Łukasz Zwoliński był bohaterem piątkowego meczu z Górnikiem Zabrze. Wszedł z ławki rezerwowych i w ostatniej akcji zdobył zwycięskiego gola na wagę wyjścia ze strefy spadkowej. Po spotkaniu Łukasz porozmawiał z dziennikarzami.
Czy to był Twój pożegnalny gol w barwach Lechii?
Trudno mi powiedzieć, bo mam kontrakt ważny do czerwca. Nie odbieram tego gola jako pożegnalnego, ale dużo dla mnie znaczy. W życiu są rzeczy ważniejsze niż piłka nożna. Tego gola dedykuję Maćkowi Gajosowi i jego rodzinie. Cieszę się, że w tych smutnych okolicznościach mogliśmy okazać mu wsparcie i zapewnić sobie spokojniejsze święta, naszym rodzinom i kibicom. Wszyscy wiemy jaka to była trudna runda i możemy mieć uśmiech na twarzy, że udało nam się opuścić strefę spadkową. To jeszcze nie koniec, ale mam nadzieję, że to początek czegoś dobrego.
Co powiedziałeś kibicom po meczu?
Podziękowałem za wsparcie i że ten gola jest też dla nich. Poprzedni sezon zakończyliśmy na czwartym miejscu i graliśmy w europejskich pucharach, a w tym od początku nie rozpieszczaliśmy kibiców. Może kibiców nie było za dużo, ale przyszli ci, którzy są z nami na dobre i na złe. Zmusić się przyjść oglądać Lechię w takim miejscu w tabeli, w taką pogodę i drzeć gardło przez 90 minut, żeby nas wspierać, to za to dla nich duży szacunek. Warto kibicować do samego końca, a ja mogę ręczyć za każdego chłopaka.
Strzeliliście dwa gole po stałych fragmentach, które wam wcześniej nie wychodziły.
Ciągnęło się to za nami. Widzimy na przykładzie Rakowa, który jest liderem, jak dużo goli zdobywa właśnie po stałych fragmentach. To ważny element w piłce. Była presja na trenerach i na nas, że nie strzelamy goli po stałych fragmentach gry.
Po golu sędzia sprawdzał sytuację. Nie miałeś obaw, że może znowu dopatrzą się spalonego?
Przyzwyczaiłem się, bo moja każda bramka jest analizowana minimum 1,5 minuty. Na każdym z nas to ciążyło i cieszę się, że mogłem pomóc.
Mówiłeś już wcześniej, że chcesz grać w pierwszym składzie. Wchodząc z ławki czujesz dodatkowe podrażnienie?
No właśnie. I nikt mnie nie słucha. (śmiech) Moje ego muszę schować do kieszeni i na końcu liczy się drużyna. Może tak miało być.
W Lechii masz kontrakt do końca sezonu. Prowadzisz rozmowy, żeby go przedłużyć?
Staram się być profesjonalistą pomimo tego, że kończy mi się kontrakt. Tak zostałem wychowany, że jak się jest w jakimś klubie, to trzeba się dla niego poświęcać. Bardzo dużo zawdzięczam Lechii i że mogę się tutaj rozwijać. Nie dostałem żadnej propozycji nowego kontraktu z Lechii. To nie jest teraz zależne ode mnie. Na przekór tym, którzy mówili, że udaję kontuzję pleców, gdzie poświęcałem dużo zdrowia, żeby pomóc drużynie, pokazuję teraz, że do końca kontraktu jestem zawodnikiem gdańskiego klubu i tylko to mnie interesuje. Tak jak wcześniej mówiłem na konferencji prasowej - nie mam 18 lat, żeby przeżywać każdą plotkę. Mieliśmy przed sobą zaległy mecz z Górnikiem i ostatnią rzeczą było myślenie o tym, co będzie 1 stycznie czy 30 czerwca.
Chcesz zmienić klub czy rozważyłbyś ofertę nowego kontraktu z Lechii?
To nie jest moment na te rozmowy. Jesteśmy dorośli i mówienie o tym, w tej chwili, jest nie na miejscu. Cieszmy się, że wygraliśmy i mamy spokojne święta. I cieszę się, że udało się załatwić chłopakom wakacje. (śmiech) Powiedziałem w szatni, że od każdego chcę pocztówkę z miejsca, w którym będą wypoczywać. Każdemu z nas przyda się trochę oddechu i więcej czasu z rodziną.
Tak i nawet nie wykupiłem ubezpieczenia od rezygnacji. Musiałem strzelić gola, ale byłem zły, że siedzę na ławce i to nie jest zależne ode mnie.
Mario Maloca powiedział, że Chorwacja może wygrać mistrzostwo świata w Katarze. A co z Polską?
Ciężko będzie Chorwatom przejść naszą kadrę, jak już wyjdziemy z grupy (śmiech).
źródło: własne