Minęły cztery lata od odrodzenia Lechii i startu w rozgrywkach VI ligi. Gdańska drużyna z roku na rok zdobywała kolejne awanse, aż w końcu dotarła na zaplecze ekstraklasy. Beniaminek sezonu 2005/06 rozpoczął rozgrywki od dwóch remisów.
Szybko znalazło to odzwierciedlenie na boisku. Już w 3. minucie spotkania robi się groźnie po strzale Iwana, ale prawdziwie pechowa dla gospodarzy okazuje się 13. minuta. Wtedy to po składnej akcji łodzian i rozprowadzeniu obrony Lechii pięknym strzałem popisuje się Grzelak. Mateusz Bąk jest bez szans i Widzew obejmuje prowadzenie 1:0.
Gospodarze nie załamują się stratą gola - w dwóch poprzednich pojedynkach ligowych również pierwsi tracili bramkę, ale zawsze byli w stanie na nią odpowiedzieć. Tym razem riposta jest błyskawiczna. Minęło zaledwie sto dwadzieścia sekund. Sędzia dyktuje rzut wolny dla Lechii w pobliżu pola karnego Widzewa. Do piłki podchodzi Maciej Kalkowski i dośrodkowuje w „szesnastkę”. Tam największym sprytem wykazuje się Marcin Janus, który precyzyjnym strzałem daje Lechii wyrównanie, a kibicom powód do ogromnej radości.
Później wystarczyło dobrze nabiec na piłkę po dokładnym dośrodkowaniu Maćka – opowiadał o całej sytuacji autor wyrównującego gola.
W ciągu kolejnych minut trwa wymiana ciosów. W 34 minucie na strzał z trzydziestu pięciu metrów decyduje się Maciej Mysiak. Prawie udaje mu się zaskoczyć bramkarza Widzewa, który musi wykazać się sporymi umiejętnościami, wybijając piłkę na róg. Goście najbliżej szczęścia są siedem minut później, kiedy to Grzelak uderza z dwudziestu dwóch metrów, ale fantastyczną interwencją popisuje się Bąk. Do przerwy jest więc 1:1.
Pierwszy kwadrans drugiej połowy to dosyć wyrównana walka. W 58. minucie w dogodnej sytuacji w polu karnym Lechii znajduje się Iwan, na szczęście nieco gubi się i piłka po jego strzale przelatuje nad poprzeczką. Sygnał do ataku Lechii daje Jakub Biskup. W 60. minucie ogrywa Wawrzyniaka i ostro strzela na bramkę Widzewa. Kościukiewicz instynktownie odbija piłkę nogami. Tuż za polem karnym dopada do niej Maciej Mysiak, ale strzela minimalnie niecelnie.
Dominacja Lechii staje się coraz większa. W 61. minucie, po dośrodkowaniu Sławomira Wojciechowskiego z rzutu wolnego, głową uderza Mysiak, ale bramkarz Widzewa jest na posterunku. Cztery minuty później gdańskim stadionem wstrząsnęła eksplozja radości. Paweł Pęczak podaje do Biskupa, który przeprowadza wspaniały rajd, mija kilku rywali i strzela nie do obrony. Lechia obejmuje prowadzenie!
Gospodarze nie spoczywają na laurach i próbują powiększyć przewagę. W 70. minucie po raz kolejny z dystansu uderza Mysiak, ale Kościukiewicz i tym razem popisuje się wspaniałą interwencją. Najbliżej powodzenia gospodarze są pięć minut później. Po akcji Mariusza Dzienisa z Wojciechowskim w sytuacji sam na sam z bramkarzem Widzewa znajduje się Krzysztof Rusinek. Uderza precyzyjnie w górny róg bramki, ale Kościukiewicz po raz kolejny pokazuje, że zna się na swoim fachu i świetnie broni.
Mecz II ligi
Lechia Gdańsk – Widzew Łódź 2:1 (1:1)
Widzów: ok. 11 000
0:1 Grzelak (13’), 1:1 Janus (15’), 2:1 Biskup (65’)
Lechia: Mateusz Bąk - Paweł Pęczak, Krzysztof Brede, Marcin Janus, Paweł Żuk, Jakub Biskup (90’Piotr Wilk), Maciej Mysiak, Michał Szczepiński, Maciej Kalkowski (70’Mariusz Dzienis), Sławomir Wojciechowski (89’Jakub Gronowski), Krzysztof Rusinek / Trener: Marcin Kaczmarek
Widzew: Kościukiewicz - Wyczałkowski, Michalski, Wawrzyniak, Kuzera, Białek, Szeliga, Iwan (76’Kardasz), Pawlak, Grzelak, Kowalczyk (54’Maras)
Żółta kartka: Kalkowski, Biskup, Żuk oraz Białek, Wyczałkowski
W końcówce spotkania ożywia się Widzew. W 87. minucie Grzelaka w ostatniej chwili powstrzymuje Janus, a w ostatnich sekundach meczu łodzianie otrzymują rzut wolny tuż przy linii pola karnego. Na szczęście wykonują go fatalnie i po chwili piłkarze Lechii mogą unieść ręce w górę w geście triumfu!
Kibice na stojąco fetują sukces swojej drużyny, dziękując nie tylko za zwycięstwo, ale i za wspaniałą walkę przez pełne dziewięćdziesiąt minut.