W ostatnich tygodniach, gra i wyniki Lechii Gdańsk pozostawiają wiele do życzenia. Trener Szymon Grabowski, rzadko podejmuje jednak decyzje o zmianach. Dlaczego tak jest?

Kadrowe problemy Lechii, były w Mielcu widoczne jak na dłoni. Wówczas to gdański klub uległ tamtejszej Stali 1:2, i po samym przebiegu meczu można śmiało powiedzieć że był to i tak dość niski wymiar kary. Biało-Zieloni długimi fragmentami byli zupełnie niegroźni w ofensywie i zepchnięci na własną połowę. Wydaje się, że dla drużyny, która walczy o wydostanie się z odmętów ligowej tabeli, nie jest to najlepszy obraz spotkania. Trener Szymon Grabowski, na pierwszą zmianę zdecydował się jednak dopiero w 70. minucie, wprowadzając Loup-Diwana Gueho, a więc zawodnika stricte defensywnego. Kolejną rotację zobaczyliśmy aż w 86. minucie, gdy na murawie pojawił się Louis D'Arrigo. Dla Australijczyka był to zresztą zaledwie trzeci występ ligowy w trwającym sezonie. Grabowski, mimo fatalnej gry, skorzystał więc z jedynie dwóch zmienników, mając do dyspozycji aż 5 zmian. I nie jest to pierwsza podobna sytuacja.

Nie jest jednak przypadkiem, że 43-letni szkoleniowiec tak rzadko sięga po usługi zawodników rezerwowych. Kadra Lechii jest najzwyczajniej w świecie mocno ograniczona. W obecnej sytuacji, gdzie kontuzjowani są Camilo Mena, Tomas Bobcek, Tomasz Wójtowicz czy Conrado, trener nie ma zbyt wielkiego wyboru w kwestii roszad. W tej sytuacji, żelaźni rezerwowi, tacy jak Kacper Sezonienko czy Miłosz Kałahur, grają obecnie w pierwszym składzie, a więc na ławce Lechii pojawia się swego rodzaju luka. O jakości gdańskich zmienników mogliśmy się zresztą boleśnie przekonać w pucharowym starciu z Pogonią Grodzisk Mazowiecki, gdzie szansę dostali w dużej mierze piłkarze, na co dzień będący rezerwowymi. Powiedzieć, że tej szansy w większości nie wykorzystali, to stwierdzenie bardzo eufemistyczne. A mierzyli się przecież z zespołem z II ligi

Tutaj pojawia się pytanie, czy nie warto dać szansy wyróżniającym się zawodnikom z zespołów młodzieżowych? Takimi z pewnością są Marcel Bajko czy Adam Kardaś. Trener niedawno przyznawał, że są to piłkarze, dla których lepsze będzie ogrywanie się w Centralnej Lidze Juniorów, niż łapanie "ogonów" w seniorskich rozgrywkach. Jednak w sytuacji w jakiej znajduje się obecnie Lechia, wydaje się że gorzej być już nie może i ryzyko może się opłacić. Tym bardziej, że gołym okiem widać, iż zawodnicy zasiadający dotychczas na ławce nie cieszą się szczególnym zaufaniem. I trudno się takiemu stanowi rzeczy dziwić. 

 

 

źródło:  własne