Lechia Gdańsk przegrała 0:5 z Lechem Poznań. Po meczu piłkarze bardzo szybko poszli do autokaru, a jedynym graczem, który zatrzymał się przy trójmiejskich dziennikarzach, był Rafał Pietrzak.
Obrońca Lechii nie krył smutku po piątkowej porażce z Mistrzem Polski. - Przede wszystkim mogę powiedzieć słowo przepraszam naszym kibicom. Aż brak mi słów, bo… ciężko coś powiedzieć. Chciałbym po prostu przeprosić kibiców, którzy jeżdżą za nami.
- Nie można powiedzieć, że nie stwarzaliśmy sobie sytuacji. Mieliśmy plan na ten mecz, rozegranie w ofensywie się sprawdzało, mieliśmy przechodzić na trójkę z tyłu, miałem wychodzić wysoko i tak było. Niestety znowu tracimy bramkę po stałym fragmencie gry, potem każdy widział, jaką bramkę straciliśmy. Na konferencji przed meczem mówiłem o pewności siebie i o mentalu. Musimy coś zrobić, coś, co to wszystko zmieni, bo jeśli tak to będzie wyglądać, to nie będzie czego ratować - dodał.
Przed Lechią teraz kolejne bardzo ważne spotkania. Już w piątek Biało-Zieloni zagrają z Miedzią Legnica. - Marginesu błędu nie mieliśmy już od początku rundy. Jeśli ktoś na początku roku myślał, że wygramy dwa, trzy mecze i wszystko będzie okej, to tak nie jest. Zostaliśmy sprowadzeni na ziemię bardzo szybko. Na pewno jest złość, jeśli to, co się stało tutaj jest komuś obojętne… Mogę mówić za siebie, jestem bardzo zły.
- Po meczu na pewno jest złość. W szatni była cisza, nikt nie rozmawiał ze sobą. Na poważną rozmowę przyjdzie czas. Nie wiemy co się teraz stanie. My jednak musimy usiąść i coś sobie wytłumaczyć. Jak ktoś ma coś do powiedzenia, to niech wyrzuci to z siebie. Może niech ktoś, za przeproszeniem, da sobie po ryju i to coś zmieni. Bo coś musi się zmienić. Prawda jest taka, że trener nie gra za nas na boisku. Może nas przygotować, ale jeśli my wychodzimy i tracimy głupie bramki, to nie jest wina trenera i nie można zrzucać wszystkiego na niego. Musimy wziąć odpowiedzialność za to, co się dzieje. Jeszcze nie spadliśmy z ligi. Jeszcze jest trochę meczów do końca i wszystko może się odwrócić. Musimy jednak chcieć i w to wierzyć - powiedział obrońca.
Mecz z Lechem był najprawdopodobniej ostatnim spotkaniem pod wodzą Marcina Kaczmarka. - Prawda jest taka, że trener nie gra za nas, nie ma go na boisku. Może nas przygotowywać cały tydzień, ale jeśli my wychodzimy na mecz i tracimy takie głupie bramki, to nie jest wina trenera. Nie można wszystkiego zrzucać na trenera. Musimy w końcu wziąć odpowiedzialność za to, co się dzieje. Dzisiaj stało się tak, że przegrywamy 0:5.
- Nie jest też tak, że już spadliśmy. Rozmawialiśmy dzisiaj w małym gronie, też padły słowa, że musimy coś zmienić, bo jeszcze jest sporo meczów. Wiemy, jak jest w piłce, wszystko da się odwrócić, ale najpierw my musimy chcieć, musimy wierzyć w to, że możemy to zrobić. Ta drużyna w poprzednim sezonie zajęła czwarte miejsce i rywalizowała w Lidze Konferencji Europy. Na pewno nikt nie zapomniał, jak się gra w piłkę, ale coś nie działa i trzeba to zmienić - zakończył Rafał.
źródło: własne