Baza piłkarska w Polsce w ostatnich latach poprawiła się w dużym stopniu. Pytanie, czy ktoś zarządza tymi obiektami i jak o nie dba? Chodzi mi oczywiście o place do gry dla młodych adeptów futbolu wybudowane przy szkołach.
Pierwszego dnia ostatnich wakacji postanowiłem z kolegą pójść najzwyczajniej pograć sobie w piłkę. Sądziłem, ze uda mi się dołączyć na przyszkolnej sztucznej murawie do jakiejś grupy chłopaków, lecz nic z tego. Jakie zdziwienie wywołało u mnie, że pierwszego dnia wolnego od nauki na boisku nie ma o godzinie 17 żywej duszy, zero. 10-lat temu coś takiego było nie do pomyślenia. Czasami grało się na „piachu” albo na asfalcie, a czasem trzeba było szukać innego klepiska w okolicy, bo wszystko było pozajmowane – teraz sztuczna trawka i gdzie są ci ludzie? Oczywiście „boisko wielofunkcyjne”, bo teraz takie są najbardziej „opłacalne” w końcu za chwilę odezwaliby się wielbiciele koszykówki (słusznie, że się ich pomija ich potrzeby). Wszyscy więc powinni być zadowoleni, ale tylko w teorii: rozumiem, że granulat który trzeba sypać, by utrzymać właściwy stan jest drogie, wali się więc piach na którym łatwo skręcić nogi i w dodatku świetnie zapewne odbija piłkę do kosza. Wszystko to pod bacznym okiem kamer, które jakimś cudem nie zapobiegły powyginaniu i pomazaniu tablic od koszykówki.
Na drugie sztuczne boisko, które posiada zdecydowanie lepszą nawierzchnię udałem się ostatniego dnia wakacji. Szczerze mówiąc pobiegać na bieżni, która do niego przylega. W pewnym momencie treningu, usłyszałem pytanie od PAŃ i ich syna, czy wraz z kolega nie chcemy pograć rekreacyjnie i ich czegoś nauczyć. Oczywiście gry w piłkę nigdy się nie odmawia. Po około kwadransie „z niewiadomo skąd” pojawia się jakiś „Pan Władzio” i pyta jakim prawem przybywamy na obiekcie? Odpowiadamy, że brama była otwarta i że chyba po to jest boisko, żeby na nim grać? Z wielkim krzykiem usłyszałem, że to jest boisko szkolne, a nie prywatne. Po odpowiedzi, że to między innymi ja płacę podatki łaskawie mogłem rozegrać „Super Mecz”. Oczywiście można zrozumieć troskę o własny spokój, co by było jakby kobieta grająca w piłkę złamała nogę na moim dyżurze? Dbanie o bezpieczeństwo jest ważne, ale niedługo może trzeba będzie wysyłać podanie o możliwość gry do Premiera, policji o zorganizowanie imprezy podwórkowej, dopóki ktoś nie zakwalifikuje tego jako imprezy masowej. No i kiedy ta akcyza na futbolówki?
Przykre jest też to, że dzieciaki nie mają się od kogo uczyć grać w piłkę. Z całym szacunkiem powinno się w podstawówkach więcej przykładać do szkolenia każdej dyscypliny. Czasy „macie tu piłkę i grajcie” powinny się skończyć jak najszybciej. Powinno pokazywać się choć w pierwszych klasach podstawowe „zagrania” z każdego popularnego sportu. Nie tylko z piłki, ale też siatkówki, koszykówki. Wyjaśnić na czym polegają zasady fair play, dzisiaj często uszy więdną słuchając zarówno sportowców jak i kibiców. Młodym trzeba wpoić kulturę gry i poprawnych zachowań.
Pytanie, czy ktoś z takiego klubu jak Lechia nie powinien jeździc po trójmijskich (dobra niech będą tylko gdańskie) szkołach na lekcje W-F-u w celu obserwacji i namawiania chłopaków, którzy chcą w tą piłkę czegoś się nauczyć? Może tak znalazłby się jakiś gość, który mógłby kiedyś zaprezentować się w pierwszym zespole? Praca u podstaw !
Ten tekst miał w ogóle nie powstać, ale jeśli sztuczne oświetlenie pali się w grudniu i styczniu wieczorem nad boiskiem pokrytym hałdami zalegającego tam śniegu to idzie się załamać. A można by za kasą zaoszczędzoną na prądzie kupić dzieciom jakieś nowe piłki. Wydarzenia są oparte na faktach, wydarzyły się w Gdańsku.