Może dojść do wojny kibiców z zarządem Lechii - uważa były kapitan Biało-Zielonych.
- Dla mnie w Lechii panuje dziwna sytuacja. W poważnych klubach wychowankowie nabierają doświadczenia i zostają nawet kapitanami. Dla mnie to decyzja niezrozumiała, że gdańska młodzież jest pomijana. Gdyby szkolenie było słabe, to by świadczyło o dużym bałaganie. Po tylu latach okazuje się, że Lechia nie ma wychowanków. Nie mówię od razu o podstawowej "11", ale o szerokiej kadrze. Kibice związani z Lechią chcieliby oglądać wychowanków, a nie tylko rycerzy zaciężnych za ciężkie pieniądze - mówi były kapitan Biało-Zielonych.
- Większość kibiców jest zszokowana tym, że Lechia traci gdańską tożsamość. Klub nie robi nic, żeby choć dwóch wychowanków dostało się do kadry pierwszego zespołu. Nie podoba się to wszystkim, którzy mają Lechię w sercu. Nie widzę sensu w tym, żeby wypożyczać swoich wychowanków do innych klubów, a ściągać obcych zawodników z innych regionów. A taki Frankowski gra w Jagiellonii Białystok, która osiąga lepsze wyniki. Ja znalazłem Pawła Wszołka dla Polonii Warszawa, który był w Gdańsku, ale nikt się nim bardziej nie zainteresował. Lechia ma być zżyta z regionem, wyszukiwać tutaj zawodników, bo zdolnej młodzieży nie brakuje. Oni chcą grać w Lechii, trzeba ich włączyć do szkolenia i pokazać, że mają naprawdę szansę. Sympatykom Lechii leży na sercu dobro klubu i jeśli nic się nie zmieni, to szybko może dojść do wojny kibiców z zarządem Lechii - uważa Kulwicki.
Źródło: dziennikbaltycki.pl/własne