lechia

Szybki, dobrze wyszkolony technicznie i charakterny - taki powinien być piłkarz Lechii, jeśli chce grać pod okiem Tomasza Kafarskiego.

Od pierwszych spotkań, które szkoleniowiec w roli samodzielnego trenera gdańszczan prowadził już przed trzema laty, miejsce w składzie utrzymują nadal tylko Piotr Wiśniewski, Paweł Buzała i Hubert Wołąkiewicz. - Mogę powiedzieć, że Lechia jest na właściwej drodze do sukcesu, ale nie będę prorokować, czy na jej początku czy już znacznie dalej - zastrzega się Kafarski, który współuczestniczy przy budowaniu tej drużyny długo przed jej objęciem, czyli 11 kwietnia 2009 roku. Seria meczów w roli pierwszego trenera Lechii, która w sobotę na Legii dobiła do 55 spotkań, rozpoczęła się już na przełomie sierpnia i września 2007 roku. Wówczas Kafarski poprowadził gdańszczan (niejako w zastępstwie) do wyjazdowych wygranych nad Jarotą Jarocin 4:1 w 1/16 Pucharu Polski oraz w II lidze nad Motorem Lublin 1:0. Z obecnych piłkarzy w podstawowym składzie grali wówczas tylko Buzała, Wołąkiewicz i Wiśniewski, a Paweł popisał się nawet w Jarocinie hat-trickiem. - Na pewno z tego tytułu nie mamy żadnych przywilejów. Wręcz odwrotnie. Trener zna nas bardzo dobrze i najlepiej potrafi ocenić, w jakiej jestem dyspozycji. Nawet niczego nie można zakamuflować, czymś przysłonić niedyspozycji. U tego szkoleniowca gra się nie za zasługi, a miejsce w składzie mają ci, którzy są w optymalnej formie - podkreśla Wiśniewski, który z Kafarskim pracował jeszcze zanim trafił do Lechii. Ten trener przez 1,5 roku prowadził go w Kościerzynie. Jak ostra selekcja jest w Lechii mogliśmy też przekonać się w ostatnim okienku transferowym kiedy to na testy do Gdańska przyjechało kilkudziesięciu zawodników, a zakontraktowanych zostało zaledwie kilku. Zwrócić trzeba jednak uwagę na to, że są to teraz wyróżniające się postacie jak chociażby litewski obrońca - Vytautas Andriuškevičius lub pomocnik z Wybrzeża Kości Słoniowej - Abdou Razack Traore.
Źródło: sport.onet.pl / własne