Lechia Gdańsk przegrała z Pogonią Tczew 1:2 (0:1) w finale wojewódzkiego Pucharu Polski. Mecz był bardzo wyrównany i przy odrobinie szczęścia to gdańszczanki mogły cieszyć się z wygranej.
W pierwszej połowie oglądaliśmy wyrównane spotkanie. W 22. minucie Pogoń po strzale Magdaleny Sobal objęła prowadzenie. Drużyna z Tczewa mogła podwyższyć przed zejściem do szatni, ale tym razem Karolina Palacios zatrzymała Sobal. Lechia mogła wcześniej wyrównać, lecz w pojedynku Weroniki Szmatuły, lepsza okazała się Natalia Niemaszyk.
Na początku drugiej połowy Sobal stanęła przed kolejną okazją, ale ponownie przegrała pojedynek sam na sam z bramkarką. To zemściło się w 61. minucie, gdy po rzucie rożnym Lidia Zakrzewska głową skierowała piłkę do siatki.
Gdy wydawało się, że będziemy świadkami dogrywki, Sobal zadecydowała o losach meczu. W 89. minucie otrzymała prostopadłe podanie i już tej sytuacji sam na sam nie zmarnowała. Minęła golkiperkę i strzałem do pustej bramki zapewniła zwycięstwo swojej drużynie, choć tak naprawdę w drugiej części spotkania obie ekipy mogły wygrać. Wcześniejsze groźne uderzenie Szmatuły broniła Niemaszyk, a z kolei Sobal strzelała nad poprzeczką.
Pogoń Tczew - Lechia Gdańsk 2:1 (1:0)
Bramki: Magdalena Sobal 22, 89 - Lidia Zakrzewska 61
POGOŃ: Niemaszyk - Aronowska (46 Kurek), Pietkun (46 Grunwald), Ścisłowska (46 Kołodziejska), Tabor, Sobal, Jeleń, Slisewska, Tryka, Sokół (82 Rajek), Talenta
LECHIA: Palacios - Marcinkowska, Zakrzewska, Strumowska, Kwaśnik (90 Sokołowska), Łapińska, Szmatuła (90 Wojciechowska), Kasprowicz (82 Karwowska), Lewna (46 Głodowska), Łachinowicz, Formella
Pogoń w nagrodę otrzymała czek na kwotę 5 tys. zł od Polskiego Związku Piłki Nożnej. Z kolei przegranym wręczono czek o wartości 1,5 tys. zł ufundowanego przez Pomorski Związek Piłki Nożnej. Ten drugi stanął również na wysokości zadania pod kątem organizacji. Warto wspomnieć, że kibice, którzy nie mogli udać się do Rusocina, mogli obejrzeć to starcie na żywo w internecie.
O podsumowanie poprosiliśmy trenera Lechii Gdańsk Roberta Bandrowskiego:
- Nie wygrywamy tego finału, niestety. Mało kto jednak - interesujący się piłką kobiecą - oprócz nas samych i pewnie kilku osób wierzył, że możemy zwyciężyć. W rzeczywistości pokazaliśmy się z dobrej strony, byliśmy równorzędnym przeciwnikiem, a wynik wahał się do ostatnich sekund meczu. To był nasz pierwszy finał, bardzo dobre doświadczenie i materiał do analizy i pracy na przyszłość. Mnie niezwykle cieszy, że dziewczyny zrealizowały przedmeczowe założenia taktyczne i mentalnie bardzo dobrze przygotowały się do meczu. Pracowaliśmy nad tym i w efekcie nie poszło to na marne. Po meczu w szatni, kiedy było nam bardzo źle, bo wiedzieliśmy, że wygrana była w zasięgu ręki zobaczyłem ZESPÓŁ, grupę ludzi, którym bardzo zależy i którzy tworzą jedną, wspólną drużynę. Wszyscy wygrywamy, ale i wszyscy przegrywamy, nie szukamy winnych. To napawa mnie dumą, taką drużynę chce się prowadzić i tylko taka drużyna może w przyszłości zwyciężać. Teraz już tylko skupiamy się na lidze, gdzie potrzebujemy bardzo punktów. Najbliższy mecz już w niedzielę i jestem pewien, że utrzymując styl gry i zaangażowanie takie jak w środę, będzie dobrze.
Natalia Niemaszyk (Pogoń Tczew) - Mecz z Lechią był strasznie chaotyczny, każda z drużyn za wszelką cenę chciała wygrać, co jest normalne w sporcie. Od pierwszych minut oddawałyśmy strzały na bramkę, bywały celne oraz niecelne niestety też. Drużyna przeciwna starała się tworzyć sobie dogodne sytuacje do oddania strzału, lecz często akcja zatrzymywała się na naszej linii obrony. Do przerwy schodziłyśmy z jednobramkową przewagą. Druga połowa o wiele bardziej dynamiczna i emocjonująca. Padła bramka na remis, przez co mecz stał się jeszcze bardziej agresywny, aż ostatecznie w ostatnich minutach po kilku próbach udało się strzelić bramkę naszej napastniczce. Osobiście byłam bardzo podekscytowana całym tym wydarzeniem, ale jednocześnie też zestresowana. Myślę, że każda zawodniczka bez wyjątku zostawiła serduszko na boisku i dałyśmy naprawdę dobre i emocjonujące widowisko.
Łucja Tabor (Pogoń Tczew) - Myślę, że każda zawodniczka grająca w piłkę czeka na takie mecze o "stawkę". W tym wypadku był to Finał Pucharu Polski, który był bardzo dobrze zorganizowany. Od pierwszego gwizdka wyszłyśmy bardzo zmotywowane, chcąc szybko ustalić wynik spotkania. Pierwszą bramkę zdobyłyśmy w 20 minucie, lecz nie ustrzegłyśmy się błędu w postaci straconej bramki, jednakże pod koniec meczu udało nam się wyjść na prowadzenie, które zapewniło nam zwycięstwo. Mecz bardzo wyrównywany, emocjonujący. Na pewno było to fajne widowisko, co mogło się podobać kibicom, gdyż oba zespołu stworzyły wiele klarownych sytuacji.
źródło: trojmiasto.pl / własne