Gdański klub nie spłacił na czas Śląskowi rat za transfer. Zalega aż pół roku. Czy wrocławianie pójdą do sądu?

Mila został kupiony w styczniu za 1,4 mln złotych. Lechia o piłkarza twardo walczyła przez kilka miesięcy, bo szefowie klubu uznali, że wokół niego warto budować drużynę na miarę gry w europejskich pucharach. Śląsk wreszcie zgodził się na transfer, a ważnym kompromisem była zgoda na rozłożenie płatności w ratach.

Lechia od razu wyłożyła kilkaset tysięcy złotych, a następne kwoty miały być przekazywane przez cały rok. Ostatnia transza na konto Śląska powinna zostać przelana w grudniu. Okazuje się, że gdańszczanie w tej chwili zalegają z wypłatą dwóch rat (termin przelewów był wyznaczony na kwiecień i czerwiec), w sumie około 250 tysięcy złotych. Wrocławianie podobno wysyłali do Gdańska listy z pytaniem o powody zwłoki, ale nie doczekali się na odpowiedź. Dlatego chcą, by w tej sprawie interweniował PZPN, w szczególności Komisja Licencyjna, która kontroluje politykę finansową wszystkich klubów.

Takie sprawy pod kątem licencji na grę w ekstraklasie będziemy weryfikować wiosną przyszłego roku. Jednak w grudniu wszystkie długi muszą być wyzerowane, a najpóźniej w pierwszym kwartale przyszłego roku. To jest warunek, by uzyskać zgodę na występy w kolejnych rozgrywkach – informuje szef Komisji Licencyjnej Krzysztof Sachs. I dodaje. – Żyjemy w takich czasach, że prawie każdy płaci z opóźnieniem, więc nie łudźmy się, że ekstraklasa będzie szczęśliwą wyspą. Natomiast ważne jest to, aby przynajmniej raz w roku wszystko było uregulowane i tego oczywiście pilnujemy.

Śląsk ma jednak możliwość egzekwowania pieniędzy z Lechii bez czekania na reakcję Komisji Licencyjnej. – Jeżeli są udokumentowane zaległości, klub może się zwrócić do Piłkarskiego Sądu Polubownego z pozwem o zapłatę. Takie sprawy bywają zero-jedynkowe, więc sąd zwykle wydaje nakaz zapłaty, z którym można iść do komornika lub Komisji Dyscyplinarnej – mówi Łukasz Wachowski, Dyrektor Departamentu Rozgrywek Krajowych PZPN.

Władze Śląska odmówiły komentarza sprawy zaległych rat, specjalnie rozmowny nie był również prezes Lechii Adam Mandziara. – Opóźnienia w płatności za transfer Mili? Nic na temat nie wiem. A skoro tak, to na pewno nie chodzi o poważny problem – podkreśla szef gdańskiego klubu. Z kolei prokurent Lechii Maciej Bałaziński odesłał nas do biura prasowego. – Nie chcemy odnosić się do konkretnych zapisów w umowie transferowej, bo objęta jest klauzulą poufności, ale chcę podkreślić, że Lechia nie dopuści do sytuacji, by jakakolwiek transakcja nie została w pełni rozliczona. Jeśli gdziekolwiek pojawiło się opóźnienie, na pewno zostanie uregulowane – mówi rzecznik prasowy Lechii Kacper Suchecki.

Źródło: przegladsportowy.pl