Luis Fernandez wciąż jest zawodnikiem Lechii Gdańsk, jednak trenuje indywidualnie. Klub nie sprzedał go w zakończonym w piątek oknie transferowym, ani nie rozwiązał z nim kontraktu. Hiszpan ku zaskoczeniu kibiców w sobotę zjawił się na festynie w siedzibie Toyoty. Czy jest wobec tego szansa, że wróci do gry?

Luis Fernandez po raz ostatni pojawił się na boisku w kwietniu. W ciągu kilku miesięcy przeszedł trzy operacje kolana i do niedawna przechodził rehabilitacje. Kilkanaście dni temu dyrektor sportowy Jakub Chodorowski mówił na łamach "Dziennika Bałtyckiego", że klub rozmawia z zawodnikiem ws. jego kontraktu. - Powiem tak, że rozmawiamy z Luisem o różnych rozwiązaniach - komentował. W grę wchodziło nawet rozstanie z 30-latkiem.

Hiszpan mimo powrotu do zdrowia trenował indywidualnie. Rozmawiano z nim m.in. na temat potencjalnego transferu czy nawet rozwiązania kontraktu. Negocjacje nie przyniosły jednak efektu. Luis nie został także sprzedany do innego klubu i po zakończeniu okna transferowego wciąż jest w Lechii. Jak ustaliliśmy, jego sytuacja nie uległa jednak zmianie. Nadal trenuje indywidualnie i nie jest brany pod uwagę pod kątem gry. Ku zdziwieniu fanów pojawił się jednak na sobotnim festynie w siedzibie Toyoty i cierpliwie rozdawał autografy. Swojej sytuacji nie chciał jednak zbytnio komentować. 

Kibice są ws. Fernandeza podzieleni. Jedni twierdzą, że zarabia za wiele biorąc pod uwagę liczbę minut, którą rozegrał. Drudzy są zdania, że powinien zostać przywrócony do składu. Czy coś się w najbliższych dniach zmieni? Czas pokaże.

źródło: własne