Grzegorz Rasiak z Jagiellonią związał się pod koniec września ubiegłego roku, lecz ze względu na problemy związane z uzyskaniem certyfikatu gry z Cypru, pierwszy oficjalny mecz zagrał dopiero w ostatniej kolejce rundy jesiennej przeciwko Lechii Gdańsk, w którym to zdobył bramkę na wagę trzech punktów.Zobaczcie co miał do powiedzenia napastnik Lechii dla portalu jagiellonia.pl.

Paweł Lubowicki: Po ostatnim spotkaniu mogliście w końcu odetchnąć z ulgą, bo w końcu udało się wygrać na własnym stadionie, do tego z mocnym rywalem.

Grzegorz Rasiak: - Na pewno trzy punkty zdobyte w meczu z Lechem poprawiły nasze humory, tym bardziej, że Lech miał jedenaście punktów po pięciu spotkaniach. Teraz czekają nas dwa mecze w Białymstoku - pucharowy i ligowy. Jedziemy z nadzieją na dobry rezultat.

Przed wami dwa mecze wyjazdowe, ale patrząc na wasze poczynania w tym sezonie, to chyba specjalnie się tym nie przejmujecie, że będą się one odbywać na obcym terenie?

- Wszystko zależy od tego jak ułoży się mecz. Z pewnością dwa zwycięstwa wyjazdowe w lidze napawają optymizmem. Zdajemy sobie też sprawę z tego, że Jagiellonia rozegrała już cztery mecze u siebie i nie prezentowała się w nich tak, jak dawniej, kiedy wykorzystywała atut własnego boiska. Pierwszy mecz jest pucharowy i każdy wynik jest możliwy. Jedziemy z nastawieniem awansu do kolejnego etapu, lecz spodziewamy się trudnego pojedynku.

Do piątej kolejki miałeś pewne miejsce w wyjściowym składzie, ostatnio cały mecz przesiedziałeś na ławce rezerwowych. Po dobrym występie twoich konkurentów do gry, chyba ciężko ci będzie wrócić do podstawowego składu już na najbliższy mecz.

- Zobaczymy. Jutro jest mecz i w poniedziałek. Wydaje mi się, że każdy dostanie swoją szansę i zobaczymy w jakim składzie jutro wybiegniemy. Jeżeli zagram to zrobię wszystko, aby wypaść jak najlepiej i wrócić do pierwszej jedenastki.

Po środowym meczu zostajecie w Białymstoku, czy wracacie do Gdańska?

- Wracamy do domów na trzy dni, a potem w niedzielę po raz kolejny wyruszamy w podróż do Białegostoku.

W Żółto-Czerwonych barwach zdobyłeś dwie bramki, w tym jedną dla swojego obecnego klubu Lechii. Teraz pewnie chciałbyś trafić do bramki Jagiellonii.

- Najważniejsze jest dla mnie zwycięstwo zespołu i to jest dla mnie główny cel. Wiadomo, że jak się gra przeciwko byłemu klubowi, to zawsze człowiek chce się dodatkowo zmobilizować, ale mecz będzie jak każdy inny. Mam wielu kolegów w Białymstoku i ludzi, z którymi mam kontakt. Do meczu podchodzę z dużym szacunkiem dla kolegów i kibiców, ale postaram się dobrze wypaść. Jestem zawodnikiem Lechii i zrobię wszystko, aby gdańszczanie wygrali. Zawsze jednak kibicuję byłym klubom, śledzę poczynania Jagiellonii i życzę im jak najlepiej.

W takim razie jak byś ocenił postawę Jagi po tych sześciu kolejkach?

- Na pewno przy czterech meczach u siebie stać było Jagiellonię na więcej punktów. Zdobyli mniej niż zakładali, ale są w stanie dobrze grać. Mają w swoich szeregach wielu dobrych piłkarzy, których cenię. Bez wątpienia zajmowane miejsce w tabeli nie jest adekwatne do potencjału, jakim dysponuje Jaga. Taka jest piłka, raz jest lepiej, a raz gorzej. Wierzę, że po meczach z Lechią, Jagiellonia będzie tylko i wyłącznie wygrywała. Teraz można gdybać, ale wydaje mi się, że zawieszenie Tomka Frankowskiego miało wpływ na ofensywne poczynania, gdyż od razu po powrocie do składu zdobył bramkę w Warszawie. To jest już bardziej zmartwienie sztabu szkoleniowego. Ja na pewno życzę chłopakom jak najlepiej i wolałbym, żeby mieli więcej punktów niż mają, ale niestety takie jest życie.

Wspomniałeś, że zostawiłeś w Jadze kolegów, a z kim utrzymujesz najlepszy kontakt?

- Rozmawiam głównie z Tomkiem Kupiszem, Tomkiem Frankowskim i Tomkiem Bandrowskim. Utrzymuję także kontakt z Marcinem Burkhardtem, którego jednak nie ma już w Jadze.

Przed rozpoczęciem sezonu trafiłeś z Jagiellonii do Lechii, powiedz jak wspominasz swój pobyt w Białymstoku?

- Bardzo dobrze. Jestem zadowolony z tego, że tu trafiłem. Wiadomo, że jak przychodziłem to trenerem był Czesław Michniewicz, a w styczniu nastąpiły zmiany. Zagrałem sześć meczów w pierwszym składzie, zdobyłem dwie bramki, choć chciałem więcej, ale się nie udało. Mimo, że nie grałem najwięcej i nie zdobyłem tylu bramek ile ode mnie oczekiwano, to kibice podchodzili do mnie z szacunkiem i ja też za to ich szanuję. Liczę, że jutro będzie ciekawa atmosfera i doping. Każdy, by chciał żeby stadion w Białymstoku był już gotowy, ale niestety nie jest.

Jeżeli chodzi o moją dyspozycję, to nie pomagało mi to, że moja rodzina była w Wielkopolsce, a ja na Podlasiu. W zasadzie tydzień w tydzień podróżowałem, żeby być bliżej rodziny, ale mimo tego, ten etap swego życia zapamiętałem z dobrej strony.

Po skończonych rozgrywkach zabrakło dla ciebie miejsca w szeregach Jagi. Przyjeżdżasz na Podlasie z zamiarem udowodnienia czegoś trenerom?

- Nie. Szanuję trenerów. Ogólnie konfliktów z nikim nie miałem, ani z prezesem Kuleszą, ani z nikim innym. Po prostu podjęliśmy decyzję, że tak będzie lepiej dla każdego i bez żadnych przepychanek się pożegnaliśmy.

Pojedynki Jagiellonii z Lechią zwykle były wyrównane, obecnie w tabeli obydwa zespołu dzielą dwa punkty, więc chyba i tym razem będzie podobnie.

- Z tego co wiem, to Jagiellonia w ostatnich latach często spotykała się z Lechią w Pucharze Polski. W ostatnim sezonie, to białostoczanie wygrali dwukrotnie w lidze, raz przy moim udziale. Mam nadzieję, że tym razem to Lechia wygra, a ja będę miał swój udział w tym zwycięstwie. We wszystkich meczach poza tym z Lechią będę jednak kibicował Żółto-Czerwonym.

Dzięki za rozmowę.

- Również dziękuję.

Źródło: jagiellonia.pl