Kwiecień był dramatycznym miesiącem w wykonaniu Lechii Gdańsk. Biało-Zieloni nie wygrali żadnego z pięciu meczów w tym miesiącu i widmo spadku z Ekstraklasy zaglądało im coraz bardziej w oczy…

 

 

1 kwietnia Lechia Gdańsk podejmowała u siebie Śląska Wrocław i był to debiut Davida Badii w roli szkoleniowca Biało-Zielonych. Mecz Przyjaźni zakończył się bezbramkowym remisem, a także było widać rękę nowego szkoleniowca, bowiem jego zespół w tym spotkaniu prowadził grę i utrzymywał się przy piłce (70 % posiadania piłki), jednak nie przełożyło się to na pełną pulę punktów, a z drugiej strony do Gdańska nie przyjechali dwaj najlepsi piłkarze Śląska - Erik Exposito i John Yeboah. Tego samego dnia prezesem Lechii przestał być Paweł Żelem, który złożył rezygnację z tej funkcji w połowie marca.

Nowego prezesa klubu powołano 7 kwietnia na wielowątkowym posiedzeniu Rady Nadzorczej, a został nim Zbigniew Ziemowit Deptuła, który oficjalnie został prezesem 14 kwietnia. Z kolei trzy dni później Lechia pojechała do Białegostoku, gdzie w arcyważnym meczu podejmowała miejscową Jagiellonię, zwycięstwo oznaczało zmniejszenie straty z czterech do jednego punktu do bezpiecznej pozycji w tabeli. Przez prawie cały mecz na Stadionie Miejskim utrzymywał się bezbramkowy remis, jednak w 84. minucie do siatki trafił Taras Romańczuk i ustalił rezultat na 1:0 dla Jagi. Wynik mógł być wyższy, gdyby w doliczonym czasie gry pierwszej połowy rzut karny wykorzystał Jesus Imaz, jednak Hiszpan nie przyłożył się zbytnio do wykonania tej jedenastki, poza tym podopieczni Davida Badii tego dnia zagrali koszmarnie i nie dali argumentów do pozostania w lidze. Biało-Zieloni tracili do bezpiecznej pozycji pięć punktów…

 

 

15 kwietnia piłkarzy Lechii czekało jeszcze trudniejsze zadanie, ponieważ mierzyli się z Pogonią Szczecin. Pomimo tego, że goście byli faworytem oraz pierwsi zaatakowali w tym meczu, to Biało-Zieloni w tym spotkaniu byli stroną przeważającą i pokazali dużo lepsze oblicze niż w poprzednim meczu. Niestety tworzenie sytuacji bramkowych nie wchodziło w parze z wykorzystaniem ich i to się zemściło w 82. minucie. Po dograniu Kamila Grosickiego piłkę do własnej bramki wpakował Joel Abu Hanna i Lechia przegrała 0:1. Ten mecz dawał nadzieje, że Lechia może grać lepiej i zacząć punktować, tym bardziej że tydzień później grali kolejny mecz na Polsat Plus Arenie.

 

 

Te nadzieje okazały się złudne, ponieważ Cracovia w 7. minucie wyszła na prowadzenie za sprawą Benjamina Kallmana, a potem mogła je podwyższyć. Pierwsze pół godziny spotkania wyglądały tak, jakby wcześniejszy mecz z Pogonią był pozytywnym wypadkiem przy pracy, o czym pisaliśmy na Twitterze (obecnie X). Prowadzenie gościom udało się podwyższyć w 74. minucie, a po raz drugi do siatki trafił Benjamin Kallman. Biało-Zieloni złapali kontakt w 89. Minucie, kiedy gola zdobył Jakub Bartkowski, ale więcej bramek już nie padło i mecz zakończył się wynikiem 1:2. Po tym meczu od składu zostali odsunięci Dusan Kuciak i Mario Maloca. Już wtedy szanse na utrzymanie wydawały się iluzoryczne.

Tym bardziej że 28 kwietnia rywalem Lechii był zmierzający po historyczny tytuł mistrzowski Raków Częstochowa i David Badia wraz ze swoimi podopiecznymi musiał wypatrywać cudu pod Jasną Górą. W dniu spotkania po długiej i ciężkiej chorobie zmarł większościowy właściciel Franz Josef Wernze i przed jego rozpoczęciem uczczono jego pamięć minutą ciszy, a piłkarze Lechii wyszli na boisko w czarnych opaskach. Tak naprawdę, to na boisku w Częstochowie byli do 45. minuty, kiedy Fabian Piasecki zapewnił swojej drużynie prowadzenie. Od tamtego momentu zostali zmieceni z placu gry i trzy bramki dołożyli zawodnicy Rakowa, a mianowicie Vladyslav Kochergin, Giannis Papanikolaou oraz Vladislavs Gutkovskis, który wbił gwóźdź do trumny i tym samym ustalił wynik meczu na 4:0 dla Rakowa. Po meczu Jakub Bartkowski powiedział w rozmowie z Canal+Sport, że Lechia już spadła i nie widział cienia szansy na utrzymanie. – (…) Przegrała cała drużyna. Ci, co nie pojechali, też grali, ci kontuzjowani też grali. Wszyscy mamy nóż na gardle. Cztery mecze trzeba wygrać, ale mówimy tak od początku roku. Czy drużyna jest podzielona? To każdy inaczej bierze do siebie. Spada klub, spada miasto, spadają kibice, ale też ludzie związani z Lechią.

Nadzieja była jeszcze w kolejnym spotkaniu z Zagłębiem Lubin, które Biało-Zieloni musieli wygrać. To już w następnej części Biało-Zielone podsumowanie roku, która pojawi się jutro.

źródło: własne