Lech gromi w Gdańsku
Lechia kontynuuje swoją czarną serię. Tym razem gdańszczanie przegrali na własnym stadionie z Lechem Poznań 1:4, dając w drugiej połowie prawdziwy pokaz bezsilności.
W ostatnim sobotnim meczu 12. kolejki piłkarskiej ekstraklasy Lechia przegrała 1:4 na PGE Arenie z Lechem Poznań, który dzięki temu zanotował pierwszy ligowy triumf na tym obiekcie. Z kolei dla gdańskiego zespołu było to już siódme z rzędu spotkanie bez zwycięstwa.
Cztery rozegrane wcześniej mecze tej serii przebiegały według tego samego scenariusza - pierwsi gola strzelali goście, ale miejscowi z nawiązką potrafili odrobić straty i inkasowali trzy punkty. W Gdańsku było odwrotnie - porażkę również poniosła drużyna, która zdobyła inauguracyjną bramkę - tym razem byli to jednak gospodarze.
W Lechii do składu wrócili Daisuke Matsui i Przemysław Frankowski. Japończyk nie zagrał w trzech meczach z powodu kontuzji, natomiast Frankowski pauzował dwa spotkania po czerwonej kartce. Z kolei na lewej obronie ponownie pojawił się Adam Pazio. Przeciwko Lechowi nie wystąpił natomiast narzekający na uraz stawu skokowego środkowy obrońca Sebastian Madera.
W porównaniu do ostatniego meczu z Podbeskidziem w ekipie gości zabrakło jedynie Huberta Wołąkiewicza - kontuzjowanego stopera "Kolejorza" na środku obrony zastąpił Gambijczyk Keeba Ceesay.
Gdańszczanie od samego początku oddali inicjatywę rywalom, którzy nie potrafili jednak zagrozić Sebastianowi Małkowskiemu. Tymczasem pierwszy strzał oddany w tym meczu dał lechistom prowadzenie - w 24. minucie pięknym uderzeniem z 22 metrów popisał się grający tym razem na prawej pomocy Deleu. Był to pierwszy gol stracony przez drużynę trenera Mariusza Rumaka od 326 minut.
Trzy minuty później powinno być już 2:0 dla gospodarzy. Po fatalnym wykopie Macieja Gostomskiego sam przed bramkarzem Lecha znalazł się Matsui, który nie wykorzystał jednak znakomitej okazji.
W 35. minucie poznaniacy doprowadzili do remisu. Po centrze z lewej strony Szkota Barry'ego Douglasa obrońcy Lechii nieumiejętnie zastawili pułapkę ofsajdową i pozostawiony bez opieki Łukasz Teodorczyk bez problemów pokonał Małkowskiego.
O drugiej połowie piłkarze Lecha zdeklasowali rywali. Goście strzelili kolejne trzy gole, ale i tak mogli pokusić się o zdecydowanie wyższe zwycięstwo.
W 50. minucie serię błędów całej obrony biało-zielonych wykorzystał Gergo Lovrencsics, a 13. minut później wynik powinni podwyższyć Kasper Hamalainen i Rafał Murawski. Ten ostatni zrehabilitował się jednak w 68. minucie, kiedy po główce Piotra Grzelczaka wybił piłkę z linii bramkowej.
Za chwilę poznaniacy, ponownie przy udziale defensywy Lechii, zdobyli trzecią bramkę. Jej autorem, po sprytnym zagraniu piątą Teodorczyka, był Hamalainen. Dzieła zniszczenia dokonał w 83. minucie Teodorczyk, który po dośrodkowaniu Lovrencsicsa popisał się efektownym strzałem głową. W tym spotkaniu goście zanotowali 100-procentową skuteczność - oddali bowiem cztery celne strzały.
Źródło: sportowefakty/własne