Sergejs Kożans w poprzedniej kolejce zaliczył bardzo udany występ w Lubinie. To był dopiero jego drugi mecz ligowy w tym sezonie. Ale łotewski obrońca Biało-Zielonych liczy, że dobrą grą z Zagłębiem zyskał na dłużej zaufanie trenera Tomasza Kafarskiego.
Zagrałeś bardzo dobry mecz w Lubinie. Liczysz, że zyskałeś zaufanie trenera i na dłużej zagościsz w wyjściowej jedenastce?
- Nie mnie to oceniać, ale najważniejsze, że trener był zadowolony. Dlatego liczę na występ w sobotę.
Jaka jest twoja recepta na pokonanie Lecha?
- To jest dobra drużyna, mająca bardzo duży potencjał w ofensywie. Jeśli my zagramy swoje podobnie jak z Zagłębiem, z konsekwencją i pełną koncentracją, to myślę, że sobie poradzimy.
Możemy mieć w sobotę pojedynek Łotyszy – z jednej strony ty z drugiej Artiom Rudnev. Jak go powstrzymać?
- Trzeba na niego zwrócić większą uwagę. Grać blisko i nie pozwolić na strzał.
Jego największe zalety?
- Dla mnie to jest typowy zawodnik pola karnego. Jak to się mówi, piłka szuka go w szesnastce i ma do tego szczęście.
Ale nie tylko na Rudneva trzeba będzie w sobotę zwrócić uwagę…
- Uważam, że drugi najgroźniejszy zawodnik Lecha to Semir Stilić. Też trzeba go bardzo uważnie pilnować i nie dawać zbyt wiele przestrzeni, nie pozwolić na spokojne przyjmowanie piłki. Poza Stiliciem jest oczywiście młody Możdżeń, który bardzo dobrze gra w tym roku. Murawski to z kolei doświadczony pomocnik. Na każdego trzeba uważać.
Grając jeszcze na Łotwie miałeś okazję występować przeciwko Rudnevowi?
- Wiele razy graliśmy przeciwko sobie. Gdy występowałem w Skonto on był w słabszej drużynie i przegraliśmy z nimi chyba tylko raz. Ale on zawsze był takim zawodnikiem, który mając pół sytuacji starał się strzelić gola. Jednak na Łotwie nie miał takiej skuteczności jak w polskiej lidze.
Właśnie, spodziewałeś się, że tak się odblokuje w Polsce?
- Kiedy wcześniej grał na Węgrzech bardzo mu kibicowałem. Graliśmy razem w reprezentacji U-21. To bardzo fajny chłopak. Tam też nie miał łatwego początku, ale potem też się rozstrzelał. Rok przed przyjazdem do Poznania zdobywał bramki jak na zawołanie. Na Łotwie nigdy nie był w czołówce strzelców ligowych, ale moim zdaniem to wynikało tylko z tego, że grał w słabszym zespole.
Wracając jeszcze do meczu z Zagłębiem – wiesz, że w tym ustawieniu, z Wojtkiem Pawłowskim w bramce, to była jedna z najmłodszych defensyw w lidze?
- Najważniejsze, że zagraliśmy konsekwentnie i Zagłębie nie miało wielu stuprocentowych sytuacji. Może poza tą w ostatniej minucie, ale na szczęście mieliśmy w bramce Wojtka i on nas uratował. Mam nadzieję, że w każdym kolejnym meczu będzie tylko lepiej i będziemy grali w takim zestawieniu.
Spotkanie w Lubinie było dopiero twoim drugim występem w lidze w tym sezonie. Poprzedni zaliczyłeś z Cracovią, ale chyba nie wspominasz go dobrze?
- Mecz z Cracovią to był koszmar, zagraliśmy fatalnie w obronie. Jednym z powodów było pewnie to, że to był nasz pierwszy mecz na PGE Arenie i za wszelką cenie chcieliśmy wygrać grając widowiskowo. Może za bardzo, przez co w obronie wychodziliśmy zbyt wysoko i dla szybkich zawodników z Krakowa to było ułatwienie.
Źródło: własne / lechia.pl