Bezwzględnym bohaterem niedzielnych derbów Trójmiasta był oczywiście Flavio Paixao, zdobywca trzech bramek dla Lechii. Tym niemniej, nie sposób nie docenić Piotra Stokowca i zmian, których dokonał w drugiej połowie. Zarówno Conrado, jak i Łukasz Zwoliński odmienili oblicze biało-zielonych. Napędzali akcje, mocno przyczyniając się do zwycięstwa.
Była 71. minuta, gdy goście po raz drugi tego dnia wykorzystali rzut karny i wyszli na prowadzenie 2:1. Na reakcję trenera Piotra Stokowca nie trzeba było długo czekać, bo momentalnie na boisku pojawił się Łukasz Zwoliński, zastępując kontuzjowanego (prawdopodobnie) Karola Filę. Zmiana raczej oczywista. Trzeba gonić wynik, więc za obrońcę wchodzi napastnik.
Efekty przyszły momentalnie. 76. minuta, Zwoliński wyskoczył najwyżej w polu karnym po rzucie rożnym, jego uderzenie obronił co prawda Pavels Steinbors, jednak wobec dobitki Flavio Paixao był bezradny. Jedenaście minut później już sam Zwoliński mógł cieszyć się z gola, gdy oddał niezwykle precyzyjny strzał głową w kierunku dalszego słupka. Po raz kolejny bramkarz Arki nie miał nic do powiedzenia. Okej, w międzyczasie rezerwowy napastnik Lechii sprokurował rzut karny, zagrywając piłkę ręką we własnej "szesnastce", ale momentalnie odkupił swoje winy. Przebył w tym meczu drogę z nieba do piekła, natomiast widocznie tak musiało być. Koniec końców i tak gdańszczanie mogli cieszyć się z kolejnej derbowej wygranej.
Przy golu Zwolińskiego asystował Conrado. Sporym zaskoczeniem był fakt, że Brazylijczyk zaczął spotkanie na ławce, natomiast najwyraźniej tak go to zezłościło, że po wejściu na boisko w drugiej połowie dał niesamowity impuls drużynie. Najpierw sam strzelił bramkę. Nie została ona uznana, bo jednak najpierw miało miejsce zagranie ręką. Potem jednak podał idealnie w pole karne, z czego skorzystał Zwoliński. Conrado pokazał, że ma zadatki na czołowego skrzydłowego w lidze. Szybkość, dynamika, przegląd pola, technika, dobre dośrodkowanie. Nie to, że Ze Gomes grał źle, natomiast dopiero po wejściu Conrado mieliśmy zmasowane ataki Lechii lewą flanką, z których coś wynikało.
- Zmiany wniosły trochę ożywienia, a to tylko pokazuje, że mamy duże możliwości na skrzydle - podkreśla Stokowiec.
Michał Nalepa (ten z Arki) przyznał po spotkaniu, że przy każdym dośrodkowaniu w pole karne gości - tu cytat dosłowny - "był smród". No bo prześledźmy sobie w jaki sposób Lechia zdobywała bramki w tym meczu.
- 1:0? Rzut karny, ale wszystko zaczęło się od wrzutki Ze Gomesa.
- 2:2? Tak jak wspominaliśmy, dośrodkowanie z rzutu rożnego.
- Nieuznany gol Conrado? Tym razem centra z prawej strony.
- 3:3? Dośrodkowanie Conrado.
- 4:3? Rzut karny... na siłę można podciągnąć to pod dośrodkowanie, natomiast wyszło bardzo szczęśliwie, bo to zagranie Rafała Pietrzaka było dość kiepskie.
Teraz można dywagować czy trener Stokowiec nie trafił ze składem, czy po prostu miał nosa do zmian, a ludzie na ławce mają w sobie tyle jakości, że potrafili odmienić losy spotkania. Przed kolejnymi spotkaniami szkoleniowiec będzie miał niemały ból głowy na kogo postawić. Ze Gomes czy Conrado, a może na ławce usiądzie Jaroslav Mihalik? Co z Patrykiem Lipskim, który w derbach nie zachwycił? Może kolejną szansę otrzyma Maciej Gajos, który w derbach nie podniósł się z ławki. Jest wiele pytań, a odpowiedź powinniśmy poznać już w piątek, gdy Lechia zagra na wyjeździe z Górnikiem Zabrze (godz. 20.30).
źródło: własne