Po pierwszej rundzie sezonu 1960 sytuacja Lechii, delikatnie mówiąc, nie była komfortowa. W jedenastu spotkaniach gdańszczanie zdołali wygrać tylko dwa razy, dwa mecze zremisowali, a w aż siedmiu przypadkach schodzili z boiska pokonani.
Początek meczu potwierdza te obawy. O ile jeszcze pierwszy kwadrans toczy się przy lekkiej przewadze zabrzan, to między 15. a 30. minutą trwa prawdziwe oblężenie bramki gospodarzy. W 26. minucie Wilczek popisuje się rajdem, w którym mija aż czterech gdańszczan i podaje do znajdującego się w idealnej pozycji Lentnera.
Wydaje się, że gol musi paść, ale fantastyczną interwencją popisuje się Henryk Gronowski, który odbija piłkę w pole. Tam jednak ponownie przejmuje ją Lentner, zagrywa do Jankowskiego, który umieszcza futbolówkę pod poprzeczką gdańskiej bramki. Kolejne gole zdają się być kwestią czasu. Jak pisano w późniejszych relacjach prasowych (…) zabrzanie zmarnowali wyborną okazję podwyższenia wyniku w momencie, gdy przeciwnik był wyraźnie groggy.
Nadeszła 37. minuta, która zupełnie odmieniła losy pojedynku. Zabrzanie od dłuższego czasu grają dosyć nonszalancko, będąc pewni swojej przewagi. W pewnym momencie Olszówka podaje do Floreńskiego, który spokojnie przepuszcza piłkę między nogami, myśląc, że za chwilę łatwo ją opanuje. Tymczasem do futbolówki startuje Henryk Wieczorkowski, przejmuje ją i rusza błyskawicznie do przodu. W finale rajdu dośrodkowuje do Czesława Nowickiego, który uderzeniem głową ustala wynik do przerwy na 1:1.
Od początku drugiej połowy to Lechia rusza do zmasowanych ataków, spychając do głębokiej defensywy zaskoczonych rywali. Już w 53. minucie przynosi to efekt bramkowy. Po dośrodkowaniu Janusza Charczuka na bramkę Górnika uderza Nowicki – golkiper Górnika odbija ten strzał, potem kolejny. Dopiero za trzecim razem udaje się gdańskiemu napastnikowi skierować piłkę do siatki. Rywale są zupełnie rozbici. W 78. minucie zabrzanie wybijają aut boczny – Oślizło wykonuje go fatalnie, podając wprost do Władysława Musiała. Ten, nie zastanawiając się ani chwili, uderza z dystansu tuż przy słupku bramki rywali, wyprowadzając Lechię na prowadzenie 3:1.
Mecz ekstraklasy
Lechia Gdańsk – Górnik Zabrze 3:1 (1:1)
Widzów: ok. 8 000
0:1 Jankowski (25’), 1:1 Nowicki (37’), 2:1 Nowicki (53’), 3:1 Musiał (78’)
Lechia: H.Gronowski – Masiak, Korynt, Lenc, Nowicki, Szyndlar, Kaleta, Wieczorkowski, Charczuk, Musiał, Apolewicz / Trener: Henryk Serafin
Górnik: Joachim Szołtysek (75'Bernard Śliwka) - Stefan Florenski, Stanisław Oślizło, Edward Olszówka, Ginter Gawlik, Marian Olejnik, Henryk Szalecki, Erwin Wilczek, Edward Jankowski, Jan Kowalski, Roman Lentner / Trener: Wilhelm Lugr
Na dziesięć minut przed końcem spotkania dochodzi do bardzo dramatycznej sytuacji. W starciu z napastnikiem gości Kowalskim urazu doznaje Roman Korynt (później okazało się, że znakomity gdański stoper doznał złamania kości policzkowej). Nie jest w stanie kontynuować gry, więc Lechia w ostatnich minutach tego meczu gra osłabiona.
Na szczęście mimo tych przeciwności losu, udaje się utrzymać korzystny i na pewno sensacyjny rezultat do końca spotkania, a strata dwóch punktów przez drużynę z Zabrza w ostatecznym rozrachunku pozbawiła ich tytułu mistrzowskiego.