Przygoda Lechii Gdańsk z europejskimi pucharami zakończyła się już prawie miesiąc temu, ale same rozgrywki dopiero teraz nabiorą kolorytu. Zarówno wśród wydarzeń ostatniej fazie eliminacyjnej, jak i już wśród drużyn, które rywalizować będą w fazach grupowych poszczególnych międzynarodowych rozgrywek, znaleźć możemy Biało-Zielone akcenty...

Po wyjazdowym zwycięstwie z PSV, do fazy grupowej Ligi Mistrzów, po raz pierwszy od sezonu 2010/2011, zakwalifikowało się szkockie Rangers. Szkoci wygrali to spotkanie 1:0, a zwycięskiego gola strzelił były Lechista, Chorwat Antonio Colak. 28-latek poznał smak najbardziej prestiżowych międzynarodowych klubowych rozgrywek piłkarskich już rok temu, grając w nich w barwach Malmoe. Awans Colaka oznacza również awans... Mateusza Żukowskiego. Polak jednak wciąż jest daleki od znalezienia się choćby w kadrze meczowej Rangersów. Nie udało mu się to w żadnym spotkaniu ligowym ani eliminacyjnym.

Tragiczne nastroje panują natomiast wśród kibiców i piłkarzy Rapidu Wiedeń, którzy odpadli w decydującej fazie eliminacji Ligi Konferencji Europy, pokonani przez... zdobywcę pucharu Liechtensteinu, FC Vaduz, który gra na co dzień w II lidze szwajcarskiej. Austriacy przegrali u siebie w rewanżu 0:1, a pierwszy mecz tych drużyn zakończył się remisem, co dało niespodziewany awans zawodnikom z księstwa. Wcześniej Vaduz pokonał Konyaspor, sprawiając chyba jeszcze większą niespodziankę niż w spotkaniu z Austriakami.

To nie wszystko. Joseph Ceesay, dość niespodziewanie, szybko wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie Malmoe, a jego nowy zespół awansował do fazy grupowej Ligi Europy, pokonując w ostatniej fazie eliminacji turecki Sivasspor. W fazie play-off tych rozgrywek dość niespodziewanie odpadła Sparta Praga, a zatem i Lukas Haraslin. W Lidze Konferencji Europy zagra jesienią łotewski RFS Ryga, a w jego barwach Austriak Kevin Friesenbichler. Na tym samym szczeblu szansę na grę ma teoretycznie Artur Sobiech, ale zdaje się, że może on jeszcze w tym oknie transferowym opuścić poznański Lech.

Niestety, wśród akcentów w fazie grupowej nie ma tego najważniejszego - gdańskiej Lechii. To, co wydawało się jeszcze miesiąc temu trudnym do zrealizowania, ale osiągalnym, marzeniem, dzisiaj brzmi jak kiepski żart. Miejmy nadzieję, że przyjdzie nam jeszcze kiedyś cieszyć się z oglądania gdańskiej drużyny w Europie.