Trzy miliony złotych w ratach albo dwa miliony w gotówce – tak brzmią wciąż nieoficjalne warunki Śląska, które powinna spełnić Lechia, jeśli chce pozyskać Sebastiana Milę - informuje Przegląd Sportowy.
A to oznacza, że klub, który na razie zaoferował 200 tysięcy złotych, musi drastycznie zmodyfikować swoją ofertę. Do tej pory jednak tego nie zrobił, choć pierwszą propozycję, odrzuconą przez wrocławian, zgłosił już ponad miesiąc temu.
Na razie wygląda to jednak tak, że na zmianie klubu najbardziej zależy piłkarzowi. Mila miał publicznie ogłosić swoją decyzję jeszcze przed Świętami, jednak ciągle się z nią wstrzymuje. Najwyraźniej – zamiast skutecznej presji na obecnego pracodawcę – może w ten sposób zaszkodzić trudnym rozmowom. Stanowisko Śląska jest podobno twarde. Szefowie klub zdają sobie sprawę, że są w dobrej sytuacji do negocjacji. Mila nie może się obrazić na Śląsk, bo ma zbyt wiele do stracenia.
Lider Śląska sylwestrową noc spędził na wrocławskim Rynku, skąd TVP transmitowała imprezę sylwestrową. Chwilę był nawet obecny na scenie, na której występowali artyści. Stanowił szczególną atrakcją wieczoru, bo traktowano go niczym bohatera narodowego, który golem przyczynił się do historycznego zwycięstwa nad Niemcami. Mogło się wydawać, że to dobry moment, by pomocnik wreszcie ujawnił swoje piłkarskie plany związane z przenosinami do Lechii, ale piłkarz ograniczył się tylko do podziękowań za ostanie 12 miesięcy i złożenia noworocznych życzeń.
Ewentualnym negocjacjom w sprawie transferu sprzyja fakt, że Adam Mandziara jest już od dwóch tygodni prezesem Lechii. Gdy pełnił funkcję prokurenta, Śląsk kwestionował jego uprawnienia do reprezentowania gdańskiego klubu, bo jego nazwisko nie figurowało w Krajowym Rejestrze Sądowym. Teraz ruch jednak należy do Lechii, która wyraźnie wyciszyła szum, jaki pojawił się w sprawie planowanego transferu. – Poza jednym pismem Lechia nie zrobiła niczego, więc dla mnie temat przenosin Mili jest tematem medialnym, nic więcej. Za zasługi, dokonania, Sebastian miał możliwość zmiany klubu zeszłej zimy i latem, ale nie skorzystał z tej opcji. Teraz sytuacja jest inna – mówił jeszcze przed Świętami prezes Paweł Żelem. Nie można więc wykluczać, że Lechia nadal będzie się upierać przy znacznie niższej kwocie za wykup piłkarza, niż ta na jaką liczą we Wrocławiu.
Źródło: Przegląd Sportowy