Karolina Jaskulska, Lechia.Net: Wie Pan, co dzisiaj za dzień [rozmawialiśmy we wtorek 10 września – przyp. red]?
Szymon Grabowski, trener Lechii Gdańsk: Dzień piłkarza.
Czego życzy Pan swoim zawodnikom?
Pożyczyłem im wszystkiego najlepszego. Fajny dzień. Nie zapomnieliśmy o nim i piłkarze dostali życzenia.
Życzenia czy jakiś prezent – może lżejszy trening?
Nie, nie, nie… Dostali dodatkowy trening [śmiech].
Przejdźmy do spraw merytorycznych. Kilka dni temu zamknęło się okno transferowe. Jak bardzo jest Pan zadowolony z niego?
Jestem zadowolony przede wszystkim z tego, że zawodnicy, którzy byli kluczowi z nami zostali oraz z tego, że ci, którzy do nas dołączyli, już na ten moment czują się coraz lepiej i z dnia na dzień będzie z nich coraz więcej pożytku. Rozpatruję tych zawodników, których pozyskaliśmy pozytywnie. Wyprzedzając kolejne pytanie – zdajemy sobie sprawę, że chcieliśmy być mocniejsi i bardziej aktywni, jeśli chodzi o niektóre pozycje. Życie pokazało, że nie jest łatwo nam obecnie konkurować, czy być jednym z pierwszych wyborów dla kolejnych zawodników. Zostajemy w tym składzie personalnym i ten skład ma zrobić jak najlepszy wynik.
Domyślam się, że taką formacją, na której chciałoby się tych wzmocnień więcej jest defensywa.
Tak, poszukiwaliśmy wzmocnień do defensywy, ale też do ofensywy. Nasza kadra jest dobra, myślę, że może powalczyć z każdym, ale też kadra, która potrzebuje uzupełnień czy jakościowego wzmocnienia. Mam nadzieję, że kolejne okienko też pozwoli nam stać się jeszcze lepszą drużyną.
Michał Głogowski – transfer last minute. Żałujecie, że jesień spędzi on jeszcze w Hutniku?
Podchodzimy do tego transferu patrząc przyszłościowo i to, że będzie jeszcze grał w Hutniku Kraków, nie oznacza, że nie będzie pracował tak jak my chcemy. Są w planie w najbliższym czasie jego badania w Gdańsku i ukierunkowanie go na pracę, tak aby od stycznia był gotowy do pracy na naszych pełnych obciążeniach.
Kto „naciskał” na jego pozyskanie?
Nie ma, że ktoś „naciskał”. Mieliśmy sprofilowane pozycje, które chcieliśmy wzmocnić. Wiedzieliśmy, w jakim kierunku idziemy.
Jaka była Pana decyzyjność ogólnie patrząc na wszystkie ruchy transferowe?
W momentach, kiedy dany zawodnik, był po pierwszym kontakcie, to z niektórymi rozmawiałem. Próbowałem nawet zachęcać, aby wybierali Lechię, a nie inne kluby. Nie ukrywajmy jednak, że decyzyjność, jeśli chodzi o transfery, czy konkretne nazwiska należy do skautingu czy Paolo Urfera. My jako sztab precyzujemy, na jakiej pozycji potrzebujemy wzmocnień.
To gdyby dzisiaj okno transferowe wciąż trwało, jaką pozycje by Pan chciał wzmocnić?
Nie gdybajmy tutaj. Cieszę się, że ci zawodnicy, którzy są w większości są zdrowi. Na pewno szkoda nam kontuzji Tomasa Bobcka, który wypadł na dłużej. Dobrze, że wraca Louis d’Arrigo. W środku będziemy naprawdę mocni, a co za tym idzie, da to nam możliwości uzupełnienia pozycji, które nie są podwojone np. prawą obronę.
Wspomniał Pan o kontuzjach. Jak zdrowie podczas przerwy na kadrę?
Jest okej. Do formy wraca też Maksym Chłań i zobaczymy, czy będzie gotowy na kolejne spotkanie. Nic nowego na szczęście nie ma.
Luis Fernandez – nie mogę nie zapytać o niego. Czy gdyby Pan mógł z niego korzystać, to czy brany byłby pod uwagę? I generalnie jak Pan patrzy na tę całą sytuację?
Ta sytuacja rozgrywa się na linii klub – zawodnik i na dzisiaj patrzymy w przyszłość bez Luisa. Nie mieliśmy go w pełnym treningu od kilku miesięcy, więc trudno mi gdybać, odnośnie formy, czy samej rywalizacji o skład.
A czy znakiem zapytania jest obecnie obsada bramki czy może Szymon Weirauch jest już pewną „1”?
Szymon Weirauch przekonał nas już w momentach jego obserwacji czy skautingu, że może być „1”. Czy tak jest? Myślę, że nie. Rywalizacja cały czas jest na równym poziomie i to nie jest tak, że Szymek wygrał do końca pozycję, czy że straci ją po jednym potencjalnym błędzie. Myślę, że zawodnicy, i nie inaczej jest z bramkarzami, mają ode mnie i od sztabu pełne zaufanie. Na pewno nikt nikogo nie skreśla. Bogdan rywalizuje z Szymkiem na bardzo dobrym poziomie. Szymek ma też duże wsparcie od Bogdana, wcześniej działało to tak samo w drugą stronę. Jestem bardzo zadowolony, że obydwaj – zarówno starszy jak i młodszy – rzetelnie i świadomie podchodzi do swoich obowiązków. Mimo że dla Bogdana to też nie jest łatwy moment, bo każdy chciałby grać.
Bujar Pllana zbierał pozytywne recenzje od Pana po treningach, w meczach nie przekonuje na razie. Podtrzymuje Pan to, że ma potencjał i przede wszystkim, czy rzeczywiście wygląda on i czuje się coraz lepiej?
Ma potencjał i tego nie zmieniam. Cieszę się, że Bujar jest i dał też pozytywny bodziec reszcie chłopaków. Funkcjonujemy razem już przez dłuższy czas i pozwoliło mi to poznać Bujara i też rozpoznać to, nad czym musimy pracować. Dalej twierdzę, że ten zawodnik ma szansę być centralną postacią w obronie.
15 bramek straconych w siedmiu meczach to trochę za dużo.
Tak. Nie powiem, że dużo za dużo, ale na pewno za dużo. Nie możemy tak się prezentować, jak prezentujemy się momentami. Było widać z czym się borykamy choćby na meczu z Puszczą Niepołomice, gdzie tracimy cztery bramki, które uwypukliły nasze mankamenty. Mecz z Górnikiem też pokazał nam elementy do poprawy. Nie mówię tylko o bramkarzu czy linii obrony, a o całym zespole. Ekstraklasa pokazała nam naprawdę bardzo dosadnie różnice jeśli chodzi o organizację gry, szybkość grania czy podejmowania decyzji. Musimy nad tym pracować w defensywie, ale z przodu jest to samo. Zdobyliśmy osiem bramek, okej to dobra liczba, ale mogło być ich więcej, choć współczynnik expected goals (xG) tego nie pokazuje. Myślę, że było stać nas na więcej. To wiąże się jednak z decyzyjnością, szybszą reakcją czy szybszą próbą finalizacji i tak dalej. Mamy jeszcze duże rezerwy z tyłu i z przodu.
Wydaje mi się, że z tygodnia na tydzień wyglądacie jednak coraz lepiej i łapiecie doświadczenie.
Tak, zdecydowanie. To był taki pozytyw cały czas. Może niektórzy ludzie myśleli, że jest to tylko takie gadanie dla gadania, ale widzimy ten progres. Nie możemy się doczekać kolejnego spotkania. Zmierzą się dwie drużyny z dolnych rejonów tabeli, dwie drużyny, które mają swoje problemy i naszym zadaniem jest prezentować się lepiej względem meczu z Górnikiem. Straciliśmy dwie bramki, mogliśmy stracić więcej, ale też mogliśmy więcej strzelić. Jest dużo rzeczy, które możemy ulepszyć i ten nasz progres będzie widoczny jeszcze mocniej.
W ogóle w meczach z waszym udziałem w tym sezonie pada wiele bramek…
Tak, tak. Ludzie się na pewno nie nudzą, kibice i obserwatorzy zresztą pewnie też nie. Jest co oglądać, a ja się cieszę, że ci ludzie, którzy nie znali Lechii przed Ekstraklasą, mogą już coraz bardziej naocznie widzieć to, że Lechia potrafi grać, kreować czy grać ładniej dla oka. Naszym zadaniem jest zrobić wszystko, aby wyglądało to świadomie patrząc na taki aspekt taktyczny i będzie to dla nas jako trenerów bardzo pozytywny bodziec.
Pan też się Ekstraklasy dopiero uczy, ale jakieś wnioski po tych 7. kolejkach na pewno są. Jakie są największe różnice między niższymi ligami a tą najwyższą?
Jakość piłkarska. Bez dwóch zdań. Ktoś powie: o czym on mówi, jak zewsząd słyszymy, że liga jest słaba i nic nie znaczymy w Europie. Ale porównując I ligę do Ekstraklasy, to jest to duży przeskok, jeśli chodzi o indywidualne umiejętności piłkarzy, taktyczne nastawienie drużyn czy niewybaczanie błędów. Z ligi na ligę jest to widoczne, a przeskok jest ogromny.
W Lechii też jest sporo jakości. Pytanie co zrobić, aby ona przechodziła też na wyniki drużyny?
W moich oczach nic się nie zmienia, mimo tych nie najlepszych wyników, które były wkalkulowane, aby ci zawodnicy cały czas się rozwijali i z meczu na mecz, aby byli coraz lepszymi piłkarzami, a my coraz lepszą drużyną. Doświadczenie, które już złapaliśmy w tych siedmiu kolejkach, jest ogromnym handicapem. W momencie, w którym nie szło, kiedy nie punktowaliśmy, kiedy nie wyglądało to tak jak chcieliby kibice czy właściciel, nie zmieniliśmy swojego nastawienia w pracy. Nie załamaliśmy się, a ci zawodnicy mierzyli się pierwszy raz z takim okresem bez zwycięstwa. To jest ich zwycięstwo, że dali radę i umiejętności umiejętnościami, ale ten mental i te rzeczy poza sportowe nie są łatwe. Oni zdali ten egzamin i mam nadzieję, że teraz będzie już łatwiej, a co za tym idzie, łatwiejsze będzie też funkcjonowanie w meczach ligowych.
Sporo było też głosów na temat klubu, spraw organizacyjnych czy finansowych, które pewnie docierały do drużyny. To były te trudniejsze kwestie, które nie ułatwiały funkcjonowania. Obserwując piłkarzy z boku – co Pana zdaniem sprawiło, że oni pokonali ten trudny moment bez zwycięstwa?
Sprawy organizacyjne i finansowe nie zaprzątają nam głowy.
Finanse od pewnego momentu są już bardziej wyprostowane niż było to w lecie, więc to nie są kluczowe aspekty na dziś. Co innego to, co działo się po meczu, czy na pierwszych treningach w mikrocyklu. Było widać duży smutek u piłkarzy, że znów nie udało się wygrać i to było widoczne w tych momentach. Kiedy podczas odpraw kawa na ławę pokazywaliśmy wszystko zawodnikom, następny trening był już normalny. Oni potrafili wyczyścić głowy, ale też wysłuchać, co mamy do powiedzenia, zobaczyć wideo, zobaczyć swoje błędy, ale też zobaczyć te pozytywy, których było od pierwszego meczu wystarczająco dużo, że mogliśmy na tym budować pewność czy pozytywne nastawienie. Na każdym kolejnym treningu był widoczny już młody, normalny i charakterny zespół. Dobrnęliśmy do momentu, że satysfakcja po zwycięstwie w Zabrzu była duża. Raz, że wygraliśmy pierwszy mecz w Ekstraklasie, a dwa, że daliśmy radę w tym ciężkim okresie.
Tak sobie myślę, że ta przerwa w rozgrywkach zdarzyła się trochę w niefortunnym momencie dla Was.
Dzisiaj na odprawie przed Radomiakiem przekazałem zawodnikom, że faktycznie po tym meczu z Górnikiem nikt z nas nie chciał tej przerwy, ale z drugiej strony mieliśmy czas, aby popracować nad różnymi rzeczami. Nie możemy doczekać się meczu z Radomiakiem, nie możemy doczekać się tego, że znowu wyjdziemy na boisko. Nie możemy doczekać się tego, że znów będziemy mogli u siebie odnieść zwycięstwo, bo w Gdańsku dawno nie wygraliśmy. Od 19 maja. Od derbów.
Maks Chłań powiedział, że liczy na 20 tysięcy kibiców na tym meczu. Ilu Panu się marzy?
Marzy mi się cały stadion, a marzenia nie kosztują. Zdajemy sobie jednak sprawę, że musimy też na to zapracować. Nieważne ilu kibiców przyjdzie, ważne ilu wyjdzie zadowolonych. A jeżeli nasi kibice wyjdą zadowoleni, to będzie dla mnie najważniejsze.
Z Rakowem 15 tysięcy, na Górniku ponad 20 tysięcy. Kolejna różnica względem I ligi to frekwencja?
Tak, ale też cała otoczka, zainteresowanie, stadiony… To wszystko jest inne. Myślę, że atmosfera na każdym stadionie, na który się jedzie, jest o wiele lepsza niż w I lidze. Nam chodzi o to, żeby tutaj co dwa tygodnie była atmosfera zbliżona do tej derbowej. To by potwierdziło, że Lechia może z meczu na mecz zapełniać stadion i to znaczy, że coś fantastycznego stało się nie tylko okazjonalnie, ale też że robimy tutaj coś wielkiego.
Jak powstrzymać w sobotę Leonadro Rochę? Wydał Pan już specjalne wskazówki obrońcom?
Nie tylko do obrońców, bo bronimy wszyscy. Zdajemy sobie sprawę, że Rocha ma sześć bramek i jest liderem klasyfikacji strzelców. Jest strasznie niebezpiecznym zawodnikiem i większość dośrodkowań jest do niego. Problem mamy rozpoznany, teraz kwestia realizacji tego, co ćwiczymy w treningu. Myślę, że i tak maksymalnie 20-25 procent rozmów to rozmowy o Radomiaku w całym mikrocyklu. Skupiamy się bardziej na sobie.
Przed wami dość intensywny czas. Co prawda jeszcze trochę do meczu pucharowego jest, ale zagracie trzy mecze w sześć dni. Jest obawa, że fizycznie nie podołacie?
Zupełnie się nie boimy. Dwa tygodnie bez ligi pokazały nam, że możemy jeszcze śrubkę podkręcać. Na końcowych treningach w zeszłym tygodniu, czyli czwartek i piątek, wykręcaliśmy liczby w treningach wyższe niż w dwóch ostatnich meczach. Dziś znów na tej intensywności pracowaliśmy. Jesteśmy bliżej finalnej adaptacji drużyny do obciążeń i struktury treningu. Wygląda to bardzo dobrze i nie przejmuję się tym, że będziemy grali co trzy dni. Czekam na ten okres.
Obyście jak najdłużej zatem grali co trzy dni.
Tak do tego podchodzimy. Oczywiście jeszcze dwa tygodnie do pucharu, ale już z tyłu głowy to mamy. Jesteśmy po pierwszej analizie przeciwnika, trener Majdowski oglądał Pogoń w ostatnim meczu ligowym i podchodzimy do tego jak do normalnego meczu. Będziemy chcieli wygrać. Podobnie jak dwa wcześniejsze spotkania jeszcze przed pucharem.
Dwa słowa o sztabie. Trochę się latem pozmieniało. Czy już z nowymi trenerami się zdążyliście „dotrzeć”?
Cały czas się „docieramy”, bo znamy się dopiero kilka miesięcy. Bodajże niecałe trzy. To jest cały czas w toku, ale też jesteśmy blisko tego finału. Współpraca przebiega w dobrej komitywie. Rozumiemy się i trenerzy też mnie poznali. Zakres obowiązków jest ustalony. Ja się cieszę, że możemy po tak krótkim czasie funkcjonować bardzo świadomie i z dobrym nastawieniem.
Jesteście też jednym z młodszych sztabów w Ekstraklasie, ale doświadczenia trochę jest
Doświadczenie na pewno jest. Czy jesteśmy młodsi? Pewnie tak, chociaż ja pewnie już bardziej zawyżam niż zaniżam i to jest niepokojące (śmiech). Trener Majdowski ma 26 lat, Damian Fos mógłby w ogóle jeszcze grać. Generalnie mamy młodych pracowników w klubie, mamy młodą szatnię, ale to nie zwalnia nas z nauki. Nawet jeśli to doświadczenie jest, to każdego dnia jako sztab musimy się uczyć i tym zawodnikom przekazywać jak najwięcej.
Pytam o młodość, bo odkąd Paolo Urfer przyszedł to taka twarz Lechii.
Każdy ma swój pomysł na prowadzenie klubu i pomysł Paolo Urfera od początku był taki. Nie było żadnych nagłych ruchów przy słabszych wynikach, nie było sprowadzania nagle na szybko zawodników. Nie o to chodzi w tym pomyśle. Na ten moment nie jest źle, ale zawsze może być lepiej. Wszyscy wiemy, że to co prezentujemy, czy miejsce, które zajmujemy, powinno być wyższe.
Czego jeszcze oczekujecie oprócz lepszej gry, wyników i tego, o czym już Pan wspomniał? Pewnie ta lista jest znacznie dłuższa
Obecnie oczekujemy od siebie cały czas progresu z tygodnia na tydzień. Mamy zdiagnozowane błędy i te błędy, które popełniamy, szczególnie w strukturze w defensywie, muszą być eliminowane, bo chcąc istnieć w Ekstraklasie musimy to uskutecznić. Jeśli będziemy z tygodnia na tydzień mieli krótszą listę tych aspektów boiskowych do poprawy, to będzie świadczyło dobrze o mnie, sztabie, zawodnikach i całym klubie. Tego powinniśmy oczekiwać od siebie, a inne rzeczy nie są ważne.
Czyta Pan czasami komentarze w sieci?
Powiem szczerze, że coraz mniej ze względu na czas, ale tak – czytam. Po dobrych czy złych meczach. Wychodzę z założenia, że jeżeli czytasz, to czytaj po dobrych i słabych. Jeżeli umiesz sobie poradzić z tym w głowie, a jeżeli nie to nie czytaj wcale i staraj się odciąć. Wiadomo, że współcześnie ciężko odciąć się od tego co ludzie mają do powiedzenia. W moim przypadku i doświadczeniu, czasami ci ludzie mają ciekawe wskazówki, choć może wydawać się, że nie mają pojęcia na piłce. Wszystkich warto słuchać i wyciągać wnioski.
Kibice dali wam wsparcie nawet w trudnym czasie. Ostatnio 1945% poparcia wyraziła wam też trybuna Zielona. Jak Pan to odbiera?
Dla mnie osobiście ważne jest zostawić coś po sobie w miejscu, w którym pracuje. Tak pracuje cały sztab. To jest bardzo ważne. Nie zawsze się wygrywa, życie sportowca i trenera nie jest usłane różami. Od samego początku z kibicami mieliśmy nić porozumienia. Fajnie, że drużyna ma dalej kredyt zaufania wśród kibiców. Zdajemy sobie jednak sprawę, że wciąż musimy pracować, żebyśmy wszyscy wspólnie szli w jednym kierunku.
źródło: własne