Mak pojawił się na boisku od początku drugiej połowy (zmienił słabiutkiego Sławomira Peszkę) i był jednym z niewielu jasnych punktów swojego zespołu. Po spotkaniu był jednak załamany.

 

- Jestem zdenerwowany, bo przegraliśmy bardzo ważny mecz, a porażka 1:4 bardzo boli. Nawet ta bramka nie cieszy. Nie tak to ma wyglądać - mówił ze smutkiem Mak.

Lechia na tle Legii nie wyglądała źle, długimi momentami posiadała inicjatywę i miała swoje świetne sytuacje do zdobycia kolejnych bramek, ale popełniała katastrofalne błędy w defensywie. Szczególnie przy stałych fragmentach gry, po których padły trzy bramki dla gospodarzy.

- Każda stracona bramka boli, a już szczególnie po stałych fragmentach gry. Każdy kolejny gol, to był taki gwóźdź do trumny i coraz ciężej było się podnieść. Popełniliśmy w tych sytuacjach błędy, musimy być odpowiedzialni za to, kto kogo kryje. To nie jest gra o 5 zł, to jest walka o Puchar Polski - denerwował się po meczu pomocnik Lechii.

Swoją dezaprobatę wyrazili po spotkaniu kibice Lechii, którzy w sporej liczbie stawili się w Warszawie.

- Mają pełne prawo mieć do nas pretensje, bo mamy bardzo mocny skład, drużyna jest silna, a wyników nie ma. Nie dziwię się, że są sfrustrowani, jeżdżą za nami w dużej ilości, a my znów ich zawiedliśmy. Jest nam przykro i wstyd - podsumował Mak.

Cały artykuł znajdziesz tu

 

 

Fotogalerię z meczu znajdziesz tu

 

 

Źródło: trojmiasto.sport.pl/własne