Piłkarze Lechii zagrają w poniedziałek o pierwszą wygraną przed własną publicznością. Chcą też potwierdzić, że ostatnia wygrana z mistrzem Polski nie była przypadkowa.
Mecz z Górnikiem będzie trzecim przed własną publicznością na PGE Arenie. Pora na pierwszą wygraną w Gdańsku…
Łukasz Surma: - Najwyższa pora była już w spotkaniu z ŁKS-em, ale nie potrafiliśmy zwyciężyć. Wcześniejszy pojedynek z Cracovią, pierwszy na nowym stadionie, to było dla nas coś nowego, jeśli miałbym przyrównać do obiektu na Traugutta. Promyk nadziei widzimy po zwycięstwie w Krakowie. Teraz trzeba potwierdzić dobrą dyspozycję w meczu z Górnikiem. Nie ukrywam, że u siebie będziemy grali pod presją. Ale to dobrze, bo bez presji i stresu klub nie piąłby się w górę.
Górnik, mimo że przed sezonem został osłabiony, nie stracił na wartości i nadal jest w ligowej czołówce. To dla ciebie zaskoczenie?
- W poprzednim sezonie Sikorski ciągnął grę ofensywną Górnika, ale Zahorski to nie był ten sam chłopak, który był wychwalany przez Leo Beenhakera. Teraz to on z powodzeniem zastępuje Sikorskiego i ciągnie grę zabrzan. Zatem uważam, że wielkiej straty w ataku nie ponieśli. Trener Nawałka to jeden z najlepszych pomocników lat 80. w Polsce. Dlatego nie dziwi mnie, że po stracie kolejnych zawodników poukładał grę swojej drużyny w środkowej linii boiska. Mają Mączyńskiego, Kwieka i Przybylskiego i dobrze sobie radzą. Szczególnie na Mączyńskiego zwróciłbym uwagę, bo to jest dobry zawodnik i swoje walory pokazał już wcześniej w ŁKS-ie.
Jak grający zespół Lechii zobaczymy w poniedziałek? Cały czas naciskający rywala, jak w meczu z ŁKS-em, czy groźnie kontrujący, jak w Krakowie?
- Będziemy chcieli od początku zaatakować i narzucić swój styl gry, ale musimy uważać na rywali. Górnik jest mocniejszy od ŁKS-u i będzie chciał nas kontrować, na co musimy zwracać uwagę i uważnie zabezpieczać tyły.
To może dojdzie do wymiany ciosów, jak przed rokiem w Gdańsku. Wygraliście wtedy 5:1...
- Nie, nie chcielibyśmy do tego dopuścić, bo nam wymiana ciosów nie leży. Wydaje mi się, że lepiej jest dla nas, gdy piłka jest na połowie przeciwnika.
Jak jest z kryzysem w zespole? Po wygranej z Wisłą został zażegnany?
- Absolutnie nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że byliśmy w kryzysie. Mecz z Wisłą pokazał, że żadnego wielkiego kryzysu nie było. Trudno mówić o kryzysie, kiedy jedziemy na boisko mistrza Polski i wygrywamy tam po dobrej, ale przede wszystkim skutecznej grze.
Mówiliśmy, że nie wygraliśmy dwóch pierwszych spotkań, potem zanotowaliśmy dwa remisy u siebie, ale gra i bieganie pozostawały takie, jak w zeszłym sezonie. Zatem to nie był kryzys, tylko brakowało nam przełamania. Mam więc nadzieję, że wygrana z Wisłą zapoczątkowała coś fajnego, co będziemy kontynuować w kolejnych spotkaniach. Mam tu na myśli następne zwycięstwa. Jesienią bowiem należy gromadzić punkty, a wiosną można patrzeć w tabelę.
Źródło: Lechia.pl