Przed niedzielnym spotkaniem z Miedzią Legnica porozmawialiśmy z Jerzym Jastrzębowskim, który trenował Miedź w latach 1989-91. 72-latek podzielił się m.in. wspomnieniami z okresu pracy w Legnicy oraz powiedział, jakiego meczu spodziewa się w niedzielę.

Jerzy Jastrzębowski w latach 1989-91 prowadził Miedź Legnica. Jak wspomina ten okres, w którym był trenerem legniczan? - Wspomnienia z pracy w Miedzi Legnica mam bardzo pozytywne. Przejmowałem ten zespół, kiedy bronił się przed spadkiem i udało się nam wybronić. W następnym sezonie zajęliśmy czwarte miejsce, które wtedy dawało prawo do wzięcia udziału w barażu o wejście do najwyższej klasy rozgrywkowej. Pamiętam, że graliśmy dwumecz ze Stalą Mielec i zwycięzca tego dwumeczu awansował. U siebie wygraliśmy 3:1, natomiast w meczu rewanżowym w Mielcu przegraliśmy 0:3 i to Stal awansowała. Myślę, że ten progres między moim przyjściem a tym okresem, w którym pracowałem, był wyraźny. Z zespołu, który bronił się przed spadkiem, nastąpiła przemiana w drużynę walczącą o awans. Nie ukrywam też, że cały ten zespół, który prowadziłem, rok później sięgnął po Puchar Polski. Wprawdzie wtedy trenerem był Jerzy Fiutowski, który był moim asystentem, gdy pracowałem w Miedzi, ale z większością tych zawodników pracowaliśmy wspólnie. Nie chcę, żeby ktoś postrzegał, że to jest tylko mój sukces, ale jakaś moja cząstka tego sukcesu też jest na pewno.  

W zespole z Legnicy występowali m.in. Marcin Ciliński, Daniel Dyluś, Wojciech Górski czy Paweł Primel, który w latach 2021-23 pracował jako trener bramkarzy w Lechii Gdańsk. – Zgadza się, tam było kilku fajnych zawodników jak Marcin Ciliński, Darek Płaczkiewicz czy Sławek Wałowski. Był to bardzo fajny zespół i bardzo miło wspominam te czasy, bo nie ukrywam, że również dostaję wiele telefonów z Legnicy od dziennikarzy, od Pana Matwieja oraz od tych, którzy bardzo miło wspominają i mówią, że kibice pamiętają o tym naszym sukcesie. Miedź nie była wtedy tak mocno rozreklamowana w Polsce. Bardziej liczyło się Zagłębie Lubin, bo jak wiadomo, odległości między Lubinem a Legnicą są niewielkie i dlatego Zagłębie było bardziej na świeczniku. Nasze sukcesy spowodowały, że było głośno o nas, czyli o Miedzi i stąd kibice też pamiętają. Jest to miłe dla mnie, że jestem mile wspominany w Legnicy.

Jako szkoleniowiec Miedzi Jerzy Jastrzębowski trzykrotnie rywalizował przeciwko swojej ukochanej Lechii. On i jego podopieczni wygrali raz, a dwa razy triumfowali Biało-Zieloni. – Przyznam się szczerze, że mecze przeciwko Lechii nie utkwiły mi w pamięci. Na pewno podchodziłem do tych meczów sentymentalnie, bo wiadomo, Lechia była, jest i będzie klubem w moim sercu, najważniejszym i te emocje były wyższe niż przed innymi meczami.

Po odejściu z Miedzi Legnica Jerzy Jastrzębowski objął Pegrotour Igloopol Dębica, który miał za sobą pierwszy sezon w najwyższej klasie rozgrywkowej. W tym samym czasie, kiedy zespół z Dębicy po sezonie spadł do II ligi, to Miedź zdobyła Puchar Polski. Czy żałuje odejścia z Miedzi Legnica? – Po czasie trudno mówić, różnie składają się losy trenerów, trener pracuje tam, gdzie go chcą. Oczywiście ja mam również miłe chwile z Dębicy, bo chcę powiedzieć, że miałem przyjemność pracować z takimi piłkarzami jak Sławek Majak, Jacek Zieliński, który jest obecnym dyrektorem sportowym Legii Warszawa oraz Marek Zub, który jest szkoleniowcem Stali Rzeszów, a wcześniej duże sukcesy odnosił na Litwie, zdobywając z Żalgirisem Wilno dwukrotnie mistrzostwo kraju i nawet został najlepszym trenerem na Litwie. Bardzo miło wspominam zarówno czas w Legnicy, jak i w Dębicy – wspomina 72-latek i dodaje. -  Jeżeli chodzi o Pawła Primela, to mam o nim anegdotkę. Kiedy Paweł pracował w Gdańsku, to mieliśmy taki moment, że spotkaliśmy się i bardzo sympatycznie to spotkanie przebiegło, wymieniliśmy się wspomnieniami ze wspólnej pracy. Wprawdzie nie trwało ono długo, bo jak wiadomo, Paweł miał swoje zajęcia, a ja swoje. Jest to miłe, że od takich zawodników jak Jacek Zieliński czy Sławek Majak z okazji jakichś rocznic, imienin czy świąt, to otrzymuje życzenia. Jest to miłe, że zawodnicy, z którymi kiedyś współpracowałem, pamiętają o mnie. Dla mnie to jest duża sprawa, że miałem możliwość współpracy z nimi.

W niedzielę piąta w tabeli Lechia Gdańsk podejmie u siebie Miedź Legnica, która zajmuje jedną lokatę wyżej, w ramach 17. kolejki Fortuna I Ligi. Jakiego spotkania spodziewa się były trener Lechii, który zdobył Puchar oraz Superpuchar Polski w 1983 roku? – Zarówno jedna, jak i druga drużyna nie jest na ten moment w najlepszej formie, takie ja odnoszę wrażenie, pomijając ostatni mecz Lechii z Arką. W tym spotkaniu bardzo dużą rolę odegrały warunki atmosferyczne, padający śnieg i boisko w Gdyni nie pozwalało na jakieś większe pokazanie umiejętności, przede wszystkim taktycznych i technicznych. Ja zawsze twierdzę, że piłka nożna tym się cechuje, że każdy dobry zawodnik musi umieć grać czy to w deszczu, jak jest słonko, jak jest śnieg i jak jest woda. Jest to pewnego rodzaju wytłumaczeniem. Wracając do meczu… może jednak pozostała gdzieś do Lechii nie powiem, że duża zadra, ale pewne sprawy po tej porażce, gdzie wszyscy zdawali sobie sprawę, zwłaszcza piłkarze, czym ona jest dla kibiców, ale również dla samych zawodników, przynajmniej powinna być. Jeżeli chodzi o niedzielne spotkanie, to spodziewam się w miarę wyrównanego meczu i nie wskazywałbym tutaj zdecydowanego faworyta, bo powtarzam, w mojej ocenie, na ile mam możliwości, to oglądam Lechię na żywo, obie drużyny aktualnie nie prezentują swojej najwyższej dyspozycji i poziomu, którego wszyscy, by oczekiwali. Wyniki obu drużyn są różne, ale ich cel jest wspólny: awans do Ekstraklasy i to będzie determinowało ten mecz. Jedni nie będą chcieli przegrać, mam tu na uwadze Miedź, a drudzy będą chcieli wygrać, mam tutaj na uwadze Lechię. -  zakończył Jerzy Jastrzębowski.   

źródło: własne