Piotr Stokowiec w 2019 roku doprowadził Lechię Gdańsk do Pucharu, Superpucharu oraz brązowego medalu mistrzostw Polski. Po latach w rozmowie z portalem Goal.pl wyznał jednak, że praca w tamtej szatni wcale nie była łatwa. - Sztuką jest ułożyć sobie trudną szatnię, a ostatnie wydarzenia w Lechii pokazały, że ta szatnia nie była łatwa - przyznał.
Stokowiec trenerem Lechii został w marcu 2018 roku. - Przychodząc do Lechii, wielu odradzało mi ten krok. Mówili, że klub jest niepoukładany, cieszący się złą opinią. Finalnie okazało się, że przeżyłem tam piękne chwile swojego życia - przyznał szkoleniowiec i dodał: - Niczego nie żałuje. Trzeba wchodzić w różne projekty i je realizować. Nie zastanawiam się nad tym, co by było gdyby. W mojej pracy odwaga była tym elementem, który stosowałem.
Podczas pracy w Lechii Stokowiec pracował, jak sam mówił, z trudną szatnią. Nie brakowało trudnych decyzji np. odsunięcia od składu Marco Paixao. - Życie trenera to jest podejmowanie decyzji. Podpisując się pod pewnym projektem, trzeba być mu wiernym. Przychodzi taki czas, że mimo że zawodnika szanujesz, lubisz, musisz się z nim pożegnać, bo trzeba wejść na poziom wyżej. To jest selekcja. Ty jesteś kapitanem statku i od ciebie wymaga się podejmowania decyzji. Czasami trzeba podejmować niepopularne decyzje, ale to nie jest tak, że ja miałem problem - wyjawił. - W Lechii byli to akurat piłkarze medialni i przerosło to formę nad treścią. Ja jestem transparentny i wierny podstawowym ideom funkcjonowania w drużynie. Jeśli ktoś przestrzega tych zasad, to nie ma z nim problemu - dodał.
- Szatnia Lechii była mocno, nie boję się tego słowa, zepsuta i z przerośniętym ego. Ale co to za sztuka, poprowadzić dzisiaj łatwą szatnię. Sztuką jest ułożyć sobie trudną szatnię, a ostatnie wydarzenia w Lechii pokazały, że ta szatnia nie była łatwa. Można powiedzieć, że drużyna, z którą osiągałem sukcesy, spadła z ligi, choć ten potencjał trochę się różnił - wyznał szkoleniowiec.
źródło: Goal.pl