Sławomir Peszko porozmawiał z dziennikarzem futbolfejs.pl przed niedzielnym meczem Lechia – Lech. Poznajcie piłkarza reprezentacji Polski z trochę innej strony.

 

Rozumiesz, dlaczego ludzie się ciebie czepiają?

- Bo nie spełniam oczekiwań po powrocie do Polski?

 

Bo kiedyś pokazałeś, że z ciebie może być kawał piłkarza. Jesteś szybki, potrafiłeś dośrodkować spod linii bocznej, miałeś niezły strzał.

- Mówisz pewnie o drugim sezonie w Lechu. Bo w pierwszym zero bramek i jedna asysta.

 

Ale potem było lepiej.

- Mistrzostwo, dwa razy Puchar Polski, gra w Lidze Europy, transfer do FC Köln. Awans z Kolonią do Bundesligi.

 

O tym właśnie mówię – narobiłeś smaku kibicom.

- Ale mam jeszcze trochę grania przed sobą.

 

Dlaczego takich rajdów, jak w ostatnim meczu z Cracovią, nie robisz częściej? Czego ci brakuje? Zdrowia? Nie zaaklimatyzowałeś się jeszcze w Lechii?

- Jestem tu od trzech miesięcy, więc czas na aklimatyzację miałem. Jestem w Polsce, w swoim kraju, więc tym bardziej. Fizycznie – bywało lepiej, ale nie narzekam – dobrze się czuję, nie mam kontuzji. Wszystko wydaje się być tak, jak zawsze. Trenuję na sto procent, a nie czterdzieści…

 

Gdy pojawiasz się na boisku, to bardzo chcesz. Może za bardzo?

- To też. Brakuje mi pewności siebie. Potrzebuję jakiegoś gola, który doda mi wiary. Jak nie czujesz się pewnie, to nie myślisz, co zrobić, gdy dostaniesz piłkę, tylko skupiasz się na tym, by ją dobrze przyjąć. Gdy masz luz, to przed podaniem masz w głowie kolejny ruch. Jeśli drużyna zacznie wygrywać, to i ja zacznę dobrze grać.

 

Ale gra drużyny zależy też od ciebie.

- Sam meczu nie wygram, na boisku jest nas jedenastu. To raz. Po drugie, nigdy nie byłem jakimś wirtuozem. Nawet w swoim najlepszym sezonie w Lechu zdobyłem tylko osiem bramek.

 

Po słabym meczu nie robisz demolki w domu?

Przychodzę i się nie odzywam. Ani się nie wyładowuję, ani nie szukam pocieszenia. Żona mnie zna, wie, że sam muszę spuścić powietrze. Przechodzi zazwyczaj na drugi dzień.

 

A jak publicznie jedzie po tobie trener von Heesen, to jak się czujesz?

Nie jest to przyjemne. Nie komentowałem tego do tej pory, bo chcę pokazać na treningach, że nie miał racji.

 

Nie chciałeś tego wyjaśnić z nim w cztery oczy?

Nie chodzę do niego do biura i nie pytam: po co trener to powiedział? Trener to mój szef, może robić wszystko.

 

Szef nie zaprosił cię na rozmowę?

Nie. Na samym początku trener powiedział, że nie będzie się tłumaczył ze swoich decyzji.

 

„Spojrzałem na skład Lechii i nie mogłem uwierzyć, że taka ekipa po siedmiu kolejkach ma siedem punktów” – powiedziałeś. Pamiętasz, ile teraz macie?

Osiemnaście po szesnastu kolejkach.

 

To nie ugraliście za dużo.

Nie. I dalej nie mogę w to uwierzyć. Taka jest rzeczywistość, ale nie z takich sytuacji już się podnosiłem. Teraz też się podniosę i drużyna, mam nadzieję, też.

 

 

Całą rozmowę znajdziesz tu

 

 

Źródło: futbolfejs.pl/własne