PGE GKS Bełchatów zremisował w Gdańsku z Lechią 1:1. Strzelcem gola dla „Brunatnych” był Bartłomiej Bartosiak, dla Lechii zaś bramkę tuż przed końcem strzelił Grzegorz Rasiak.

Lechia bardzo groźnie rozpoczęła spotkanie na PGE Arenie. Podopieczni Bogusława Kaczmarka przeprowadzili już w 3. minucie bardzo dobrą akcję, w której jeden z lechistów zagrał w pole karne, a tam z piłką minął się Ricardinho. Podopieczni Bogusława Kaczmarka z minuty na minutę coraz groźniej atakowali na bramkę Zubasa, ale bez skutku.

W końcu w 24. minucie na prowadzenie zupełnie niespodziewanie wyszli goście. Wtedy to w pole karne lichistów z prawej strony dośrodkował Łukasz Madej, a tam znakomicie zachował się Bartłomiej Bartosiak, który wbił piłkę do bramki Buchalika. Po 10 minutach gospodarze mieli okazję wyrównać. Po dośrodkowaniu Christophera Oualembo głową na bramkę Zubasa uderzył Paweł Buzała, ale litewski bramkarz po raz kolejny popisał się świetną interwencją.

Na kolejną dawkę emocji kibice na PGE Arenie w Gdańsku czekali do drugiej połowy spotkania. W 53. minucie groźnym strzałem z główki popisał się Grzegorz Rasiak, a po chwili mocno na bramkę lichistów strzelił Mateusz Mak, ale piłkę zdołał wybić Michał Buchalik. Świetną interwencją w 71. minucie popisał się także bramkarz gości – Emilijus Zubas. Litwin znakomicie wypiąstkował bombę Frankowskiego z 25 metrów, ratując po raz kolejny „Brunatnych” przed stratą gola.

W końcu w 88. minucie Emilijus Zubas skapitulował. Gola wyrównującego dla Lechii strzelił Grzegorz Rasiak. Napastnik „Biało-zielonych” po raz kolejny odwrócił losy spotkania i dał Lechii jeden punkt.

Mecz w Gdańsku zakończył się remisem. Podopiecznym Kamila Kieresia nie udało się odnieść piątego zwycięstwa z rzędu. Wciąż jednak kontynuują oni passę meczów bez porażki – teraz mają ich już sześć. Obecnie PGE GKS Bełchatów traci dwa punkty do szczecińskiej Pogoni i trzy do Ruchu Chorzów.

 

Zobacz raport meczowy

Powiedzieli po meczu:

Kamil Kiereś (trener PGE GKS): Sezon wkracza w decydujący moment. Jesteśmy w tabeli na miejscu spadkowym i dlatego ten mecz miał dla nas ogromne znaczenie. Nie ukrywam, że po czterech wygranych z rzędu mieliśmy apetyt na kolejne zwycięstwo. Przed tym spotkaniem opracowaliśmy plan i staraliśmy się realizować te założenia. Pierwsze minuty należały jednak do Lechii, ale z upływem czasu graliśmy coraz lepiej, czego rezultatem była zdobyta przez nas bramka.

- Ten mecz kosztował nas sporo sił i szkoda, że straciliśmy bramkę pod koniec spotkania. Inna sprawa, że jeśli można strzelić gola na początku, to równie dobrze można go również stracić w ostatnich minutach. Uważam także, że ten cenny punkt zdobyty na trudnym terenie trzeba docenić. Nadal liczymy się w grze o utrzymanie i zrobimy wszystko, aby wygrać dwie ostatnie potyczki.

Bogusław Kaczmarek (trener Lechii): Tradycyjnie na naszym stadionie dzieje się wiele dziwnych i ciekawych rzeczy, a kibice byli świadkami kolejnego dreszczowca. Tego meczu nikt nie chciał zremisować i mogło w nim paść jeszcze kilka bramek. Rasiak był wcześniej przewidziany do zejścia z boiska, ale nagle przyszło olśnienie i zmieniłem zdanie. Zamiast Grzegorza murawę opuścił Piotr Wiśniewski i to był chyba kolejny element trenerskiego nosa. A Rasiak mógł zostać prawdziwym bohaterem tego meczu, bo niewiele brakowało, aby w końcówce wykorzystał drugą dogodną sytuację.

- Po tym spotkaniu muszę przyznać, że z żalem przyjąłbym spadek rywali, którzy mają w swoich szeregach wielu interesujących zawodników. Gratuluję dobrej roboty trenerowi Kieresiowi, bo GKS z jesieni i GKS z rundy rewanżowej to dwa zupełnie inne zespoły. Szkoda, gdyby taka drużyna jak Bełchatów opuściła szeregi T-Mobile Ekstraklasy.

Źródło: igol.pl/własne