Jak grzyby po deszczu wyrastają "Kluby Kokosa". Kolejny powstał właśnie w Lechii Gdańsk. Z taką różnicą, że zamiast po schodach, nieszczęśnicy biegają... po plaży. Z Brzeźna do Sopotu i z powrotem. - Jak tak dalej pójdzie, chyba zmienimy dyscyplinę na maraton - nie kryje frustracji Arkadiusz Mysona.
Jest ich czterech. Prócz wspomnianego Mysony, także Mateusz Bąk, Piotr Kasperkiewicz i Jakub Zabłocki. Po powrocie z urlopów odebrali wiadomość, że nie są mile widziani nie tylko na treningach pierwszej drużyny, ale i w zespole rezerw. Trener Kafarski postawił na nich krzyżyk i nie widzi odwrotu.
Mysona, Bąk, Zabłocki i Kasperkiewicz każdego dnia zbierają się na plaży i... po prostu biegają. Raz i drugi, dzień za dniem. Więcej zrobić się nie da, to nie Copacabana. - Czasem popołudniami chodzimy do siłowni. Piłki, niestety, nie ma gdzie kopnąć. W klubie robimy tyle, ile każą. Przynajmniej nie dostaniemy kar finansowych - przyznaje Mysona.
Źródło: weszlo.com