Sił starczyło tylko na godzinę. Lechia znowu zawiodła.

W pierwszej połowie największe zagrożenie pod bramką Mariusza Pawełka stwarzał Grzegorz Wojtkowiak. Jednak najpierw nie wykorzystał dobrego dośrodkowania Bruno Nazario z rzutu rożnego i główkował minimalnie obok słupka, a później nie potrafił pokonać bramkarza Śląska zbyt lekkim strzałem z 16 metrów. Żałować można zwłaszcza tej drugiej sytuacji, bo idealnie ustawiony był jeszcze Bruno Nazario i lepszym wyborem byłoby podanie do Brazylijczyka. Szans mogło być więcej, lecz biało-zieloni fatalnie radzili sobie w kontratakach.

Lechia grała w ataku pozycyjnym, a Śląsk ustawił się na własnej połowie i tylko czekał na kontrataki. Trzeba przyznać, że gospodarze byli w nich bardzo konkretni i za każdym razem było gorąco. Wysoką dyspozycję kilka razy potwierdził jednak Marko Marić, broniący groźne strzały Roberta Picha i Kamila Bilińskiego. Napastnik Śląska powinien trafić do siatki, ale nie wykorzystał jeszcze sytuacji sam na sam z Chorwatem.

Po zmianie stron gospodarze dali się wyszumieć Lechii przez kwadrans. Aktywny był Piotr Wiśniewski, lecz oba jego strzały bez większych problemów wybronił Pawełek. Gdańszczanie grali dobrze tylko przez kilkanaście minut i po chwili do głosu doszedł Śląsk. Gospodarze powinni prowadzić za sprawą Bilińskiego. 27-latek najpierw efektownym zwodem położył na murawie Ariela Borysiuka, ale potem jego strzał doskonale obronił wyczyniający prawdziwe cuda Marić. Tak naprawdę od tego momentu wrocławianie cały czas atakowali, a Lechia była bezradna. Irytować mogły zwłaszcza za darmo oddawane piłki rywalom. W 73. minucie już prawdziwy cud uratował Lechię, gdy po płaskim dośrodkowaniu Flavio Paixao nieatakowany w polu karnym Pich trafił w słupek, a chwilę później kolejny raz dał o sobie znać Marić, perfekcyjnie odbijając piłkę po technicznym uderzeniu Kiełba.

W samej końcówce groźnie z rzutu wolnego strzelał jeszcze Bruno Nazario, ale i tym razem nie udało się pokonać Pawełka. To był ostatni akcent tego bardzo słabego meczu. Lechia wciąż pozostaje bez wygranej w ekstraklasie w sezonie 2015/16.

Biało-zieloni nie wracają teraz do Gdańska. Drużyna udaje się bowiem do Wieliczki, by przygotować się do dwóch kolejnych spotkań: w 1/16 finału Pucharu Polski z Puszczą Niepołomice (środa) oraz ligowego z Wisłą Kraków (niedziela).

Śląsk Wrocław - Lechia Gdańsk 0:0 (0:0)

Śląsk: Pawełek - Zieliński (64. Pawelec), Celeban, Kokoszka, Dudu Paraiba - Flavio Paixao, Hateley Ż, Hołota, Kiełb, Pich (81. Grajciar) - Biliński (89. Bartkowiak).

Lechia: Marić - Wojtkowiak Ż, Janicki, Maloca (86. Rudinilson), Wawrzyniak - Makuszewski (67. Mak), Borysiuk, Vranjes (74. Łukasik), Wiśniewski Ż, Bruno Nazario - Kuświk.

 

Cały artykuł znajdziesz tu


Źródło: trojmiasto.sport.pl/Paweł Kot Photography