesa Adama Mandziary, że przelewy wkrótce zostaną wysłane, ale na obietnicach się skończyło.
Jeśli owe zaległości będą rosły, Lechia może mieć za moment problem. Po pierwsze, nikt nie przyjdzie do klubu z problemami finansowymi, a przecież potrzebne są wzmocnienia, jeśli Lechia chce walczyć o ligowe podium. Po drugie, jeśli obecnym zawodnikom skończy się cierpliwość, lada moment będą mogli składać wnioski o rozwiązanie kontraktów z winy klubu. A tego byśmy nie chcieli.
Oczywiście słabsza postawa Lechii w Białymstoku (i porażka 0:3) nie wynikała z tego, że klub nie płaci piłkarzom. To są profesjonaliści i nie myślą o pieniądzach w trakcie meczu. Nie siedzimy w szatni, natomiast domyślamy się, że temat zaległości często przewija się w rozmowach między zawodnikami. Tak być nie powinno.
Niestety prezes Adam Mandziara - mimo wielu prób i zapytań - do tej pory nie pofatygował się, żeby spotkać się z nami i porozmawiać o całej sytuacji. Czy wkrótce coś się w tej kwestii zmieni? Wierzymy, że tak, choć światełka w tunelu - póki co - nie widać.
źródło: Dziennik Bałtycki / własne