lechia

Nie zamykam nikomu drogi do wyjazdów, ponieważ każdy musi od czegoś zacząć -  tak też było w moim przypadku i wielu innych osób.

Wiem z własnego doświadczenia, że dla osoby początkującej, wyjazdy mogą wydać się trochę krępujące, czy wręcz, opierając się o dziwne wydarzenia - patologiczne, lecz gdy trochę się wyjazdów zaliczy, pozna ludzi jeżdżących na niemal wszystkie mecze, człowiek stanie się powoli „stałym wyjazdowiczem”.

Wyjazdy stają się ważniejszą częścią, niż przychodzenie na mecze na Traugutta, tak dzieje się i u mnie gdzie nie opuściłem żadnego meczu wyjazdowego, z kolei u siebie straciłem 2.
Powiem więcej, znam osoby, które tylko i wyłącznie jeżdżą na wyjazdy - a "u siebie" nie - bo wolą oszczędzać na wyjazd!

Czy wiesz że.. jeżeli utrzymamy dalej w tym sezonie taki poziom wyjazdowy to będziemy mieli średnią wyjazdową najlepszą od 16 lat!?

Słabe wcześniejsze sezony.
Każdy chyba zauważył, że wcześniejsze nasze sezony nie były udane pod względem frekwencji wyjazdowej w II lidze. Pomijam pierwsze trzy sezony w ekstraklasie, ponieważ po awansie sporo stadionów zostało zamkniętych ze względu na remonty. Dlatego też, sięgając dalej w pamięci, w II lidze mała liczba wyjazdowa był podyktowana dalekimi wyjazdami, słabymi rywalami (pod względem kibicowskim) oraz dużym kosztem (120zł).

Mało tego, zdarzyło się raz w 2008 roku, że przy wyjeździe do Katowic na nasz ligowy mecz, pojechało zaledwie 87 osób. Fakt, o wyjeździe dowiedzieliśmy się na dwa dni przed, ze względu na tradycyjne zamieszanie w PZPN-ie, lecz pozostaje zawsze ALE. W tym samym dniu i godzinie ponad 180 osób z Gdańska pojechało do Krakowa na mecz ligowy, w którym Wisła zapewniła sobie Mistrza Polski.

I tutaj po raz kolejny moja teza potwierdza się, że kibice z Gdańska wolą jeździć dla rywala niż dla Lechii. A szkoda, bo po meczu pojechaliśmy z Katowic w liczbie 83 osób (4 musiały jechać od razu do Gdańska) do Krakowa gdzie zdążyliśmy na finał fety (autokar wjeżdżał na główny rynek). Drobny problem z powrotem do Gdańska (długi czas oczekiwania - 6 godzin), poprowadził nas do Wrocławia, gdzie akurat Śląsk rozgrywał swój mecz ligowy i dzięki temu zrobiliśmy małe turnee po zgodach.

Innego powodu słabej frekwencji wyjazdowej można doszukiwać się w transporcie. Od czasu, gdy jeździmy autokarami, coraz więcej osób postanawia wyjechać na mecz wyjazdowy. Kolejna teza spadku frekwencji może tyczyć się wydarzeń z 2009 roku. Wyjazd na Odrę Wodzisław, na mecz na który nie dojechaliśmy, zakończył się w Krakowie, gdzie ponad 350 Lechistów oglądało mecz w ... TV, zaś ci, którzy nie dostali się do knajpy z relacją, umacniali zgodę z Wisłą lub poszli na mecz... koszykówki, gdzie Wisła grała z Lotosem Gdynia.

Atmosfera na stadionie.
O atmosferze w środkach komunikacji nie piszę, bo zawsze jest wesoło. Lecz chciałbym wspomnieć o atmosferze na samym stadionie, gdzie odnoszę wrażenie poczyniliśmy największy postęp. Dawniej kibice drużyn przeciwnych wspominali, że robimy nowy styl kibicowania, tzw. "Lechia Style". Przyjechać dużą ekipą (w II lidze mieliśmy najlepszą frekwencje wyjazdową ze względu na słabych rywali) i przez cały mecz siedzieć cicho. Teraz udaje nam się przez cały mecz dopingować, dobrze się bawić i dzięki Ultras Lechia Gdańsk dochodzą również coraz lepsze oprawy! Wiele osób twierdzi, że na wyjeździe mamy lepszy doping niż w samym Gdańsku. Oby tak dalej!

Mam nadzieję, że mój artykuł i zebrane w nim ciekawostki będzie dla Was zachęta, aby jeździć także i na mniej „ciekawsze mecze”.
Korzystajac z okazji chciałbym zaapelować: TO WY REPREZENTUJECIE LECHIĘ, dlatego przejawy patologiczne nie są mile widziane.