Czasem w jednej chwili życie obraca się o 180 stopni i jedyne na co możesz liczyć, to szczęście i pomoc innych. Tak jest w przypadku bohatera tego tekstu.
Adrian ma 23 lata. Do niedawna wiódł skromne, ale spokojne życie u boku dwójki dzieci i dziewczyny. Córeczka urodziła się niespełna pół roku temu (chłopiec ma 2,5 roku), wynajmowali pokój na Biskupiej Górce, Adrian pracował, a ona zajmowała się dziećmi. Nie było łatwo, ale udawało się wiązać koniec z końcem. Niestety oboje nie mogli liczyć na zbyt dużą pomoc rodziny, Adriana rodzice zmarli, gdy ten był młodszy.
Dwa tygodnie temu nagle zaczęła boleć go noga, jednak nic nie zapowiadało późniejszych tragicznych wydarzeń. Chłopak z dnia na dzień trafił do szpitala, gdzie niestety jego bóle zostały zbagatelizowane. Na szczęście przeniesiony został do innego, gdzie szybko zdiagnozowano skrzepy i niewydolność serca. Choroba szybko postępowała, a jego życiu zaczęło zagrażać niebezpieczeństwo – serce przestało normalnie funkcjonować. Konieczna była szybka operacja i to nie w Gdańsku, ale w Instytucie Kardiologii w warszawskim Aninie. Udało się uratować życie, ale jego serce nie może normalnie funkcjonować, potrzebne są specjalistyczne sprzęty. Nie znam się na medycynie, ale nazwę to po prostu sztucznym sercem (ale nie takim na stałe). Niestety niedokrwienie spowodowało, że także wątroba i nerka (Adrian ma jedną nerkę) przestały prawidłowo funkcjonować.
Sytuacja Adriana jest ciężka, potrzebuje natychmiastowego przeszczepu. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, a mam nadzieję, że tak się stanie, to czeka go rehabilitacja i długi powrót do zdrowia. Być może nie wróci do pełnej sprawności, ale to nie jest najważniejsze – ważne, że żyje. Jednak na dzień dzisiejszy potrzebuje przede wszystkim dawcy.
I tu pojawia się drugi problem. Gdy Adrian pracował (obecnie nie przysługuje mu żadne chorobowe etc.), udawało się wiązać koniec z końcem. Teraz rodzina została praktycznie bez środków do życia. Owszem, mają zasiłek, ale za chwilę stracą rentę (Adrian do niedawna się jeszcze uczył, ale w związku z chorobą nie ma szans na kontynuowanie), a trzeba płacić za wynajem pokoju, za opłaty, a wiadomo też jak drogie jest życie z dwójką małych dzieci. Gdyby nie pomoc znajomych, dziewczyna nie mogłaby nawet do niego pojechać w odwiedziny.
Jego dziewczyna robi wszystko co może, by zorganizować środki do życia, ale bez pomocy się nie obejdzie…
I teraz mój apel. Potrzebna jest pomoc! Najważniejszy jest dawca. Ja sam odezwę się do wszystkich możliwych fundacji, ale jeśli znacie kogoś, kto może mi w tym pomóc, proszę piszcie (Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.), a najlepiej dzwońcie (693 843 506). Każda, nawet najmniejsza pomoc, jest na wagę złota.
Potrzebna jest też pomoc dla dziewczyny Adriana. Przyda się dosłownie wszystko – pieluchy, mleko dla dziecka, produkty spożywcze. Na dniach zorganizuję miejsce w Gdańsku, gdzie będzie można je zostawić, ale na dzień dzisiejszy mogę po nie nawet przyjechać. Jeśli w akcję będzie chciała zaangażować się jakaś fundacja, ktokolwiek, czekam na sygnał.
Wierzę, że Internet nie jest tylko zbieraniną memów, ale może także pomóc, dlatego zapiszcie się na ten event. Dla Was to tylko kliknięcie, ale może uratować życie, bo dowiedzą się o akcji kolejne osoby. Dziękuję.
Źródło: ohmydeer.pl/adrian