W piątkowym meczu ze Śląskiem prawdziwy popis swoich umiejętności dał Conrado. Zresztą nie był to pierwszy mecz, w którym Brazylijczyk pokazał się z bardzo dobrej strony. W kilku spotkaniach to właśnie w dużej mierze za jego sprawą Lechia zgarniała trzy punkty!
Conrado Buchanelli Holz wylądował w Gdańsku na początku tego roku i trzeba przyznać, że od początku pokazywał spory potencjał na boisku. Dzisiaj jego liczby w Ekstraklasie mogą robić wrażenie – w dziewiętnastu spotkaniach zanotował dziewięć asyst i trzykrotnie wpisywał się na listę strzelców. Ponadto trzy razy zagrał w Pucharze Polski i tam, w lipcowym finale przeciwko Cracovii, zanotował jedną asystę. Warto zaznaczyć, że Conrado wywalczył też kilka ważnych rzutów karnych. Generalnie liczby Brazylijczyka są dość dobre, a jego umiejętności napawają optymizmem. W kilku meczach to on był motorem napędowym biało-zielonych.
Można powiedzieć, że Conrado wszedł do naszej ligi z przytupem. Na początku lutego Lechia grała ligowe spotkanie we Wrocławiu, a Brazylijczyk zanotował jedną asystę. To właśnie jego kapitalne dośrodkowanie strzałem głową wykończył Flavio Paixao. Ostatecznie w meczu przyjaźni padł remis 2:2, ale Conrado był jednym z bardziej wyróżniających się zawodników na placu gry. Popisywał się ciekawymi akcjami na skrzydle i nie bał się strzelać na bramkę. Po jego debiucie wielu kibiców zaczęło zastanawiać się, czy będzie on drugim Lukasem Haraslinem. I nie były to bezpodstawne przemyślenia…
Kolejnym prawdziwym popisem Brazylijczyka był ostatni mecz przed koronawirusową przerwą – przeciwko Zagłębiu Lubin. Wszyscy chyba pamiętamy ten szalony mecz na Dolnym Śląsku, który zakończył się remisem 4:4. Lechia stwarzała sobie wiele okazji bramkowych, a akcje napędzali głównie skrzydłowi Jaroslav Mihalík i właśnie Conrado. Po bardzo ładnej akcji, ale chyba jeszcze lepszym wykończeniu Brazylijczyk pokonał Dominika Hładuna. Ponadto zanotował jeszcze dwie asysty i wywalczył jedenastkę dla Lechii, którą chwilę później na bramkę zamienił Łukasz Zwoliński. W tamtym spotkaniu, poza świetnie dysponowanym Mihalíkiem, to właśnie Conrado był zawodnikiem meczu.
Pierwszym meczem po lockdownie Ekstraklasy były Derby Trójmiasta. Mimo że spotkanie odbyło się przy pustych trybunach, ciągle wzbudzało w kibicach ogromne emocje. I znów jednym z bohaterów wygranej 4:3 nad Arką był nasz człowiek z Ameryki Południowej. Mimo że na boisku spędził wtedy tylko dwadzieścia pięć minut, to zdążył zanotować asystę, zdobyć (co prawda ostatecznie nieuznaną) bramkę oraz zanotować kilka spektakularnych rajdów. Po raz kolejny Conrado pokazał, że jest gościem z ogromnym potencjałem.
W rundzie rewanżowej Brazylijczyk asystował w dwóch wygranych spotkaniach: z Pogonią Szczecin oraz z Piastem Gliwice. Jego asysty okazało się kluczowe, bo w obu meczach Lechiści zdobyli tylko po jednej bramce.
W tym sezonie Brazylijczyk również miewał już przebłyski dobrej formy – zanotował asystę z Wisłą Kraków oraz pokonał bramkarza w meczu ze Stalą Mielec. Jednak dopiero podczas piątkowego meczu przyjaźni ponownie pokazał cały swój potencjał. Oprócz pięknej bramki dwukrotnie asystował swoim kolegom z drużyny. Szczególnie w drugiej połowie Conrado popisywał się wieloma spektakularnymi rajdami po skrzydle i nie dawał szans obrońcom Śląska. To głównie za jego sprawą biało-zieloni zaczęli stwarzać sobie więcej okazji do zdobycia gola. Można śmiało powiedzieć, że w piątek Conrado rozegrał jeden z najlepszych meczów w barwach Lechii Gdańsk.
Z drugiej strony jednym z mankamentów Brazylijczyka jest brak stabilizacji. Potrafi on bardzo dobre spotkania przeplatać słabszymi. W meczu z Lechem Poznań pod koniec zeszłego sezonu zdarzyło mu się też złapać bardzo głupią czerwoną kartkę, która uniemożliwiła mu grę w dwóch ostatnich meczach ligowych. Koniec końców jednak warto podkreślić, że to wciąż młody piłkarz, który jest w stanie się wiele nauczyć. A spore umiejętności z pewnością ma, co już kilkukrotnie pokazywał. Pozostaje mieć nadzieję, że pod czujnym okiem trenera Piotra Stokowca Conrado będzie coraz bardziej rozwijał skrzydła.
Mamy nadzieję, że kolejne spotkania w jego wykonaniu będą równie udane, jak piątkowe starcie ze Śląskiem Wrocław!
źródło: własne