W tym momencie Lechia dysponuje zaledwie dwoma nominalnymi skrzydłowymi gotowymi do gry. Lukas Haraslin oraz Sławomir Peszko są pewniakami na najbliższe mecze, szczególnie z uwagi na dyskwalifikację Żarko Udovicicia i przeciągającą się rehabilitację Jaroslava Mihalika.
Jeszcze parę tygodni temu wydawało się, że Lechia ma bardzo szeroką kadrę i na dobrą sprawę trener Piotr Stokowiec mógłby co tydzień wystawiać inną jedenastkę, która z powodzeniem rywalizowała by w lidze. No właśnie, tak się tylko wydawało, ponieważ rzeczywistość obaliła tę teorię.
Wobec dyskwalifikacji Żarko Udovicicia oraz absencji Jaroslava Mihalika (jeszcze nie doszedł do siebie po kontuzji) trener Stokowiec nie ma zbyt dużego pola manewru w bocznych sektorach boiska. Do gry są wyłącznie dwaj nominalni skrzydłowi - Lukas Haraslin i Sławomir Peszko. - Przygotowujemy inne warianty, na wypadek gdy będą musieli zejść z boiska - mówi trener Stokowwiec. Inna sprawa, że i wymieniona dwójka miała w ostatnim czasie problemy zdrowotne. - Sławek nie trenował tydzień przed derbami przez anginę, natomiast Lukas był trochę wyeksploatowany przez zgrupowanie reprezentacji Słowacji i w meczu z Arką sam poprosił o zmianę - dodał szkoleniowiec.
Oczywiście nie można wykluczyć, że w którymś meczu na boku zagra Rafał Wolski, który niejednokrotnie był już sprawdzany w Lechii niekoniecznie jako środkowy pomocnik. Ponadto w drugiej połowie spotkania z Jagiellonią Białystok jako fałszywy skrzydłowy wystąpił Maciej Gajos. Jest więc parę opcji, z których można skorzystać w razie potrzeby. Tym niemniej, sztab szkoleniowy zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji. - Absolutnie z niczym nie panikujemy, staramy się wykorzystać potencjał, który mamy. Zresztą problem dotyczy nie tylko skrzydłowych, bo środkowych obrońców też mamy w tej chwili tylko dwóch. Na pewno w zbliżającym się okienku transferowym będziemy pracować, żeby tę drużynę wzmocnić, ponieważ niektóre pozycje tego wymagają i w przypadku kontuzji wszystko zostaje obnażone. Ja jednak nigdy nie narzekałem na kadrę i nie zamierzam tego robić. Trzeba się z tym zderzyć - mówi Stokowiec.
Zdrowy skrzydłowy to jedno, potrzebny jest jeszcze skrzydłowy w formie. Narzekaliśmy jakiś czas temu na Haraslina, że nie notuje liczb, tymczasem w meczu z Arką zaliczył dwie asysty i generalnie w ostatnim czasie zauważalny jest u niego wzrost formy. Z drugiej strony, Słowak w tym sezonie błyszczy tylko w meczach o dużą stawkę - Superpuchar (dwa gole), Arka (dwie asysty), w międzyczasie pojedyncze przebłyski (mecz z Koroną). - Każdy ma swoją wrażliwość i mentalność. Lukas ma za sobą zamknięcie okienka transferowego i od tego czasu gra bardzo dobrze. Zawsze w niego wierzyliśmy - podkreśla Stokowiec. - My jesteśmy drużyną, która lubi mecze o stawkę, wielkie stadiony, fajną atmosferę, natomiast podejście do tych teoretycznie słabszych drużyn świadczy o profesjonalizmie i umiejętności mentalnej. To duża umiejętność przestawić się na te spotkania o mniejszej randze. Weźmy za przykład Filipa Mladenovicia, który w kadrze gra z zawodnikami światowego formatu, a parę dni później wychodzi na mecz z Gryfem Wejherowo, oczywiście nic nikomu nie ujmując - dodał.
Co ciekawe, tylko raz w tym sezonie Haraslin grał od początku meczu do końca. Było to we wspomnianym meczu Totolotek Pucharu Polski w Wejherowie. W pozostałych spotkaniach zawsze był zmieniany.
***
Być może sytuacja na skrzydłach wkrótce ulegnie lekkiej poprawie. Jaroslav Mihalik jest coraz bliżej powrotu na boisko.
- Nie chcę bawić się w nazewnictwo medyczne, ale Jaroslav miał uszkodzony więzozrost, który niekiedy trudniej się goi niż pęknięcie czy złamanie. To są części pracujące i przy poślizgnięciu się na grząskim terenie w Wejherowie ten więzozrost trochę się naderwał - mówi Stokowiec.
- Jaroslav wchodzi w trening indywidualny, nie odczuwa bólu, nie ma wielkich sensacji i sprawa powinna być prosta. Od przyszłego tygodnia będzie wchodził w trening z drużyną. Czekam na niego, bo rywalizacja na skrzydłach mocno by nam się w tym momencie przydała. Wiemy jednak jak to jest z piłkarzami po kontuzji. Mamy tu przykład choćby Mario Malocy. Tam też wydawało się, że wszystko jest już w porządku, a pojawił się kolejny uraz. Zawodnik musi być przygotowany, przepracować cały mikrocykl treningowy, zagrać jakiś mecz w rezerwach. Dopiero wtedy wiemy, że jest gotowy na ligę - zakończył trener biało-zielonych.
źródło: własne