Trener Lechii Gdańsk Szymon Grabowski w poniedziałek wieczorem był gościem programu na kanale "Ligowiec". 

W rozmowie z dziennikarzami nie mogło zabraknąć pytania o Luisa Fernandeza - Poziom indywidualny poszczególnych zawodników jest bardzo duży, widoczna była ogromna jakość. Szczególnie u Luisa, sam jego kontakt z piłką, czy uderzenie. Nie tylko dla nas, ale dla wszystkich w jego otoczeniu - przyznał Szymon Grabowski.

- Na pewno na temat tego, co zastałem w Gdańsk na początku, u można byłoby napisać książkę. Sytuacja zmieniała się bardzo diametralnie. Cieszyłem się, że moja praca w Stomilu została doceniona przez włodarzy Lechii. Stomil będę do końca życia wspominał z sentymentem. Lechia też ma coś takiego co urzeka. Jest ogromne zaangażowanie i przywiązanie wśród kibiców. Od ludzi bije tutaj taka pozytywna energia. Jednak było z tygodnia na tydzień kilka znaków zapytania - szczególnie, kiedy odwołaliśmy sparing. Wtedy zastanawiałem się, czy wszystko będzie dobrze, czy na pewno będzie to I liga, a nie coś gorszego. Na szczęście osoba Paolo Urfera sprawiła, że byłem uspokojony. Lechia jest w dobrych rękach, a ja będę jej częścią - wyjawił trener.

Czy w najbliższym czasie należy spodziewać się transferów do klubu? - Ja w Lechii nie odpowiadam za transfery, to pytanie nie jest skierowane do mnie. Ja mogę skierować do dyrektora. Transfery w lecie były nieuniknione, a teraz działamy bardzo mądrze. Jest sztab ludzi, którzy o to dbają. Jeżeli do Lechii ktoś dołączy, to będzie to wartość dodana - skomentował. Przyznał też, że Dusan Kuciak, który od lata trenuje indywidualnie, ma oferty z innych klubów. Niewykluczone, że niebawem zmieni otoczenie.

- Sam nie byłem przyzwyczajony do garnituru. To nie był mój pomysł. To wyszło od góry. Po rozmowach z Paolo Urferem doszliśmy do wniosku, że u siebie będę troszkę bardziej na galowo ubrany. To była dla mnie zagadka, jak się będę czuł, w tym stroju. Teraz podoba mi się ten ubiór - dodał zapytany o... zmianę imagu i noszenie garnituru w meczach domowych.

lgd chr 1

- Kiedy przyszedłem do Lechii, z tygodnia na tydzień wszystko się zmieniało. Zawodnicy odchodzili, zostaliśmy z kilkuosobową grupą. To było wtedy najtrudniejsze, nie było wiadomo, w którą stronę to wszystko zajdzie. Ta drużyna rosła. Mimo tego, że dobrze rozpoczęliśmy sezon, to była nie wiadoma, jak to dalej będzie się rozwijać. Były widoczne zalążki prawdziwego zespołu. Cieszyłem się, że ta praca idzie w tym kierunku - dodał szkoleniowiec i przyznał, że dopiero po meczu z Górnikiem Łęczna poczuł, że wszystko zmierza w bardzo dobrym kierunku.

Szymon Grabowski w trakcie rozmowy, która odbywała się po 21:00, wciąż był w klubie. Przyznał, że poniedziałek był dniem pełnym aktywności. Niestety trzy grosze dorzuciła pogoda i jeden z treningów został odwołany.

źródło: "Ligowiec"