Na wstepię zaznaczam, że należy przeczytać felieton Edwina pt. "Titanic", aby zrozumieć sens tego "wywodu".

Fajnym pomysłem jest ta alegoria, jednak ja nie do końca zgadzam się z jej fabułą, a nawet z samą alegorią. Tzn. nie zgadzam się z pomysłem Titanica jako "uosobienia" Lechii. Owszem Titanic, tytan, mocarz pasuje do naszego klubu, jednak statek Titanic i jego los, chyba nijak ma się do Lechii.

Felieton Edwina "Titanic"

Jednak pomimo wszystko "popłynę w tym temacie".

W zasadzie prawie wszyscy marynarze zwolnieni przez kapitana-armatora Puchara byli miernymi wilkami morskimi. Większość z nich dostawała choroby morskiej przy lekkim bujaniu, mechanik z Białorusi był jednoręki, hiszpański nawigator myślami był ciągle u wybrzeży Ibizy, jednak każdy z nich ściągał wysoki kontrakt, nie dając pasażerom komfortu podróży.

Dalej mamy starego pirata z drewnianą nogą, który nie na jednym morzu był, pił rum z angielskimi wilkami morskimi, ale teraz może tylko opowiadać ciekawe przygody naszym rodzimym majtkom. Mamy też marynarza, wręcz wychowanego w Łodzi ale on nawet na próbny rejs nie został zaokrętowany.

Owszem zgadzam si z obsadą Bobo w roli wodzireja imprezy na statku - złotoustego Dj-a. Gadkę ma dobrą, a i podczas jesiennych występów miał trochę przebojów, publika mogła się zachwycić, szczególnie mając w pamięci wcześniejszych DJów i ich kaszubskie pieśni ludowe oraz myśliwskie ballady.

Jednak każdy wie że nie wszystkie przeboje były autorstwa DJ Bobo, a jego afrykańskiego solisty. Solista przyciągał swoim talentem cześć pasażerów, choć i była grupa, której nie odpowiadała jego barwa... oczywiście głosu. Solista z Afryki prysnął jednak śpiewać u tureckiego armatora, więc teraz główny soundmaster, musi coś wymyślić.

I tu się różnimy, bo ja mam cichą nadzieję, że coś tak ułoży, w końcu w swoim CV ma kilka przebojów z innymi.

Pewnie racją jest, że młodzi kadeci nie wyduszą z tego statku 25 węzłów i nie zaśpiewają wieczorem tak pięknie. pasażerowie nie mogą się czuć komfortowo, cześć z nich zrezygnuje z rejsów. Jednak taka wymiana pokoleń ma szansę i dlatego jestem umiarkowanym optymistą. Szczególnie, że wiosenne rejsy będą po spokojnych wodach, a jeśli będzie nami za bardzo bujało, wtedy trzeba będzie uderzyć mocno w stronę kaowca i kapitana, że tak dalej "to se ne da".

W jednym się w pełni zgadzamy, kapitan-armator Puchar kupił ów okręt nie z miłości do morza ale dla czystego zysku. Wiedział, że port macierzysty wyda kasę na wybudowanie nowego pięknego górnego pokładu i wartość tego statku automatycznie wzrośnie. Teraz, gdy spada koniunktura na wycieczki morskie, chce opylić piękny okręt, nie ma zamiaru wydawać więcej. Oby znalazł się godny armator i kupił ten okręt, ten który płynie dalej...

Pozdrawiam Cygnus x-1 TYLKO LECHIA!

O AUTORZE
Author: cygnus x-1