W drugiej połowie piątkowego meczu ze Śląskiem piłkarze Lechii spisali się bardzo dobrze. Zagrali ofensywnie, z polotem, dwukrotnie odwrócili losy spotkania, ostatecznie wygrywając 3:2. - Graliśmy wyżej, z większym ryzykiem, mieliśmy więcej zawodników w polu karnym Śląska. To przyniosło efekty - przyznał trener Piotr Stokowiec.
Czy Śląsk czymś zaskoczył Lechię?
- Dobrze znamy grę każdego zespołu w Ekstraklasie. Spodziewaliśmy się, że nie będzie grał Musonda. Śląsk pokazał swoją jakość. Miał sytuacje i potrafił je wykorzystać. Myślę, że bardziej skupiliśmy się na sobie, natomiast doceniam klasę przeciwnika, ponieważ jest to drużyna z czołówki.
Co było kluczem do zwycięstwa?
- Konsekwencja. Może to być frustrujące, bo pierwsza połowa nie wyglądała źle w naszym wykonaniu, ale brakowało konkretów. Śląsk się cofnął i czekał na kontry. Trudno nam się grało. W przerwie udało nam się to skorygować. Byliśmy konsekwentni w grze. Utrzymywaliśmy się przy piłce, budowaliśmy akcje. W drugiej połowie te konkrety już były. Graliśmy wyżej, z większym ryzykiem, mieliśmy więcej zawodników w polu karnym Śląska. To przyniosło efekty.
Mecz ze Śląskiem był trzecim z rzędu (ligowy), w którym Lechia jako pierwsza traciła gola. Dwukrotnie jednak udawało się wygrać, a raz padł remis.
- Drużyna daje odpowiedź, potrafi zareagować. Stracona bramka nas nie paraliżuje. Zawsze można stracić bramkę. O tym decyduje wiele czynników, jakiś stały fragment gry, ktoś może się poślizgnąć. Niepotrzebnie skomplikowaliśmy sobie sytuację drugim straconym golem. Kontrolowaliśmy sytuację, naciskaliśmy rywala, a tu jeden stały fragment spowodował, że mieliśmy remis. Śląsk pokazał, że ma dobrych wykonawców. Po raz kolejny jednak potrafiliśmy odpowiedzieć. Z tego należy się cieszyć.
Bohaterem spotkania był Conrado.
- Conrado był jednym z tych zawodników, który koronawirusa przeszedł jeszcze przed sezonem. W ostatnich tygodniach był w pełnym treningu i widać, że mu to służy. Pokazał jakość. Wprowadzaliśmy go powoli po kontuzji. Jako sztab poświęciliśmy dużo pracy, by wytrzymywał coraz więcej meczów. Fajnie, że nasza praca przynosi efekty.
Jak trener ocenia występ Jakuba Kałuzińskiego? Przy golu na 3:2 to on miał kluczowe podanie.
- Od dłuższego czasu pokazuje się z dobrej strony. Do tej pory naszym etatowym młodzieżowcem był Tomek Makowski, ale cały czas szykowaliśmy zaplecze w postaci kolejnych młodzieżowców. Kuba świetnie się pokazuje, ale nie tylko on. Zauważmy, że nie było potrzeby wpuszczania na boisko kolejnego młodzieżowca, ale daliśmy szansę Mateuszowi Żukowskiemu. W Pucharze Polski z bardzo dobrej strony pokazał się Kacper Urbański. Rozwijamy tych chłopaków. Żałujemy, że ze względu na pandemię nie mogli grać w drugim zespole.
Kolejnego gola w tym sezonie strzelił Łukasz Zwoliński, który coraz mocniej dobija się do wyjściowego składu.
- Na coś trzeba się zdecydować. Ja wiem, że łatwo jest z boku powiedzieć, że można przejść na ustawienie z dwójką napastników. Być może w kolejnym meczu tak zagramy, może porotujemy. Zarówno Łukasz, jak i Flavio Paixao nie zasługują, by siedzieć na ławce. Jest to mój pozytywny ból głowy, jak choćby na pozycji bramkarza.
Dlaczego zagrał Zlatan Alomerović? I jak trener ocenia jego interwencję przy golu na 0:1?
- Na pewno mógł się lepiej zachować. Co do obsady bramki - była grupa zawodników, która przechodziła wirusa. Jednym z nich był Dusan Kuciak, co wykluczyło go z treningów na kilka dni. W tym czasie Zlatan ciężko pracował, zagrał w Pucharze Polski. Daliśmy mu szansę. Nie możemy zapominać, że on również jest świetnym bramkarzem. Rywalizacja jeszcze nikomu nie zaszkodziła.
źródło: własne