Niespodzianka w Łodzi! Wczoraj ŁKS pod wodzą Piotra Stokowca zremisował z Legią Warszawa 1:1, a do szatni schodził z jednobramkowym prowadzeniem. Dla podopiecznych byłego szkoleniowca Lechii Gdańsk był to bardzo cenny punkt w walce o utrzymanie w PKO BP Ekstraklasie.

W 18. kolejce PKO BP Ekstraklasy, czyli pierwszym meczu rundy wiosennej ŁKS podejmował u siebie Legię Warszawa i faworytem spotkania byli goście. Obie drużyny przed tym meczem miały swoje problemy, poprzednie spotkanie ŁKS-u w Mielcu z miejscową Stalą zostało przełożone z powodu opadów śniegu, więc przystępowali do meczu z ponad dwutygodniową przerwą, natomiast Legia odpadła z Pucharu Polski po przegranym meczu z Koroną Kielce, przegrywając po dogrywce 1:2. Na Stadionie Miejskim im. Władysława Króla w Łodzi ku zaskoczeniu wszystkich na początku meczu słabo prezentowali się piłkarze Legii, którzy nie oddali ani jednego celnego uderzenia przy ośmiu próbach, z kolei tegoroczny beniaminek dobrze grał w obronie, uniemożliwiając gościom stwarzanie stuprocentowych sytuacji bramkowych. Pierwsza połowa zmierzała powoli do końca i wydawało się, że zakończy się bezbramkowym remisem. Na minutę przed końcem akcję przeprowadzili piłkarze ŁKS-u. Dośrodkowanie Bartosza Szeligi zablokował Rafał Augustyniak, a piłka spadła pod nogi Daniego Ramireza, który oddał strzał z pierwszej piłki, a potem futbolówkę dotknął Jędrzej Zając i zdobył gola w debiucie. Tym samym dzięki trafieniu 19-latka podopieczni Piotra Stokowca schodzili do szatni z jednobramkowym prowadzeniem.

W 51. minucie bramkę na 1:1 zdobyli zawodnicy Legii i wyrównali stan meczu. Autorem trafienia był Paweł Wszołek, który w łatwy sposób ograł Adriena Louveau'a i pokonał Aleksandra Bobka, a asystował mu Radovan Pankov. Dla podopiecznych Kosty Runjaica ta sytuacja była przełomowa, ponieważ po niej nabrali wiatru w żagle, spychając ŁKS do defensywy i szukali zwycięskiego trafienia. Cztery minuty później z dystansu trafił w poprzeczkę, a w 58. minucie Paweł Wszołek do trafienia mógł dopisać asystę, ale po jego dośrodkowaniu Ernest Muci główkował w Aleksandra Bobka. W 65. minucie z prawej strony boiska z dystansu uderzał Josue, a piłka trafiła w słupek. Z kolei w 82. minucie po dograniu Marca Guala bramkę samobójczą mógł zdobyć Levent Gulen, jednak piłka przeleciała obok słupka. Natomiast w doliczonym czasie gry doszło do nieprzyjemnej sytuacji, kiedy piłkarze Legii zostali obrzuceni przez fanów ŁKS-u śnieżkami, nie wytrzymał Radovan Pankov, który ze wściekłością kopnął piłkę w stronę fanów. Pomimo naporu ze strony Legii Warszawa w drugiej części gry więcej bramek w tym spotkaniu nie padło i spotkanie zakończyło się rezultatem 1:1. Jak wiadomo, ŁKS po 17 meczach zamyka tabelę w Ekstraklasie z dorobkiem 9 punktów, aczkolwiek pomimo dużej straty do Cracovii punkt zdobyty z Legią jest dla nich bardzo cenny. Natomiast 17 grudnia podopiecznych Piotra Stokowca czeka bardzo ważny mecz dla układu tabeli z siedemnastym Ruchem Chorzów (ma rozegrane jedno spotkanie więcej) i będzie to potyczka z gatunku o sześć punktów. Jeżeli ŁKS wygra w sobotę, będzie to dla nich pierwsze zwycięstwo od 20 sierpnia (wygrali 1:0 z Pogonią Szczecin), a dla Piotra Stokowca pierwsza wygrana w roli szkoleniowca Rycerzy Wiosny, bowiem w sześciu dotychczasowych meczach dwukrotnie zremisował oraz cztery razy przegrał.

Zostając przy Ekstraklasowych boiskach, to tego samego dnia bramkę dla Rakowa zdobył Łukasz Zwoliński w przegranym meczu z Jagiellonią Białystok 2:4 i było to jego czwarte trafienie w lidze dla mistrzów Polski, a siódme, licząc wszystkie rozgrywki. Po drugiej stronie barykady gra Jarosław Kubicki, ale nie wystąpił w tym spotkaniu z powodu kontuzji.

ŁKS - Legia Warszawa 1:1 (1:0)

Bramki: Jędrzej Zając 45 - Paweł Wszołek 51