Po wspaniałym uderzeniu Janusza Gola z woleja PGE GKS Bełchatów pokonał na własnym stadionie Lechię Gdańsk 1:0.
I co z tego, że Lechia przeważała. Co z tego, że miała kilkanaście akcji bramkowych a Bełchatowianie tylko kilka. Każdy kto obserwował ten mecz widział to pewnie inaczej, moim jednak zdaniem akcje Lechii raziły brakiem wykończenia. Gospodarze tylko kilka razy zagrozili bramce Kapsy ale przy każdej sytuacji serca drżały, bo bramka wisiała w powietrzu. Tak nie można grać w Ekstraklasie. Czy trener Kafarski tego nie widzi? Czy nie ma kogo wystawić w napadzie.
Pomimo szacunku jakim darzę Pawła Buzałę, to takich akcji jakie miał się nie marnuje, bo kolejnej szansy może nie być już przez cały mecz...
Cała nadzieja w nowych nabytkach, które jednak potrzebują trochę aklimatyzacji i ogrania z resztą składu. Bo jeżeli oni nie pomogą to niedługo będziemy czerwoną latarnią.
Czerwona kartka w tym meczu powinna trafić do arbritra Pana Mirosława Góreckiego, który wspólnie z liniowymi miał "drobny" wkład w końcowy wynik meczu. Spalony Buzały i nieodgwizdanie ewidentnego karnego to takie drobnostki, które Pan "sprawiedliwy" ma na sumieniu.
Warto odnotować, że w Lechii debiutu doczekał się Aleksandr Sazankov. Nie można jednak póki co za wiele powiedzieć o jego grze, gdyz wszedł tylko na końcowe 10 minut.